„Pięć lat po rozwodzie mojego męża – a teściowa wciąż żyje przeszłością. Czy kiedykolwiek będę częścią tej rodziny?”
– Znowu przyszłaś po Antosia? – głos pani Haliny, mojej teściowej, przeszył ciszę kuchni jak nóż. Stałam w progu, trzymając kurtkę mojego pasierba, a jej spojrzenie było zimne jak lód.
– Tak, obiecałam mu kino – odpowiedziałam, starając się brzmieć pewnie, choć w środku wszystko we mnie drżało. Michał był jeszcze w pracy, więc to ja miałam odebrać Antosia od babci. Od pięciu lat próbuję być częścią tej rodziny, ale pani Halina nigdy nie pozwoliła mi zapomnieć, że jestem tylko „tą drugą”.
Czasem myślę, że ona nigdy nie zaakceptuje faktu, że jej syn się rozwiódł. Dla niej świat zatrzymał się pięć lat temu, gdy Michał i Agnieszka – jego pierwsza żona – rozstali się po dziesięciu latach małżeństwa. Dla pani Haliny Agnieszka była idealną synową: cicha, ułożona, zawsze z domowym ciastem na święta. Ja jestem inna – pracuję, mam swoje zdanie, nie piekę serników i nie dzwonię codziennie z pytaniem, czy czegoś nie potrzeba.
– Antoś już jadł – rzuciła teściowa z wyrzutem. – Nie wiem, czy powinnaś go zabierać na te twoje nowoczesne rozrywki. Dziecko potrzebuje stabilizacji.
Zacisnęłam zęby. Ile razy jeszcze usłyszę, że wszystko robię źle? Że nie jestem wystarczająco dobra dla jej wnuka? Że powinnam się wycofać i pozwolić Agnieszce wrócić na swoje miejsce?
Antoś wbiegł do kuchni z tornistrem na plecach.
– Cześć, Magda! Idziemy na film? – zapytał z entuzjazmem.
– Tak, kochanie. Ubierz kurtkę, bo zimno.
Pani Halina patrzyła na nas z mieszaniną smutku i gniewu. Wiem, że kocha wnuka nad życie i zrobiłaby wszystko, by znów mieć „prawdziwą rodzinę”. Czasem mam wrażenie, że jestem dla niej tylko przeszkodą na drodze do odzyskania tego, co straciła.
Wieczorem Michał wrócił do domu zmęczony. Usiadł przy stole i spojrzał na mnie z troską.
– Znowu coś się wydarzyło u mamy?
Westchnęłam ciężko.
– Michał, ona nie daje mi żyć. Ciągle porównuje mnie do Agnieszki. Mówi Antosiowi rzeczy, których nie powinna…
Michał spuścił wzrok.
– Wiem. Próbowałem z nią rozmawiać. Ale ona… ona po prostu nie potrafi pogodzić się z tym wszystkim.
Poczułam łzy pod powiekami. Czy to zawsze będzie tak wyglądało? Czy zawsze będę musiała walczyć o swoje miejsce?
Następnego dnia zadzwoniła Agnieszka.
– Cześć Magda. Słyszałam od Antosia, że byliście w kinie. Chciałam tylko powiedzieć… dziękuję, że dbasz o niego.
Zaskoczyła mnie jej szczerość. Przez lata unikałyśmy się nawzajem – każda z nas czuła się zagrożona obecnością tej drugiej. Ale teraz w jej głosie słyszałam ulgę.
– Staram się – odpowiedziałam cicho. – Wiem, że to dla niego trudne.
– Dla mnie też było – przyznała Agnieszka. – Ale widzę, że on ci ufa. I to jest najważniejsze.
Po tej rozmowie poczułam się trochę lżej. Może jednak jest dla mnie miejsce w tej rodzinie?
Ale pani Halina nie odpuszczała. W niedzielę podczas obiadu znów zaczęła temat:
– Agnieszka była taka dobra dla Antosia… Zawsze wiedziała, co mu potrzeba. A teraz…
Nie wytrzymałam.
– Pani Halino, proszę mi zaufać. Kocham Antosia i chcę dla niego jak najlepiej. Rozumiem, że tęskni pani za dawnymi czasami, ale one już nie wrócą.
W pokoju zapadła cisza. Michał ścisnął moją dłoń pod stołem. Antoś patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami.
Teściowa spuściła głowę.
– Może masz rację… Ale trudno mi pogodzić się z tym wszystkim.
Wyszłam na balkon zaczerpnąć powietrza. Patrzyłam na szare bloki i zastanawiałam się, ile jeszcze wytrzymam tę walkę o akceptację. Czy kiedykolwiek przestanę być „tą drugą”? Czy kiedyś usłyszę od niej: „Dziękuję”? A może zawsze będę tylko cieniem przeszłości?
Czasem myślę: ile można walczyć o miejsce przy stole, który ktoś inny już dawno uznał za swój? Czy naprawdę rodzina to coś więcej niż wspólna krew i wspomnienia? Co wy byście zrobili na moim miejscu?