„Nie jesteś matką, tylko przekleństwem” – Moja walka o syna i rodzinę po zdradzie męża

– Nie jesteś matką, tylko przekleństwem! – krzyknął Michał, trzaskając drzwiami sypialni. Stałam w przedpokoju, z walizką w jednej ręce i pluszowym misiem Kuby w drugiej. Słowa męża dźwięczały mi w uszach jak wyrok. Kuba leżał w swoim łóżeczku, blady, z gorączką, a ja nie mogłam nawet go pożegnać. Michał nie pozwolił mi wejść do jego pokoju.

To była środa, zwykły dzień, który miał się skończyć jak każdy inny. Ale tego wieczoru Michał wrócił z pracy wcześniej. Był spięty, nie patrzył mi w oczy. Kiedy powiedziałam mu, że Kuba znów ma wysoką temperaturę i kaszle, wybuchł. – To przez ciebie! Ty go zaraziłaś! Ty zawsze wszystko psujesz! – krzyczał coraz głośniej. Próbowałam tłumaczyć, że byłam z Kubą u lekarza, że to tylko przeziębienie, ale on nie słuchał. Widziałam w jego oczach gniew i coś jeszcze – rozczarowanie? Pogardę?

Michał od miesięcy był inny. Coraz częściej wracał późno, unikał rozmów. Kiedyś byliśmy szczęśliwi – poznaliśmy się na studiach w Krakowie, zakochaliśmy się od pierwszego wejrzenia. On był moim bohaterem, a ja jego „słońcem”. Po ślubie zamieszkaliśmy w małym mieszkaniu na Ruczaju. Kiedy urodził się Kuba, myślałam, że niczego więcej nie potrzebuję do szczęścia.

Ale życie szybko zweryfikowało moje marzenia. Michał coraz częściej znikał na „delegacjach”, a ja zostawałam sama z dzieckiem i codziennymi problemami. Kiedy Kuba zaczął chorować – najpierw zwykłe infekcje, potem poważniejsze zapalenie płuc – Michał oddalał się jeszcze bardziej. Zamiast wsparcia słyszałam tylko pretensje: „Nie umiesz zadbać o własne dziecko”, „Może powinnaś wrócić do mamy”.

Tamtej nocy nie miałam dokąd pójść. Mama mieszkała pod Tarnowem, a ja nie chciałam jej martwić. Przez kilka godzin siedziałam na klatce schodowej, płacząc w milczeniu. W końcu zadzwoniłam do przyjaciółki, Magdy. – Przyjedź do mnie, proszę – wyszeptałam przez łzy.

Magda przyjęła mnie jak siostrę. Przez pierwsze dni nie byłam w stanie mówić o tym, co się stało. Leżałam na kanapie, patrząc w sufit i próbując zrozumieć: jak to możliwe, że wszystko rozpadło się tak nagle? Czy naprawdę jestem winna? Czy mogłam zrobić coś inaczej?

Najgorsze były noce. Śniło mi się, że Kuba woła mnie przez sen: „Mamusiu, przytul mnie”. Budziłam się zlana potem i czułam fizyczny ból tęsknoty za synkiem. Pisałam do Michała dziesiątki wiadomości – błagałam o możliwość zobaczenia Kuby, prosiłam o rozmowę. Odpowiadał rzadko i chłodno: „Kuba śpi”, „Nie przeszkadzaj”, „Zajmij się sobą”.

Po tygodniu dowiedziałam się od wspólnej znajomej, że Michał spotyka się z kimś innym – z Anetą z jego pracy. Poczułam się jak idiotka. Przez lata wierzyłam w nasze małżeństwo, a on już układał sobie życie beze mnie.

Zaczęła się walka o syna. Złożyłam pozew o kontakty rodzicielskie. Sąd wyznaczył pierwsze spotkanie – miałam zobaczyć Kubę przez godzinę w obecności kuratora. Bałam się tej chwili bardziej niż czegokolwiek w życiu. Co powie mój synek? Czy będzie mnie pamiętał? Czy będzie chciał mnie przytulić?

Kiedy weszłam do sali sądowej, Kuba siedział na kolanach Michała i patrzył na mnie wielkimi oczami. Wyciągnął rączki: – Mamusiu! – krzyknął i rzucił mi się na szyję. Płakałyśmy obie – ja i kuratorka.

Po spotkaniu Michał podszedł do mnie i syknął przez zaciśnięte zęby: – Nie licz na to, że ci go oddam. Jesteś toksyczna.

Wróciłam do Magdy roztrzęsiona. Przez kolejne tygodnie walczyłam o każdy kontakt z Kubą – sądy, mediacje, rozmowy z psychologiem dziecięcym. Michał robił wszystko, by utrudnić mi życie: nie odbierał telefonów, nie przyprowadzał Kuby na umówione spotkania, opowiadał wszystkim wokół, że jestem „chora psychicznie” i „nie nadaję się na matkę”.

Czułam się upokorzona i bezsilna. Zaczęłam chodzić na terapię – musiałam nauczyć się żyć od nowa. Magda powtarzała: „Nie jesteś winna temu, co cię spotkało”. Ale ja ciągle analizowałam każdy szczegół naszego małżeństwa: czy byłam za bardzo skupiona na dziecku? Czy zaniedbałam Michała? Czy powinnam była szybciej zauważyć jego zdradę?

Po kilku miesiącach sąd przyznał mi prawo do regularnych kontaktów z Kubą. Każde spotkanie było dla mnie świętem i próbą siły – musiałam udowodnić sobie i światu, że jestem dobrą matką. Kuba coraz częściej pytał: – Mamusiu, dlaczego nie mieszkasz z nami? Dlaczego tata jest taki smutny?

Nie umiałam odpowiedzieć inaczej niż: – Czasem dorośli się kłócą i muszą mieszkać osobno. Ale kocham cię najbardziej na świecie.

Dziś mija rok od tamtej nocy. Wynajęłam małe mieszkanie na Podgórzu, znalazłam pracę jako recepcjonistka w przychodni lekarskiej. Każdego dnia uczę się być silna dla siebie i dla Kuby. Michał układa sobie życie z Anetą – czasem widuję ich razem na placu zabaw.

Wciąż boli mnie to wszystko, ale wiem jedno: nie jestem przekleństwem. Jestem matką.

Czasem patrzę w lustro i pytam siebie: czy można odbudować życie po takim upokorzeniu? Czy wybaczenie jest możliwe? A może najważniejsze to nauczyć się kochać siebie na nowo?