Zostałem gościem we własnym domu: Historia o rodzeństwie, pieniądzach i rodzinnych sekretach

— Nie przesadzaj, Krzysiek, przecież to tylko na chwilę — usłyszałem głos mamy, gdy znowu próbowałem poruszyć temat mojego mieszkania. Stałem w kuchni, z kubkiem zimnej już kawy, patrząc przez okno na szare podwórko. W pokoju obok Natalia rozmawiała przez telefon, śmiejąc się głośno, jakby nic się nie stało.

— Mamo, ta „chwila” trwa już osiem miesięcy. Chciałbym wrócić do siebie — powiedziałem cicho, ale stanowczo.

Mama spojrzała na mnie z wyrzutem. — Twoja siostra ma teraz trudny czas. Musisz być wyrozumiały. Wynajmujemy twoje mieszkanie, żeby spłacić jej długi. Przecież to rodzina.

Rodzina. To słowo ostatnio brzmiało dla mnie jak wyrok. Odkąd Natalia wpadła w tarapaty finansowe — najpierw kredyt na samochód, potem szybkie pożyczki na „inwestycje”, które okazały się oszustwem — wszystko w naszym domu kręciło się wokół niej. Ja? Ja byłem tylko tłem.

Pamiętam dzień, w którym dowiedziałem się, że moje mieszkanie będzie wynajmowane obcym ludziom. Wróciłem z pracy, a mama siedziała przy stole z Natalią i jakimś mężczyzną w garniturze. — Krzysiu, to pan Marek z agencji nieruchomości. Chcemy wynająć twoje mieszkanie na kilka miesięcy — powiedziała mama tonem nieznoszącym sprzeciwu.

— Ale… przecież to moje mieszkanie! — próbowałem protestować.

— Natalia potrzebuje pomocy. Ty możesz się poświęcić — dodała mama.

Od tamtej pory czułem się jak gość we własnym życiu. Każdy dzień zaczynał się od tej samej rutyny: szybkie śniadanie, praca, powrót do domu, gdzie czekały mnie napięte rozmowy i wieczne pretensje. Tata milczał, jakby nie chciał się mieszać. Czasem tylko rzucał mi porozumiewawcze spojrzenie znad gazety.

Pewnego wieczoru usłyszałem Natalię płaczącą w łazience. Przez chwilę miałem ochotę wejść i zapytać, czy wszystko w porządku, ale przypomniałem sobie wszystkie sytuacje, w których to ona była powodem mojego bólu. Zamiast tego poszedłem do swojego pokoju i zamknąłem drzwi.

Z czasem zacząłem zauważać coraz więcej rys na obrazie naszej rodziny. Mama coraz częściej wypominała mi brak empatii. — Ty zawsze byłeś taki chłodny, Krzysiek. Natalia ma serce na dłoni — mówiła przy każdej okazji.

A ja? Ja czułem się coraz bardziej niewidzialny. Nawet podczas rodzinnych obiadów rozmowy krążyły wokół problemów Natalii: „Jak spłacić kolejną ratę?”, „Czy komornik może wejść na konto?”, „Może jeszcze jedna pożyczka?”.

Pewnego dnia wróciłem do domu wcześniej niż zwykle i usłyszałem rozmowę mamy z Natalią:

— Mamo, a jeśli Krzysiek się dowie o tych pieniądzach od babci?
— Cicho! Nie musi wiedzieć. To dla twojego dobra.

Zamarłem w progu. O jakich pieniądzach mowa? Babcia zmarła rok temu i zostawiła niewielką sumę na koncie oszczędnościowym. Mama zawsze powtarzała, że wszystko zostało podzielone po równo.

Tego wieczoru nie mogłem zasnąć. W głowie kłębiły mi się pytania: Czy naprawdę jestem aż tak nieważny? Czy moja rodzina traktuje mnie tylko jako źródło pieniędzy i wygodnych rozwiązań?

Następnego dnia postanowiłem porozmawiać z tatą.

— Tato, czy ty wiedziałeś o tych pieniądzach od babci?
Tata spuścił wzrok i długo milczał.
— Krzysiek… Twoja mama chciała pomóc Natalii. Bała się, że sobie nie poradzi.
— A ja? Ja też jestem waszym dzieckiem!
Tata poklepał mnie po ramieniu.
— Wiem synu… Czasem rodzice popełniają błędy.

Nie spałem całą noc. Rano postanowiłem skonfrontować mamę.

— Mamo, dlaczego okłamałaś mnie w sprawie pieniędzy od babci?
Mama zbladła.
— To nie tak… Chciałam dobrze…
— Dla kogo? Dla mnie czy dla Natalii?
Milczała długo, a potem zaczęła płakać.
— Ty zawsze sobie radziłeś, Krzysiu… Natalia jest słaba…

Wtedy coś we mnie pękło.

— Może gdybyście traktowali nas równo, Natalia nie byłaby taka słaba — powiedziałem i wyszedłem z domu.

Przez kilka dni spałem u kolegi. Myślałem o wszystkim: o dzieciństwie, kiedy zawsze musiałem być „tym rozsądnym”, o dorosłości, w której moje potrzeby były zawsze na drugim planie. Zrozumiałem jedno: rodzina potrafi zranić mocniej niż ktokolwiek inny.

Po tygodniu wróciłem do domu po swoje rzeczy. Natalia siedziała w kuchni i patrzyła na mnie ze łzami w oczach.

— Przepraszam, Krzysiek… Nie chciałam ci tego robić…
Nie odpowiedziałem. Po prostu wyszedłem.

Dziś mieszkam sam w wynajętym pokoju. Moje mieszkanie nadal zajmują obcy ludzie. Z rodziną widuję się rzadko. Czasem zastanawiam się, czy naprawdę warto było poświęcać siebie dla innych.

Czy rodzina to miejsce wsparcia czy tylko kolejne źródło rozczarowań? Czy można być szczęśliwym bez niej? Co wy byście zrobili na moim miejscu?