Mój chłopak zabrał mnie do swojej byłej pracy — wyszłam wcześniej przez jego zachowanie. Czy powinnam mu wybaczyć?

— Naprawdę musimy tu iść? — zapytałam, patrząc na neonowy szyld restauracji „Pod Starym Dębem”. W powietrzu unosił się zapach smażonego schabowego i cebuli. Michał, mój chłopak od dwóch lat, uśmiechnął się szeroko i ścisnął mnie za rękę.

— No chodź, to tylko kolacja. Chciałem ci pokazać miejsce, gdzie zaczynałem. — Jego głos był ciepły, ale w oczach widziałam coś niepokojącego. Może to tylko moje nerwy?

Weszliśmy do środka. Od razu poczułam się nieswojo — kelnerka, która nas witała, spojrzała na Michała z dziwnym uśmiechem. On odwzajemnił jej spojrzenie, jakby dzielili jakąś tajemnicę. Usiadłam przy stoliku pod oknem, próbując zignorować rosnące napięcie.

— To Magda — szepnął Michał, nachylając się do mnie. — Pracowaliśmy razem przez dwa lata. Była trochę szalona.

— Szalona? — powtórzyłam, próbując żartować. — W jakim sensie?

Michał wzruszył ramionami i zamówił dwa piwa. Magda przyniosła je szybko, zerkając na mnie z góry na dół.

— Dawno cię nie było, Michał — powiedziała z uśmiechem. — Myślałam, że już o nas zapomniałeś.

— Nie da się zapomnieć takich czasów — odpowiedział Michał, a ja poczułam ukłucie zazdrości. Próbowałam się opanować, ale coś we mnie pękło.

Rozmowa przy stole była sztywna. Michał co chwilę rzucał żarty o dawnych czasach, wspominał imprezy po pracy, śmiał się z Magdą i innymi kelnerami, którzy podchodzili się przywitać. Czułam się jak piąte koło u wozu. Nikt nie pytał mnie o zdanie, nikt nie interesował się moją obecnością.

W pewnym momencie Magda przyniosła nam deser „na koszt firmy”. Michał zażartował:

— No widzisz? Mówiłem, że tu mnie lubią.

— Może aż za bardzo — mruknęłam pod nosem.

Michał spojrzał na mnie zdziwiony.

— O co ci chodzi?

— Nic — odpowiedziałam szybko, ale czułam jak łzy napływają mi do oczu.

Nie wytrzymałam dłużej. Wstałam od stołu.

— Przepraszam, muszę wyjść na chwilę — powiedziałam drżącym głosem i wybiegłam na zewnątrz.

Stałam pod restauracją i próbowałam złapać oddech. W głowie kłębiły mi się myśli: czy przesadzam? Czy jestem zazdrosna bez powodu? Po chwili Michał wyszedł za mną.

— Co ty wyprawiasz? — zapytał zirytowany. — Robisz sceny przy moich znajomych!

— To ty robisz ze mnie idiotkę! — wybuchłam. — Cały wieczór zachowujesz się tak, jakbyś był tu sam! Jakbym była niewidzialna!

Michał przewrócił oczami.

— Przesadzasz. Po prostu dobrze się bawię. Nie możesz być choć raz wyluzowana?

Poczułam się upokorzona. Zawsze starałam się być wyrozumiała, ale tym razem coś we mnie pękło.

— Wracam do domu — powiedziałam cicho i ruszyłam w stronę przystanku autobusowego.

W drodze do domu zadzwoniła do mnie mama.

— Wszystko w porządku? — zapytała z troską w głosie.

Zacisnęłam powieki, żeby nie rozpłakać się na środku ulicy.

— Nie wiem… Chyba nie jestem już pewna tego związku.

Mama westchnęła ciężko.

— Kochanie, jeśli ktoś sprawia, że czujesz się nieważna, to może warto zastanowić się, czy warto dalej walczyć.

Wróciłam do mieszkania i usiadłam na łóżku. Michał napisał kilka wiadomości: „Przepraszam”, „Nie chciałem cię zranić”, „Może przesadziłem”. Ale żadna z nich nie brzmiała szczerze.

Przez kolejne dni unikałam rozmowy z nim. W pracy byłam rozkojarzona, koleżanki pytały co się stało. W końcu zebrałam się na odwagę i spotkałam z Michałem w kawiarni.

— Chcę wiedzieć jedno — zaczęłam drżącym głosem. — Czy coś łączyło cię z Magdą?

Michał spuścił wzrok.

— Kiedyś… coś tam było. Ale to przeszłość!

Poczułam jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody.

— Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś?

— Bo to nie miało znaczenia! Teraz liczymy się tylko my!

Ale ja już wiedziałam, że nie potrafię mu zaufać tak jak wcześniej. Wróciły wszystkie nasze wcześniejsze kłótnie o drobiazgi, jego tajemnicze wiadomości wieczorami, moje poczucie bycia zawsze na drugim miejscu.

Wieczorem zadzwoniła do mnie Magda.

— Przepraszam, jeśli poczułaś się źle przez moje zachowanie. Nie chciałam mieszać w waszym związku…

Nie odpowiedziałam jej nic konkretnego. Było mi po prostu przykro.

Minęły tygodnie. Michał próbował naprawić sytuację: kwiaty, wiadomości, obietnice poprawy. Ale ja już nie potrafiłam patrzeć na niego tak samo.

Dziś siedzę przy oknie i patrzę na ludzi spieszących się do pracy. Zastanawiam się: czy lepiej być samą niż czuć się samotną przy kimś? Czy warto wybaczać zdradzone zaufanie tylko dlatego, że boimy się zacząć od nowa?

Może ktoś z was zna odpowiedź?