Była żona mojego męża domaga się więcej pieniędzy poza alimentami. Jak sobie z nią radzić?
Myśleliśmy z Eliszem, że wszystko mamy poukładane, gdy wzięliśmy ślub. Oboje byliśmy świadomi obowiązków wynikających z jego przeszłości, w tym płatności alimentacyjnych na rzecz jego byłej żony, Klaudii, dla ich córki, Madzi. Początkowo wszystko wydawało się iść gładko. Elisz był zaangażowany w wsparcie Madzi, a my oboje chcieliśmy dla niej jak najlepiej. Jednak nie minęło dużo czasu, zanim Klaudia zaczęła domagać się więcej.
Na początku prośby wydawały się rozsądne. Klaudia argumentowała, że koszty życia wzrosły i że Madzia potrzebuje więcej niż to, co pokrywają alimenty. Elisz, chcąc zapewnić dobrostan swojej córki, zgodził się na niektóre dodatkowe wydatki. Ale z czasem żądania Klaudii stawały się coraz częstsze i większe. Insistowała, że alimenty powinny pokrywać tylko podstawowe potrzeby Madzi, takie jak jedzenie i ubranie, a wszystko poza tym – materiały szkolne, zajęcia dodatkowe, wydatki medyczne – powinny być pokrywane osobno.
Elisz próbował rozsądzić Klaudię, tłumacząc, że płatności alimentacyjne były obliczane na podstawie jego dochodów i miały na celu pokrycie wszystkich potrzeb Madzi. Poszedł nawet tak daleko, że pokazał jej swój budżet, podkreślając, jak bardzo rozciągał swoje finanse, aby sprostać jej żądaniom. Ale Klaudia była nieugięta. Oskarżyła nas o brak troski o przyszłość Madzi i zagroziła podjęciem działań prawnych, jeśli nie zgodzimy się na jej prośby.
Czując się uwięzionymi i sfrustrowanymi, Elisz i ja szukaliśmy porady prawnej. Nasz prawnik poinformował nas, że umowa alimentacyjna jest prawnie wiążąca i że wszelkie zmiany muszą zostać zatwierdzone przez sąd. Zasugerował, abyśmy dokumentowali wszystkie żądania Klaudii i nasze odpowiedzi oraz przygotowali się na możliwość stanięcia przed sądem.
Miesiące mijały, a sytuacja tylko się pogarszała. Nieustanne żądania Klaudii obciążały nasze małżeństwo. Elisz był rozdarty między swoją odpowiedzialnością wobec Madzi a życiem ze mną. Nasze finanse były napięte do granic możliwości, a stres wynikający z ciągłego konfliktu odbijał się na nas obojgu.
W końcu znaleźliśmy się w sądzie, walcząc w bitwie, która wydawała się nie mieć końca. Sędzia przeanalizował sprawę, biorąc pod uwagę płatności alimentacyjne, dochody Elisa i żądania Klaudii. Po tym, co wydawało się wiecznością, sędzia orzekł, że płatności alimentacyjne są wystarczające i że wszelkie dodatkowe wydatki powinny być dzielone równo między Elisa i Klaudię.
Klaudia była wściekła na decyzję. Oskarżyła nas o manipulowanie systemem i przysięgła, że to nie koniec. Wychodząc z sali sądowej, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że to zwycięstwo było puste. Bitwa prawna wyczerpała nas – finansowo i emocjonalnie – i wiedziałam, że uraza Klaudii tylko doprowadzi do więcej konfliktów w przyszłości.
Elisz i ja wróciliśmy do domu, wyczerpani i niepewni co do tego, co przyniesie przyszłość. Wygraliśmy bitwę, ale za jaką cenę? Ciągłe napięcie i walki odbiły się na naszym związku, i nie mogłam pozbyć się uczucia, że to jeszcze nie koniec. Pomimo naszych najlepszych starań, wydawało się, że nie możemy uciec od cienia przeszłości Elisa.