„Fuj, Ta Chili Jest Okropna,” Narzekała Moja Teściowa, Nieświadoma, Że To Jej Własny Przepis
Był chłodny listopadowy wieczór na przedmieściach Warszawy, a ja, Ewa, nerwowo przygotowywałam kolację na specjalne rodzinne spotkanie. Moja teściowa, Wiktoria, była niegdyś znaną kucharką, a jej przepisy były słynne w naszych rodzinnych kręgach. Jednak z biegiem lat przekazała kulinarną pałeczkę dalej, a jakoś tak się złożyło, że trafiła ona w moje niechętne ręce.
Dzisiejsze menu obejmowało jej legendarne chili, danie, które doskonaliła przez dziesięciolecia. Wiktoria niechętnie dała mi przepis kilka tygodni wcześniej, zapisany na wyblakłym kawałku papieru, ale nie omieszkała zaznaczyć, że nikt nie zrobi tego tak dobrze jak ona.
Gdy goście zaczęli przybywać, aromat duszących się przypraw wypełnił nasz dom. Mój zawsze wspierający mąż, Bartek, uśmiechnął się do mnie zachęcająco, witając swojego brata Franka i jego żonę Wioletę. Jerzy, mąż Wiktorii, pochwalił zapach unoszący się w powietrzu, gdy odwieszał płaszcz.
Kolacja została podana i wszyscy zasiedli przy stole zastawionym ciepłym chlebem kukurydzianym, świeżą sałatką i parującym garnkiem chili. Obserwowałam nerwowo, jak Wiktoria bierze pierwszą łyżkę, jej wyraz twarzy był nieczytelny. W pokoju zapadła niezręczna cisza, a oczy wszystkich błądziły między Wiktorią a ich miskami.
„Fuj, ta chili jest okropna,” w końcu oświadczyła Wiktoria głośno i wyraźnie. „Kto to zrobił? To smakuje zupełnie inaczej niż mój przepis!”
W pokoju zapadła ciężka cisza. Moja twarz poczerwieniała z zażenowania, próbując zebrać odwagę do odpowiedzi. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, Bartek interweniował: „Mamo, Ewa to zrobiła, używając twojego przepisu.”
Wiktoria prychnęła, kręcąc głową. „Niemożliwe! Moje chili nigdy nie smakowało tak mdło. Ewa, kochanie, gotowanie najwyraźniej nie jest twoją mocną stroną.”
Poczułam ukłucie jej słów i mimo prób Bartka złagodzenia sytuacji, szkoda już była wyrządzona. Kolacja toczyła się w napiętej ciszy, z uprzejmymi kiwnięciami głowy i wymuszonymi uśmiechami. Po posiłku, gdy sprzątałam naczynia, znalazłam kartkę z przepisem i postanowiłam sprawdzić jeszcze raz. Wtedy zauważyłam, że w chaotycznym piśmie Wiktorii brakowało kilku kluczowych przypraw na liście.
Uderzyło mnie to mocno. Czy to był szczery błąd czy celowe działanie mające na celu ustawienie mnie na porażkę, nie mogłam powiedzieć. Ale to nie miało znaczenia. Opinia Wiktorii o mnie się nie zmieni. Dała jasno do zrozumienia przed wszystkimi, że uważa mnie za porażkę w kuchni i być może w jej rodzinie.
Wieczór zakończył się tym, że goście szybko znaleźli wymówki do wyjścia, a Wiktoria wycofała się do salonu, by oglądać swój ulubiony program telewizyjny, zostawiając mnie samą z myślami w kuchni. Bartek próbował mnie pocieszyć, ale ból pozostał.
Leżąc tej nocy w łóżku, ciężar ostrych słów Wiktorii przytłaczał mojego ducha. Było jasne, że bez względu na to, co zrobię, nigdy nie będę dla niej wystarczająco dobra. Przepaść między nami wydawała się większa niż kiedykolwiek i zastanawiałam się, czy kiedykolwiek uda się ją pokonać.