Nie zaproszono mnie na ślub mojej córki – wyznanie matki z polskiej wsi
– Mamo, nie przyjeżdżaj do Warszawy. Proszę cię, nie rób mi wstydu – usłyszałam przez telefon głos Kasi, mojej jedynej córki. Stałam wtedy przy kuchennym stole, obierając ziemniaki na obiad. Ręce mi zadrżały, nóż upadł na podłogę. Przez chwilę myślałam, że się przesłyszałam. Ale nie. Kasia powtórzyła: – Po prostu… nie chcę, żebyś była na ślubie. Tak będzie lepiej dla wszystkich.
Nie pamiętam, jak długo stałam wtedy w ciszy. W głowie dudniło mi tylko jedno pytanie: „Za co?” Przecież oddałam jej wszystko. Byłam sama – ojciec Kasi odszedł, gdy miała trzy lata. Pracowałam w polu, sprzątałam u sąsiadów, żeby miała na książki i nowe buty do szkoły. Nigdy nie narzekałam, nawet gdy bolały mnie plecy i ręce miałam popękane od pracy.
Kasia zawsze była ambitna. Już w podstawówce mówiła, że chce być kimś „ważnym”. Gdy dostała się do liceum w Lublinie, płakałam ze szczęścia i ze strachu. Bałam się, że ją stracę. Ale tłumaczyłam sobie: „To dla jej dobra”.
Pamiętam jej pierwsze powroty do domu na święta. Przywoziła nowe słowa, inne ubrania, patrzyła na nas – mnie i sąsiadki – jakbyśmy były z innego świata. Kiedyś powiedziała: – Mamo, nie mów tak głośno przy moich znajomych. Oni nie rozumieją wiejskich żartów.
Z czasem coraz rzadziej dzwoniła. Zamiast „mamo”, mówiła „Maria”. Bolało mnie to, ale tłumaczyłam sobie: „Taka moda, takie czasy”.
A potem przyszedł ten telefon o ślubie. Wiedziałam już wcześniej, że poznała kogoś – Michała, prawnika z Warszawy. Nigdy go nie widziałam na oczy. Kasia mówiła tylko: – On jest z dobrej rodziny. Jego rodzice są lekarzami.
Po tej rozmowie długo nie mogłam spać. Chodziłam po domu jak cień. Sąsiadka Zosia pytała: – Co się dzieje, Mario? Ty taka blada chodzisz.
Nie miałam siły mówić prawdy. Wstydziłam się. Jak powiedzieć ludziom we wsi, że własna córka się mnie wstydzi? Że nie chce mnie na najważniejszym dniu swojego życia?
W dniu ślubu Kasi siedziałam sama przy stole. Na stole stał barszcz i kilka pierogów – jej ulubione danie z dzieciństwa. Patrzyłam przez okno na drogę prowadzącą do miasta i wyobrażałam sobie ją w białej sukni. Czy była szczęśliwa? Czy choć przez chwilę pomyślała o mnie?
Wieczorem przyszła do mnie Zosia z ciastem. – Mario, głowa do góry – powiedziała cicho i mocno mnie przytuliła.
Kilka dni później zobaczyłam zdjęcia ze ślubu Kasi na Facebooku. Uśmiechnięta, otoczona ludźmi w eleganckich strojach. Pod zdjęciem komentarze: „Piękna para!”, „Gratulacje!” Nikt nie pytał o matkę panny młodej.
Przez następne tygodnie żyłam jakby obok siebie. Ludzie we wsi szeptali za moimi plecami: – Słyszałaś? Kasia Marii wyszła za mąż w Warszawie i matki nie zaprosiła! Jedni współczuli, inni kręcili głowami z niedowierzaniem.
Najgorsze były noce. Leżałam w łóżku i wracały do mnie obrazy z dzieciństwa Kasi: jak biega boso po łące, jak tuli się do mnie po burzy, jak płacze po rozbitym kolanie. Czy naprawdę zrobiłam coś źle? Czy mogłam być lepszą matką?
Po miesiącu zadzwoniła do mnie teściowa Kasi – pani Halina. – Pani Mario, proszę się nie martwić. Kasia jest bardzo zestresowana nowym życiem w Warszawie. Może kiedyś wszystko się ułoży.
Ale ja wiedziałam, że to nie stres. To wstyd przed własnymi korzeniami. Przed matką, która nie zna francuskiego i nie umie jeść sushi pałeczkami.
Pewnego dnia przyszła do mnie listonoszka z kopertą bez znaczka. W środku był list od Kasi:
„Mamo,
Przepraszam Cię za wszystko. Wiem, że Cię zraniłam. Bałam się, że Michał i jego rodzina będą się ze mnie śmiać przez to, skąd pochodzę. Chciałam zacząć nowe życie bez przypominania sobie o tym, jak było ciężko. Ale teraz widzę, że bez Ciebie to życie jest puste.
Kasia”
Czytałam ten list dziesiątki razy. Płakałam nad nim całą noc.
Nie wiem jeszcze, czy potrafię wybaczyć Kasi od razu. Może potrzeba czasu? Może ona musi dorosnąć do tego, by być dumna ze swoich korzeni?
Czasem patrzę na swoje spracowane dłonie i myślę: czy naprawdę bycie matką to tylko dawanie? Czy dziecko ma prawo wymazać swoją przeszłość?
A Wy? Czy potrafilibyście wybaczyć własnemu dziecku taki ból? Czy miłość matki naprawdę jest bezwarunkowa?