Kochał, ale nie mnie – historia o miłości, której zabrakło odwzajemnienia

Stałam przy oknie i patrzyłam na podwórko, gdzie mój mąż Krzysztof rozmawiał z sąsiadką Magdą. Znowu. Już któryś dzień z rzędu. Stali przy jej samochodzie, a Magda coś żywo opowiadała, wymachując rękami. Krzysztof słuchał uważnie, przytakując, czasem się śmiejąc. Odsunęłam się od okna, żeby mnie nie zauważyli. W piersi zagościło znajome uczucie – mieszanka żalu, niepokoju i wstydu. Czy to już zazdrość? Czy tylko strach przed tym, że to, co budowaliśmy przez lata, właśnie się rozpada?

Jeszcze kilka lat temu byłam pewna, że Krzysztof kocha tylko mnie. Poznaliśmy się na studiach w Krakowie – on był duszą towarzystwa, ja raczej cicha i zamknięta w sobie. To on pierwszy do mnie podszedł, zaprosił na kawę, potem na spacer po Plantach. Zawsze powtarzał, że lubi moją delikatność i spokój. Po ślubie przeprowadziliśmy się do małego miasteczka pod Warszawą. Mieliśmy dwójkę dzieci – Zosię i Michała – i wydawało się, że niczego nam nie brakuje.

Ale od kiedy Magda wprowadziła się do sąsiedniego domu, coś zaczęło się zmieniać. Była energiczna, pewna siebie, zawsze uśmiechnięta. Miała dwójkę dzieci w wieku naszych i męża, który często wyjeżdżał za granicę do pracy. Krzysztof zaczął jej pomagać – raz przy samochodzie, raz przy naprawie płotu. Najpierw myślałam, że to zwykła sąsiedzka uprzejmość. Ale potem zauważyłam, że coraz częściej rozmawiają na podwórku, śmieją się razem, a Krzysztof wraca do domu zamyślony.

Pewnego wieczoru zebrałam się na odwagę i zapytałam:
– Krzysiek, co tak często rozmawiacie z Magdą?
Spojrzał na mnie zaskoczony.
– O niczym ważnym. Pomagam jej czasem, bo sama sobie nie radzi.
– Ale przecież ona ma męża.
– No tak, ale go nie ma w domu. Przecież nie zostawię jej samej z tym wszystkim.
Nie ciągnęłam tematu. Bałam się usłyszeć coś, czego nie chciałam wiedzieć.

Z czasem zaczęłam czuć się coraz bardziej samotna. Krzysztof był obecny fizycznie, ale jakby nieobecny duchem. Wieczorami siedział przy komputerze albo wychodził na papierosa do ogrodu. Kiedy próbowałam z nim rozmawiać o nas, zbywał mnie krótkimi odpowiedziami.

Pewnej nocy nie mogłam zasnąć. Wstałam i zeszłam do kuchni po wodę. Przez uchylone drzwi zobaczyłam światło na tarasie. Krzysztof siedział tam z telefonem w ręku i pisał wiadomość. Usłyszałam dźwięk powiadomienia – odpowiedź przyszła niemal natychmiast. Zamarłam. Przez chwilę chciałam podejść i zapytać wprost: „Do kogo piszesz?” Ale zabrakło mi odwagi.

Następnego dnia postanowiłam porozmawiać z Magdą. Spotkałyśmy się przypadkiem przed sklepem.
– Cześć Magda – zaczęłam niepewnie.
– Cześć Aniu! – odpowiedziała z uśmiechem.
– Dużo ostatnio rozmawiacie z Krzyśkiem…
Zawahała się na moment.
– Tak… Wiesz, on jest bardzo pomocny. Czasem po prostu potrzebuję pogadać z kimś dorosłym.
– Rozumiem – odpowiedziałam cicho.
Patrzyła na mnie przez chwilę uważnie.
– Aniu… Nie chcę ci sprawiać przykrości. Naprawdę nic złego się nie dzieje.
Uśmiechnęła się uspokajająco, ale ja poczułam tylko większy ciężar na sercu.

Wróciłam do domu i długo płakałam w łazience. Dzieci bawiły się w pokoju obok, a ja próbowałam zebrać myśli. Czy to ja zrobiłam coś źle? Czy przestałam być dla niego atrakcyjna? Może za bardzo skupiłam się na dzieciach i domu?

Wieczorem usiedliśmy razem przy kolacji. Cisza była gęsta jak mgła.
– Krzysiek… – zaczęłam drżącym głosem – Czy ty mnie jeszcze kochasz?
Podniósł wzrok znad talerza.
– Aniu… Oczywiście, że cię kocham.
Ale jego głos był pusty, bez emocji. Spojrzał na mnie przez chwilę i wrócił do jedzenia.

Minęły tygodnie. Nasze rozmowy były coraz rzadsze i coraz bardziej powierzchowne. Dzieci wyczuwały napięcie – Zosia zaczęła mieć problemy w szkole, Michał stał się nerwowy i płaczliwy. Czułam się jak cień samej siebie.

Pewnego dnia znalazłam w kieszeni Krzysztofa paragon z kawiarni w Warszawie – data pokrywała się z dniem, kiedy miał być w pracy do późna. Nie wytrzymałam.
– Byłeś wtedy z Magdą? – zapytałam prosto z mostu.
Zamilkł na chwilę.
– Tak… Spotkaliśmy się na kawie. Musiała pogadać o swoich problemach z mężem.
– A ty? O czym ty chciałeś pogadać?
Nie odpowiedział. Wyszedł z domu trzaskając drzwiami.

Tej nocy długo nie spałam. Przewracałam się z boku na bok, analizując każdą rozmowę, każdy gest z ostatnich miesięcy. Rano spojrzałam w lustro i zobaczyłam zmęczoną kobietę z podkrążonymi oczami.

Postanowiłam zawalczyć o siebie. Zapisałam się na jogę w pobliskim domu kultury, zaczęłam spotykać się z koleżankami ze szkoły dzieci. Powoli odzyskiwałam równowagę, choć serce bolało nadal.

Krzysztof coraz częściej nocował poza domem – tłumaczył to pracą lub wyjazdami służbowymi. Dzieci pytały o tatę coraz rzadziej.

W końcu usiedliśmy razem przy stole i powiedziałam:
– Krzysiek… Nie chcę już tak żyć. Jeśli kochasz Magdę albo kogoś innego – powiedz mi to wprost.
Spojrzał na mnie długo i ciężko westchnął.
– Aniu… Ja już sam nie wiem, czego chcę…
To był koniec naszego małżeństwa, choć jeszcze przez kilka miesięcy mieszkaliśmy razem dla dzieci.

Dziś jestem sama z dziećmi w naszym domu pod Warszawą. Czasem widuję Krzysztofa na podwórku u Magdy – rozmawiają jak dawniej, śmieją się razem. Już nie boli tak bardzo jak kiedyś. Zaczynam wierzyć, że zasługuję na szczerość i prawdziwe uczucie.

Czasem pytam siebie: czy można kochać kogoś tak bardzo, że przestaje się kochać samą siebie? I czy warto trwać w czymś tylko ze strachu przed samotnością? Może lepiej nauczyć się być szczęśliwą samą ze sobą?