Zdrada, która złamała mi serce – i jak odnalazłam przebaczenie dzięki wierze

– Jak mogłeś mi to zrobić, Piotr? – mój głos drżał, a w oczach miałam łzy, które paliły jak ogień. Stałam w kuchni, trzymając w rękach jego telefon, na którym właśnie przeczytałam wiadomości. „Tęsknię za tobą. Kiedy znowu się zobaczymy?” – napisała do niego Anna, nasza sąsiadka z drugiego piętra.

Piotr patrzył na mnie z mieszaniną wstydu i bezradności. – Magda… Ja… To był błąd. Przysięgam, nic dla mnie nie znaczyła…

Wtedy świat się zatrzymał. Przez chwilę słyszałam tylko własny oddech i bicie serca. Wszystko inne przestało istnieć: dzieci bawiące się w pokoju obok, zapach świeżo upieczonego chleba, nawet dźwięk tramwaju za oknem. Byliśmy tylko my – ja i on, a między nami przepaść.

Nie pamiętam, jak długo tam staliśmy. W końcu Piotr wyszedł, trzaskając drzwiami. Zostałam sama, z poczuciem upokorzenia i rozpaczy. Przez kolejne dni funkcjonowałam jak automat: robiłam śniadania dzieciom, chodziłam do pracy w urzędzie miasta, odpowiadałam na maile. Ale w środku czułam się martwa.

Wieczorami zamykałam się w łazience i płakałam tak cicho, by dzieci nie słyszały. Najgorsze było to, że nie potrafiłam przestać analizować każdego szczegółu: kiedy to się zaczęło? Czy byłam ślepa? Czy mogłam coś zrobić inaczej? Zaczęłam nienawidzić siebie za to, że nie zauważyłam sygnałów.

Mama zadzwoniła po tygodniu. – Magda, musisz z kimś porozmawiać. Nie możesz tego dusić w sobie.

Ale ja nie chciałam rozmawiać. Wstydziłam się. W naszym bloku wszyscy wiedzieli wszystko o wszystkich. Bałam się plotek, współczujących spojrzeń sąsiadek na klatce schodowej.

Pewnej nocy nie wytrzymałam. Uklękłam przy łóżku i zaczęłam się modlić. Nie pamiętam nawet słów – to była raczej rozpaczliwa prośba: „Boże, pomóż mi. Nie wiem, co robić.”

Następnego dnia poszłam do kościoła. Było pusto, tylko starsza pani zapalała świeczkę pod figurą Matki Boskiej. Usiadłam w ławce i pozwoliłam sobie płakać. Po raz pierwszy poczułam ulgę – jakby ktoś zdjął mi z ramion ciężar.

Zaczęłam chodzić na msze codziennie rano przed pracą. Ksiądz Marek zauważył mnie po kilku dniach.

– Dzień dobry, Magdo. Wszystko w porządku?

Nie odpowiedziałam od razu. W końcu wyszeptałam: – Mój mąż mnie zdradził.

Ksiądz nie był zaskoczony. – To się zdarza częściej, niż myślisz. Ale to nie znaczy, że musisz być sama ze swoim bólem.

Rozmawialiśmy długo. Ksiądz Marek zachęcił mnie do modlitwy o siłę do przebaczenia – nie dla Piotra, ale dla siebie samej. – Przebaczenie to nie zapomnienie – powiedział. – To decyzja, by nie pozwolić bólowi zatruwać ci życia.

Nie było łatwo. Piotr próbował wrócić do domu po dwóch tygodniach. Przyniósł kwiaty i przepraszał na kolanach.

– Magda, kocham cię. Popełniłem największy błąd w życiu. Proszę, daj mi szansę.

Chciałam go wyrzucić za drzwi. Ale spojrzałam na nasze dzieci – Zosię i Michała – i zobaczyłam w ich oczach strach i nadzieję jednocześnie.

Zgodziłam się na terapię małżeńską. Przez miesiące rozmawialiśmy z panią psycholog o wszystkim: o moim poczuciu zdrady, o jego samotności w naszym związku, o tym, jak bardzo oboje zawiedliśmy siebie nawzajem.

Najtrudniejsze było wybaczyć samej sobie: za to, że nie byłam idealną żoną; za to, że czasem miałam dość codzienności; za to, że przez lata tłumiłam własne potrzeby.

W tym czasie wiara stała się moją kotwicą. Modliłam się codziennie o siłę do przebaczenia – nie tylko Piotrowi, ale też sobie samej. Zaczęłam czytać Pismo Święte i znalazłam tam słowa, które stały się moim mottem: „Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia”.

Po roku zdecydowałam się dać Piotrowi drugą szansę. To nie była łatwa decyzja – rodzice byli przeciwni, przyjaciółki mówiły: „Raz zdradził, zdradzi znowu”. Ale ja czułam w sercu spokój.

Dziś jesteśmy razem. Nasze małżeństwo nie jest idealne – czasem wracają stare lęki i żal. Ale nauczyliśmy się rozmawiać ze sobą szczerze i wspólnie modlić się o siłę na każdy dzień.

Często zastanawiam się: czy naprawdę można wybaczyć wszystko? Czy przebaczenie to akt odwagi czy słabości? Może właśnie w przebaczeniu kryje się największa siła człowieka… Co o tym myślicie?