Na rozdrożu serca: Moja walka między wiernością a pokusą – wyznanie Ivana
– Ivan, gdzie byłeś tak długo? – głos Marii przeszył ciszę, gdy tylko przekroczyłem próg naszego mieszkania na warszawskim Mokotowie. Zatrzymałem się w korytarzu, czując jak pot spływa mi po plecach, choć na dworze był listopadowy chłód. W ręce ściskałem torbę z laptopem, a w głowie kłębiły się myśli.
– Zostałem po godzinach, musieliśmy skończyć raport – odpowiedziałem, unikając jej wzroku. To było pierwsze kłamstwo. Pierwsze z wielu.
Maria patrzyła na mnie długo, jakby próbowała przeniknąć przez moją skórę i zobaczyć prawdę. Zawsze była bystra, zawsze wyczuwała moje nastroje. Ale wtedy tylko westchnęła i wróciła do kuchni, gdzie czekała na mnie kolacja. Pachniało pieczonym kurczakiem i świeżym chlebem. Powinienem był poczuć się jak w domu, a czułem się jak intruz.
Wszystko zaczęło się kilka tygodni wcześniej. Lana pojawiła się w naszym biurze jako nowa specjalistka od marketingu. Miała ciemne włosy, szeroki uśmiech i ten rodzaj energii, który sprawia, że ludzie chcą być blisko niej. Z początku rozmawialiśmy tylko o pracy – o kampaniach, deadline’ach, klientach. Ale pewnego dnia zostaliśmy sami w kuchni firmowej.
– Ivan, masz ochotę na kawę? – zapytała, nalewając sobie espresso.
– Jasne – odpowiedziałem, choć już wypiłem dwie tego dnia.
Zaczęliśmy rozmawiać o życiu poza pracą. O tym, jak trudno znaleźć czas dla siebie, kiedy wszystko kręci się wokół obowiązków. Lana śmiała się z moich żartów, opowiadała o swoich podróżach po Polsce, o rodzinie z Gdańska. Poczułem się przy niej lekki, wolny od codziennych trosk.
Z czasem te rozmowy stawały się coraz dłuższe. Zaczęliśmy pisać do siebie wieczorami na Messengerze. Najpierw o pracy, potem o wszystkim innym. Maria zauważyła, że częściej patrzę w telefon, że jestem nieobecny przy kolacji.
– Ivan, czy coś się dzieje? – zapytała pewnego wieczoru.
– Nie, po prostu jestem zmęczony – skłamałem znowu.
Pamiętam noc, kiedy pierwszy raz spotkałem się z Laną poza pracą. Było już ciemno, spotkaliśmy się w małej kawiarni na Powiślu. Rozmawialiśmy godzinami. Gdy wróciłem do domu, Maria już spała. Patrzyłem na jej spokojną twarz i czułem się jak najgorszy człowiek na świecie.
Wkrótce zaczęły się kłótnie. Maria była coraz bardziej podejrzliwa.
– Ivan, dlaczego ciągle wychodzisz? Dlaczego nie rozmawiasz ze mną tak jak kiedyś?
Nie potrafiłem jej odpowiedzieć. Uciekałem w pracę, w rozmowy z Laną. Zacząłem unikać domu.
Pewnego dnia Maria znalazła moje wiadomości do Lany. Przyszła do mnie z telefonem w ręku, łzy płynęły jej po policzkach.
– Jak mogłeś? – wyszeptała drżącym głosem.
Nie miałem nic na swoją obronę. Stałem przed nią jak dziecko przyłapane na kradzieży cukierków.
– To nie tak… To tylko rozmowy…
– Rozmowy? Ivan, przecież widzę wszystko! – krzyknęła.
Wtedy pierwszy raz zobaczyłem w jej oczach coś więcej niż smutek – zobaczyłem pogardę i rozczarowanie.
Przez kolejne dni unikaliśmy się nawzajem. W domu panowała cisza tak gęsta, że można ją było kroić nożem. Próbowałem rozmawiać z Laną o tym wszystkim.
– Ivan, nie chcę być powodem twojego nieszczęścia – powiedziała pewnego dnia w pracy. – Musisz zdecydować, czego chcesz.
Ale ja nie wiedziałem już niczego. Czułem się rozdarty między dwoma światami: jednym pełnym obowiązków i rutyny, drugim pełnym emocji i nowości.
Maria wyprowadziła się do swojej matki na Pradze. Zabrała ze sobą nasze zdjęcia ze ślubu i ulubiony kubek do kawy. Zostałem sam w pustym mieszkaniu, otoczony ciszą i żalem.
Próbowałem ją odzyskać. Pisałem listy, dzwoniłem, błagałem o rozmowę.
– Ivanie, nie wiem czy potrafię ci jeszcze zaufać – powiedziała podczas jednej z naszych rozmów w parku Skaryszewskim. – Zniszczyłeś coś bardzo ważnego.
Patrzyłem na nią i widziałem kobietę, którą kochałem całym sercem – i którą zraniłem najbardziej na świecie.
Lana odeszła z pracy kilka tygodni później. Nie chciała być częścią mojego chaosu. Zostałem sam ze swoimi myślami i pytaniami bez odpowiedzi.
Dziś mijają dwa lata od tamtych wydarzeń. Maria ułożyła sobie życie na nowo – widuję ją czasem z nowym partnerem na spacerze z psem. Ja wciąż mieszkam sam i próbuję zrozumieć siebie.
Czy można odbudować zaufanie po zdradzie? Czy jedna chwila słabości przekreśla całe lata wspólnego życia? Czasem budzę się w nocy i pytam sam siebie: czy gdybym wtedy powiedział prawdę, wszystko potoczyłoby się inaczej?