Milczenie matki: Czy strach przed rozwodem jest silniejszy niż miłość do dziecka?

– Mamo, dlaczego nie mogę iść na plac zabaw z innymi dziećmi? – zapytał mnie Staś, patrząc na mnie swoimi wielkimi, ciemnymi oczami. W jego głosie słyszałam nie tylko smutek, ale i niezrozumienie. Zacisnęłam dłonie na kubku z herbatą, czując jak łzy napływają mi do oczu. Nie mogłam mu powiedzieć prawdy. Nie mogłam powiedzieć, że jego świat jest inny, bo ja… boję się powiedzieć o tym nawet własnemu mężowi.

Od miesięcy żyję w kłamstwie. Staś ma autyzm – zdiagnozowano go pół roku temu w poradni przy ulicy Sienkiewicza. Pani psycholog mówiła spokojnie, tłumaczyła wszystko krok po kroku, ale ja słyszałam tylko szum w uszach. Wróciłam wtedy do domu jak w transie. Michał, mój mąż, czekał na mnie z obiadem. – I jak było? – zapytał beztrosko. – Dobrze – skłamałam. I od tego momentu zaczęło się moje piekło.

Michał zawsze był wymagający. Chciał mieć idealną rodzinę: dom pod Warszawą, syna grającego w piłkę, żonę, która ogarnia wszystko z uśmiechem na twarzy. Gdyby dowiedział się o diagnozie Stasia… Nie wiem, co by zrobił. Może by mnie obwinił? Może uznałby, że to moja wina? Może po prostu by odszedł? Tego bałam się najbardziej.

Każdego dnia udawałam. Udawałam przed Michałem, przed sąsiadami, przed własną matką. Staś coraz częściej zamykał się w sobie. Przestał mówić do mnie pełnymi zdaniami, zaczął układać te same klocki godzinami. Michał tego nie widział – wracał późno z pracy, zmęczony i rozdrażniony. – Dlaczego Staś nie chce iść na basen? – pytał. – Może jest przeziębiony – odpowiadałam wymijająco.

W nocy leżałam obok Michała i patrzyłam w sufit. Czułam się jak oszustka. Czasem miałam ochotę go obudzić i wykrzyczeć mu całą prawdę: „Staś jest inny! Potrzebuje pomocy! Nie dam sobie rady sama!” Ale wtedy przypominałam sobie jego słowa sprzed lat: „Nie wybaczyłbym ci kłamstwa”.

Pewnego dnia Staś dostał ataku paniki w sklepie. Krzyczał, płakał, rzucał się na podłogę. Ludzie patrzyli na mnie z pogardą. – Co za niewychowane dziecko – szepnęła jakaś kobieta do swojej koleżanki. Chciałam zapaść się pod ziemię. Michała nie było wtedy z nami – był na delegacji w Poznaniu.

Wieczorem zadzwoniła do mnie moja mama. – Aniu, musisz coś zrobić. Staś potrzebuje specjalisty. Nie możesz tego dłużej ukrywać przed Michałem.

– Mamo, on mnie zostawi…

– A jeśli przez twoje milczenie Staś straci szansę na normalne życie?

Nie spałam całą noc. Rano spojrzałam na Stasia, który układał swoje klocki w idealnym rządku. Pomyślałam: „Może mama ma rację? Może już czas?”

Ale kiedy Michał wrócił do domu i zobaczył bałagan w salonie, wybuchnął: – Ile razy mam powtarzać, żeby tu był porządek?!

Zamarłam. Staś schował się za kanapą.

– Przepraszam – wyszeptałam.

– Ty zawsze tylko przepraszasz! – krzyknął Michał i trzasnął drzwiami od sypialni.

Wtedy zrozumiałam, że nie mam siły na kolejną awanturę. Że nie mam siły na prawdę.

Zaczęłam coraz częściej wychodzić z Stasiem do parku, gdzie nikt nas nie znał. Tam pozwalałam mu być sobą – biegać w kółko, śmiać się głośno, układać patyki w rzędy. Tam czułam się wolna od oczu Michała i sąsiadów.

Ale to nie mogło trwać wiecznie.

Pewnego wieczoru Michał wrócił wcześniej niż zwykle. Zastał mnie siedzącą na podłodze obok Stasia, który układał klocki według kolorów.

– Co ty robisz? – zapytał podejrzliwie.

– Pomagam Stasiowi…

– On jest dziwny ostatnio. Może powinien pójść do psychologa?

Serce mi stanęło.

– Myślisz… że coś jest z nim nie tak? – zapytałam cicho.

– Nie wiem! Ale nie chcę mieć w domu wariata!

Te słowa uderzyły mnie jak policzek.

Następnego dnia zadzwoniła do mnie pani psycholog z poradni.

– Pani Aniu, musimy zacząć terapię jak najszybciej. Proszę przyjść z mężem.

Przez chwilę milczałam.

– Mąż… nie może przyjść.

– Pani Aniu, Staś potrzebuje wsparcia obojga rodziców.

Po tej rozmowie długo płakałam w łazience. Staś stał pod drzwiami i cicho wołał: „Mamo?”

W końcu zebrałam się na odwagę i napisałam do Michała wiadomość: „Musimy porozmawiać o Stasiu”.

Wieczorem usiedliśmy naprzeciwko siebie przy kuchennym stole.

– Michał… Staś ma autyzm. Zdiagnozowano go pół roku temu.

Patrzył na mnie przez długą chwilę bez słowa.

– Dlaczego mi nie powiedziałaś?

– Bałam się… Bałam się, że odejdziesz.

Wstał gwałtownie od stołu.

– A może właśnie przez to odejdę?!

Trzasnął drzwiami i wyszedł z domu.

Zostałam sama z ciszą i poczuciem winy. Staś podszedł do mnie i przytulił się mocno.

Minęły dwa tygodnie odkąd Michał się wyprowadził. Nie odbiera telefonów, nie odpisuje na wiadomości. Staś coraz częściej pyta: „Gdzie jest tata?”

Nie wiem, co będzie dalej. Czy zrobiłam dobrze? Czy powinnam była powiedzieć wcześniej? Czy można być dobrą matką i jednocześnie tak bardzo się bać?

Czasem patrzę w lustro i pytam samą siebie: czy strach przed samotnością może być silniejszy niż miłość do własnego dziecka? Czy wy też kiedyś baliście się prawdy bardziej niż czegokolwiek innego?