Niewidzialna nić: Przyjaźń wystawiona na próbę przez macierzyństwo

— Znowu nie odbiera — mruknęłam, patrząc na migający ekran telefonu. Był piątek wieczór, a ja już trzeci raz w tym tygodniu próbowałam dodzwonić się do Marty. Jeszcze pół roku temu to ona pierwsza pisała do mnie: „Idziemy na wino?” albo „Muszę ci coś opowiedzieć!”. Teraz jej świat kręcił się wokół małego Stasia, a ja czułam się jak niechciany gość w jej nowym życiu.

Pamiętam, jak trzymałam ją za rękę na porodówce. Byłam wtedy bardziej przerażona niż ona. Marta śmiała się przez łzy: — Jeśli umrę, powiedz mojej mamie, że to przez ciebie! — żartowała, choć jej oczy mówiły coś innego. Wtedy myślałam, że nic nas nie rozdzieli. Byłyśmy jak siostry — razem od podstawówki, razem na studiach, razem na wszystkich imprezach i w najgorszych dołkach.

Ale po narodzinach Stasia wszystko się zmieniło. Najpierw były krótkie wiadomości: „Nie dam rady dziś wyjść, Staś nie śpi”, „Może za tydzień?”, „Przepraszam, padam z nóg”. Potem przestała odpowiadać w ogóle. Czułam się coraz bardziej samotna i zdezorientowana. Próbowałam zrozumieć — przecież to normalne, że dziecko zmienia życie. Ale czy naprawdę aż tak?

W końcu zebrałam się na odwagę i pojechałam do niej bez zapowiedzi. Stała w kuchni w rozciągniętym dresie, z włosami związanymi byle jak gumką. W oczach miała cienie, których wcześniej nie znałam.

— O, cześć… — powiedziała zaskoczona. — Przepraszam za bałagan.

— Marto, co się dzieje? — zapytałam bez ogródek. — Nie odbierasz telefonów, nie odpisujesz… Zniknęłaś.

Westchnęła ciężko i spojrzała na mnie tak, jakby chciała mi coś powiedzieć, ale nie wiedziała od czego zacząć.

— Nie wiem… Po prostu… Nie mam siły. Staś budzi się co dwie godziny. Michał wraca późno z pracy i nawet nie zauważa, że płaczę pod prysznicem. Czasem mam wrażenie, że już nie jestem sobą. Jestem tylko matką.

Usiadłam obok niej przy stole. Przez chwilę milczałyśmy.

— Tęsknię za tobą — powiedziałam cicho.

Marta uśmiechnęła się smutno.

— Ja też tęsknię… Ale nie wiem, jak to pogodzić. Każdy dzień wygląda tak samo: karmienie, przewijanie, płacz… Nawet nie pamiętam, kiedy ostatnio spałam dłużej niż trzy godziny.

Chciałam ją przytulić, ale czułam się niezręcznie. Zawsze była tą silną, a teraz widziałam w niej kogoś zupełnie innego — zagubioną dziewczynę, która nie wie, jak odnaleźć siebie w nowej roli.

— Może mogę jakoś pomóc? — zaproponowałam niepewnie.

— Nie chcę cię obciążać… Masz swoje życie.

— Ale ty jesteś jego częścią! — wybuchłam nagle. — Zawsze byłaś! A teraz czuję się tak, jakbyś mnie wyrzuciła na margines.

Marta spuściła wzrok i zaczęła bawić się łyżeczką.

— Przepraszam… Po prostu nie umiem być dobrą matką i dobrą przyjaciółką jednocześnie. Boję się, że zawiodę wszystkich.

Wtedy usłyszałyśmy płacz Stasia z sypialni. Marta zerwała się z miejsca i pobiegła do niego. Zostałam sama przy stole, patrząc na kubek z zimną herbatą i stertę pieluch na parapecie.

Kiedy wróciła z dzieckiem na rękach, spojrzała na mnie z wyrzutem sumienia.

— Wiem, że cię zaniedbałam… Ale czasem mam wrażenie, że już nigdy nie będzie jak dawniej.

Patrzyłam na nią i czułam narastającą frustrację. Czy naprawdę muszę konkurować z jej dzieckiem o uwagę? Czy to egoistyczne?

Przez następne tygodnie próbowałyśmy utrzymać kontakt — krótkie wiadomości, zdjęcia Stasia wysyłane przez WhatsAppa, czasem szybka kawa między karmieniami. Ale to już nie było to samo. Nasza rozmowa krążyła wokół pieluch, kolki i braku snu. Czułam się coraz bardziej obca w jej świecie.

Pewnego dnia spotkałyśmy się w parku. Marta wyglądała lepiej — miała makijaż i uśmiech na twarzy. Ale kiedy zaczęłam opowiadać o swojej pracy i nowym chłopaku, zobaczyłam w jej oczach cień znudzenia.

— Przepraszam… Po prostu trudno mi się skupić na czymkolwiek innym niż Staś — powiedziała szczerze.

Wtedy coś we mnie pękło.

— A co ze mną? Co z nami? Czy naprawdę już nic nas nie łączy poza wspomnieniami?

Marta milczała długo. W końcu powiedziała:

— Może musimy nauczyć się być przyjaciółkami na nowo… Inaczej niż kiedyś.

Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Czy potrafię zaakceptować tę zmianę? Czy jestem gotowa być tylko dodatkiem do jej nowego życia?

Wieczorem długo siedziałam nad pustym ekranem telefonu. Chciałam napisać do Marty coś ważnego, ale słowa ugrzęzły mi w gardle. Czy każda przyjaźń musi przejść próbę czasu i zmian? A może są takie nici, które mimo wszystko pozostają niewidzialne — i tylko od nas zależy, czy je zerwiemy?