Niewidzialna Gospodyni: Rozbita Urodzinowa Iluzja — Moja Walka o Własny Głos w Rodzinie
— Anna, czy ty znowu zapomniałaś o serniku dla mamy? — głos mojej teściowej przeszył ciszę kuchni jak nóż. Stałam przy blacie, dłonie miałam mokre od zmywania, a w gardle rosła gula. Sernik. Oczywiście, że sernik. Jak co roku, na urodziny mojego męża, cała jego rodzina zjeżdżała się do naszego mieszkania w bloku na Pradze. I jak co roku, to ja byłam odpowiedzialna za wszystko: zakupy, sprzątanie, gotowanie, dekoracje. Nawet za to, żeby teściowa miała swój ulubiony sernik.
— Nie zapomniałam — odpowiedziałam cicho, choć w środku aż się gotowałam. — Po prostu nie miałam czasu go upiec, bo musiałam jeszcze odebrać dzieci ze szkoły i zrobić obiad.
Teściowa przewróciła oczami i westchnęła teatralnie. — No tak, dzisiejsze kobiety… Wszystko na głowie, a nic nie zrobione porządnie.
Mój mąż, Tomek, siedział w salonie z bratem i śmiał się z jakiegoś żartu z telewizji. Nawet nie spojrzał w moją stronę. Przez chwilę miałam ochotę rzucić ścierką i wyjść. Ale nie zrobiłam tego. Jak zwykle.
Od lat byłam niewidzialna. Gospodyni, która ma być zawsze uśmiechnięta, zawsze gotowa do poświęceń. Moje własne urodziny przechodziły bez echa — czasem nawet bez życzeń od Tomka. Ale jego święto? To musiała być feta na sto osób.
W tym roku jednak coś we mnie pękło. Może to przez zmęczenie, może przez to, że dzieci coraz częściej pytały: „Mamo, czemu jesteś smutna?”. A może po prostu miałam już dość. Postanowiłam: w tym roku nie będzie wielkiej imprezy. Zamiast tego zaproponowałam Tomkowi romantyczną kolację tylko we dwoje.
— Co? — spojrzał na mnie jak na wariatkę. — Przecież mama się obrazi! I brat! I cała rodzina! Jak to sobie wyobrażasz?
— Tomek, ja już nie daję rady. Chciałabym choć raz spędzić ten dzień inaczej. Tylko z tobą.
Przez chwilę patrzył na mnie bez słowa. Potem wzruszył ramionami i wyszedł z kuchni.
Myślałam, że to koniec tematu. Ale następnego dnia zadzwoniła teściowa.
— Anna, słyszałam, że nie chcesz robić urodzin Tomka? Co się z tobą dzieje? Czy ty w ogóle myślisz o rodzinie?
— Myślę o sobie — odpowiedziałam drżącym głosem. — I o Tomku. Chciałabym spróbować czegoś innego.
— Ty egoistko! — krzyknęła teściowa tak głośno, że aż odsunęłam telefon od ucha. — Przez ciebie cała rodzina będzie cierpieć!
Tego wieczoru Tomek wrócił późno. Nie patrzył mi w oczy.
— Mama jest na ciebie wściekła — powiedział tylko. — Nie wiem, czy dobrze robisz.
— A ty? Co ty o tym myślisz?
Wzruszył ramionami.
Przez kolejne dni atmosfera w domu była napięta jak struna. Dzieci wyczuwały napięcie i chodziły na palcach. Ja starałam się nie płakać przy nich, ale wieczorami zamykałam się w łazience i pozwalałam łzom płynąć.
W końcu nadszedł dzień urodzin Tomka. Zamiast gwaru i śmiechu rodziny, w domu panowała cisza. Ugotowałam jego ulubioną zupę pomidorową i upiekłam małe ciasto czekoladowe. Nakryłam do stołu świeczki i postawiłam kwiaty.
Tomek wszedł do kuchni i spojrzał na mnie z wyrzutem.
— To wszystko?
— Tak — odpowiedziałam cicho. — Chciałam, żebyśmy byli tylko we dwoje.
Usiadł naprzeciwko mnie i przez chwilę milczał.
— Wiesz… Mama dzwoniła dzisiaj trzy razy. Powiedziała, że nie rozumie, co się z tobą dzieje.
— A ty rozumiesz?
Spojrzał na mnie długo.
— Chyba nie.
Zjedliśmy kolację w milczeniu. Po wszystkim Tomek wyszedł do salonu i włączył telewizor. Ja posprzątałam po kolacji i usiadłam przy stole sama.
Wtedy zadzwonił telefon. To była moja mama.
— Aniu, jak się czujesz?
Nie wytrzymałam. Zaczęłam płakać do słuchawki.
— Mamo, ja już nie mogę… Oni mnie nie widzą… Dla nich jestem tylko służącą…
Mama milczała przez chwilę.
— Aniu, musisz walczyć o siebie. Jeśli ty siebie nie zauważysz, nikt inny tego nie zrobi.
Po tej rozmowie długo siedziałam w ciemności. W końcu podeszły do mnie dzieci.
— Mamo, możemy cię przytulić?
Objęły mnie mocno i wtedy poczułam, że dla nich jestem ważna. Że może warto było postawić granicę.
Następnego dnia Tomek był chłodny i zdystansowany. Teściowa przestała się odzywać. Rodzina zaczęła mnie omijać szerokim łukiem na rodzinnych spotkaniach.
Ale ja po raz pierwszy od lat poczułam ulgę. Zaczęłam chodzić na spacery sama ze sobą. Zapisałam się na jogę. Zaczęłam czytać książki wieczorami zamiast prasować koszule Tomka do perfekcji.
Nie wiem, co będzie dalej z moim małżeństwem. Nie wiem, czy rodzina Tomka kiedykolwiek mnie zaakceptuje taką, jaka jestem naprawdę.
Ale wiem jedno: już nigdy nie pozwolę sobie być niewidzialną gospodynią.
Czy naprawdę musimy poświęcać siebie dla cudzych oczekiwań? A może czasem warto powiedzieć „dość” i zacząć żyć po swojemu?