Nie oddam swojego życia za cudze błędy – Elżbieta walczy o swój dom i godność
– Elżbieta, musisz zrozumieć, to jedyne wyjście – głos mojego męża, Andrzeja, drżał, choć starał się brzmieć stanowczo. Stał w progu kuchni, z rękami zaciśniętymi w pięści. Za nim, w salonie, cicho szlochała jego matka.
Patrzyłam na niego przez łzy, które nie chciały przestać płynąć. – To jest nasze mieszkanie, Andrzej. Nasze! Pracowałam na nie latami. Ty też. Dlaczego mamy wszystko oddać przez twojego brata? – głos mi się załamał.
Andrzej spuścił wzrok. – Bo Tomek nie ma dokąd pójść. Mama nie wytrzyma, jeśli go wyrzucą z domu. Przecież wiesz, że on nie jest zły człowiek…
Wiedziałam. Ale wiedziałam też, że Tomek od lat żyje na koszt innych. Hazard, długi, wieczne obietnice poprawy. I zawsze ktoś musiał za niego płacić.
Przez chwilę miałam ochotę krzyczeć. Wyrzucić Andrzeja z domu razem z jego matką i bratem. Ale tylko usiadłam ciężko na krześle i schowałam twarz w dłoniach.
– Elżbieta… – Andrzej podszedł bliżej. – Proszę cię. To tylko mieszkanie. Zaczniemy od nowa.
Poczułam wściekłość. – Dla ciebie to tylko mieszkanie? To jest moje życie! Moje bezpieczeństwo! Nasza przyszłość! – wybuchłam.
Wiedziałam, że sąsiadka zza ściany słyszy każde słowo. Ale już mnie to nie obchodziło.
Przez kolejne dni atmosfera w domu była gęsta jak mgła nad Wisłą w listopadzie. Andrzej milczał, unikał mnie wzrokiem. Jego matka przestała ze mną rozmawiać zupełnie. Czułam się jak intruz we własnym domu.
Wieczorami leżałam bezsennie, wsłuchując się w ciszę przerywaną tylko szelestem prześcieradła, gdy Andrzej przewracał się z boku na bok. W głowie miałam jedno pytanie: dlaczego zawsze ja mam się poświęcać?
Przypomniałam sobie dzieciństwo w małym bloku na Pradze. Mama zawsze powtarzała: „Eluś, bądź grzeczna, nie sprawiaj kłopotów”. Nauczyłam się być cicha, niewidzialna, ustępować wszystkim wokół. Nawet kiedy ojciec pił i robił awantury, chowałam się pod stołem i modliłam się, żeby nikt mnie nie zauważył.
Może dlatego przez tyle lat pozwalałam Andrzejowi decydować za nas oboje. Może dlatego nigdy nie powiedziałam głośno, czego chcę naprawdę.
Ale teraz… teraz już nie mogłam dłużej milczeć.
Pewnego popołudnia wróciłam do domu wcześniej z pracy. W kuchni siedziała teściowa z Tomkiem. Szeptali coś gorączkowo, ale gdy weszłam, zamilkli.
– Dzień dobry – powiedziałam chłodno.
Tomek spojrzał na mnie z wyrzutem. – Naprawdę chcesz nas zostawić na lodzie? – zapytał bez ogródek.
Zacisnęłam zęby. – Naprawdę uważasz, że to ja powinnam wszystko stracić przez twoje błędy?
Teściowa zaczęła płakać. – Elżbieto, przecież jesteśmy rodziną…
– Rodzina to nie znaczy wykorzystywać siebie nawzajem – odpowiedziałam twardo.
Tego wieczoru po raz pierwszy od lat spojrzałam sobie w oczy w lustrze i zobaczyłam kobietę zmęczoną, ale zdecydowaną.
Następnego dnia umówiłam się na rozmowę z prawnikiem. Chciałam wiedzieć, jakie mam prawa. Czy mogę nie zgodzić się na sprzedaż mieszkania? Czy mogę ochronić siebie?
Andrzej był wściekły, gdy się dowiedział. – Po co mieszasz obcych ludzi w nasze sprawy?!
– Bo mam dość bycia ofiarą! – krzyknęłam.
Przez kilka tygodni żyliśmy jak obcy ludzie pod jednym dachem. Każdy dzień był walką o oddech, o kawałek przestrzeni tylko dla siebie.
W pracy zaczęto zauważać moją zmianę. Koleżanka z biura zapytała: – Coś się stało? Wyglądasz inaczej…
Uśmiechnęłam się smutno. – Uczę się mówić „nie”.
Pewnego dnia Andrzej wrócił do domu późno. Był zmęczony i przygnębiony.
– Rozmawiałem z Tomkiem – powiedział cicho. – Powiedziałem mu, że nie możemy sprzedać mieszkania. Że musi sam rozwiązać swoje problemy.
Spojrzałam na niego uważnie. Po raz pierwszy od dawna zobaczyłam w jego oczach szacunek.
Nie wiem jeszcze, co będzie dalej. Może Andrzej mi tego nie wybaczy. Może jego rodzina już zawsze będzie mnie traktować jak wroga.
Ale wiem jedno: po raz pierwszy w życiu postawiłam siebie na pierwszym miejscu.
Czy to egoizm? Czy może wreszcie nauczyłam się dbać o siebie?
Czasem trzeba powiedzieć „dość”, nawet jeśli wszyscy wokół mają ci to za złe…
Czy wy też kiedyś musieliście wybrać między sobą a rodziną? Jak znaleźliście siłę, żeby postawić granicę?