Tydzień, który zmienił wszystko: Opowieść o rodzinnych sekretach i przebaczeniu
— Nie bój się, nie zatrzymam się długo. Pomieszkam tydzień, dopóki nie znajdę mieszkania. Mam nadzieję, że mnie nie wyrzucisz? — głos mojej siostry, Marii, rozbrzmiał w kuchni z nutą ironii, której nie znosiłam od dzieciństwa. Stała w progu z walizką, jakby jej obecność była czymś oczywistym.
Zatrzymałam się w pół ruchu, trzymając talerz z jajecznicą. Przez chwilę miałam ochotę powiedzieć jej, żeby wyszła, ale słowa ugrzęzły mi w gardle. — Zostań, skoro musisz — odpowiedziałam chłodno i postawiłam śniadanie na stole. W głowie kłębiły mi się myśli: dlaczego właśnie teraz? Dlaczego zawsze muszę być tą odpowiedzialną?
Poszłam obudzić Zosię, moją osiemnastoletnią wnuczkę. — Zosia, wstawaj. Spóźnisz się na uczelnię — powiedziałam, otwierając drzwi do jej pokoju. Zosia coś zamruczała i narzuciła kołdrę na głowę. — Znowu siedziałaś do północy przy telefonie? — zapytałam z wyrzutem.
— Babciu, jeszcze pięć minut… — jęknęła Zosia.
Westchnęłam ciężko. Odkąd moja córka wyjechała do pracy za granicę, to ja byłam odpowiedzialna za Zosię. Starałam się być dla niej wsparciem, choć czasem czułam się bardziej jak strażnik niż babcia.
Wróciłam do kuchni. Maria już rozpakowywała swoje rzeczy na stole. — Mam nadzieję, że nie będziesz robić scen — rzuciła przez ramię. — To tylko kilka dni.
— Nie przyszło mi to do głowy — odparłam sucho.
Przez kolejne dni atmosfera w domu była napięta jak struna. Maria zachowywała się tak, jakby była u siebie. Zosia patrzyła na nas z niepokojem, wyczuwając napięcie. Wieczorami zamykała się w swoim pokoju i słuchała muzyki, uciekając od naszych kłótni.
Pewnego wieczoru, kiedy siedziałyśmy z Marią przy herbacie, nie wytrzymałam.
— Dlaczego naprawdę tu jesteś? — zapytałam cicho.
Maria spojrzała na mnie z wyrazem zmęczenia na twarzy. — Straciłam pracę. Adam mnie zostawił. Nie mam dokąd pójść. Myślałam, że chociaż ty mnie nie odtrącisz.
Poczułam ukłucie współczucia, ale zaraz potem wróciły stare żale.
— Przez całe życie robiłaś wszystko po swojemu. Nigdy nie liczyłaś się z nikim poza sobą — powiedziałam ostro.
— A ty zawsze musiałaś być tą idealną! — wybuchła Maria. — Matka cię faworyzowała, a ja byłam tą gorszą!
— To nieprawda! — krzyknęłam. — Sama sobie to wmówiłaś!
W drzwiach stanęła Zosia, blada jak ściana.
— Babciu… ciociu… możecie przestać? — zapytała cicho.
Zamilkłyśmy obie. Przez chwilę w kuchni panowała cisza tak gęsta, że można ją było kroić nożem.
Następnego dnia Maria wyszła rano i długo nie wracała. Zosia przyszła do mnie z pytaniem:
— Babciu, dlaczego tak się kłócicie?
Usiadłam obok niej na kanapie i pogładziłam ją po włosach.
— To długa historia, kochanie. Czasem w rodzinie są rzeczy, których nie da się łatwo wybaczyć.
Zosia spojrzała na mnie poważnie.
— Ale przecież jesteście siostrami. Powinnyście się wspierać.
Te słowa uderzyły mnie mocniej niż jakakolwiek kłótnia z Marią.
Wieczorem Maria wróciła pijana. Położyłam ją do łóżka i przykryłam kocem. Patrzyłam na jej twarz i widziałam w niej tę samą dziewczynkę, która kiedyś płakała po nocach z powodu naszych rodziców.
Następnego ranka usiadłyśmy razem przy stole. Maria była blada i milcząca.
— Przepraszam za wczoraj — powiedziała cicho.
— Ja też przepraszam — odpowiedziałam równie cicho.
Przez chwilę patrzyłyśmy na siebie bez słów. Wiedziałam, że to nie rozwiąże wszystkich problemów, ale może to początek czegoś nowego?
Tydzień minął szybciej niż się spodziewałam. Maria znalazła pokój do wynajęcia i zaczęła powoli układać sobie życie na nowo. Kiedy wychodziła z walizką w ręku, zatrzymała się w drzwiach.
— Dziękuję ci, Halina… Za wszystko.
Uśmiechnęłam się smutno.
— Jesteśmy rodziną. Nawet jeśli czasem o tym zapominamy.
Kiedy drzwi za nią się zamknęły, poczułam ulgę… ale też pustkę. Czy naprawdę można wybaczyć wszystko? Czy rodzina to tylko więzy krwi, czy coś więcej?
Może czasem trzeba pozwolić odejść przeszłości i spróbować zacząć od nowa? Co wy byście zrobili na moim miejscu?