Zmęczenie, którego nie widać: Jak teściowa rozbija moją rodzinę
— Znowu to zrobiłaś, Aniu! — głos mojej teściowej przeszył ciszę kuchni jak nóż. Stałam przy zlewie, ścierając łzy razem z resztkami obiadu z talerza. — Znowu nie posoliłaś ziemniaków! Czy naprawdę tak trudno zapamiętać, że mój syn lubi słone?
Nie odpowiedziałam. Nie miałam już siły. Ostatnie miesiące były jak niekończący się maraton — biegłam, choć nogi odmawiały posłuszeństwa, a serce waliło jak oszalałe. Każdego dnia czułam się coraz bardziej przezroczysta w tym domu, który miał być moją przystanią.
Mój mąż, Tomek, siedział przy stole i patrzył na mnie z troską, ale i bezradnością. — Mamo, daj spokój — powiedział cicho, ale jego głos nie miał w sobie tej stanowczości, której tak bardzo potrzebowałam.
Teściowa spojrzała na niego z wyrzutem. — Ja tylko chcę dobrze! — rzuciła teatralnie, po czym wyszła z kuchni, trzaskając drzwiami.
Zostałam sama z Tomkiem i naszą pięcioletnią córką Zosią, która patrzyła na mnie wielkimi oczami. — Mamusiu, dlaczego babcia krzyczy? — zapytała cicho.
Przykucnęłam przy niej i przytuliłam ją mocno. — Babcia jest czasem smutna i zmęczona, kochanie. Ale wszystko będzie dobrze — skłamałam, bo przecież nic nie było dobrze.
Wieczorem leżałam w łóżku obok Tomka. Milczeliśmy długo. W końcu zebrałam się na odwagę:
— Tomek… ja już nie mogę. Twoja mama… ona mnie niszczy. Każdego dnia czuję się coraz gorzej. Boję się, że jeśli to się nie zmieni… po prostu odejdę.
Tomek westchnął ciężko i odwrócił się do mnie plecami. — To moja matka, Aniu. Nie mogę jej wyrzucić z domu.
— Ale możesz postawić granice! — wybuchłam nagle, czując jak łzy napływają mi do oczu. — Możesz powiedzieć jej, żeby przestała mnie traktować jak służącą! Żeby przestała podważać każdą moją decyzję dotyczącą Zosi!
Cisza była głośniejsza niż jakiekolwiek słowa.
Teściowa zamieszkała z nami pół roku temu, po śmierci swojego męża. Na początku myślałam, że to będzie trudne tylko przez chwilę — że żałoba ją zmieniła, że potrzebuje czasu. Ale z każdym tygodniem jej obecność stawała się coraz bardziej przytłaczająca. Krytykowała wszystko: jak gotuję, jak wychowuję Zosię, jak rozmawiam z Tomkiem. Nawet to, jak się ubieram.
— W twoim wieku powinnaś już wiedzieć, jak wyglądać elegancko — rzuciła pewnego dnia, kiedy wychodziłam do pracy w prostych spodniach i swetrze.
— Mamo, Ania wygląda świetnie — próbował bronić mnie Tomek.
— Ty zawsze ją bronisz! A potem dziwisz się, że Zosia jest taka rozkapryszona! — odpowiedziała z pogardą.
Czułam się coraz bardziej osaczona. Przestałam zapraszać znajomych do domu, bo bałam się kolejnych uwag teściowej. Przestałam mówić Tomkowi o swoich problemach w pracy — wiedziałam, że on i tak nie stanie po mojej stronie. Każda rozmowa kończyła się kłótnią albo milczeniem.
Najgorsze było jednak to, co działo się z Zosią. Moja córeczka zaczęła bać się babci. Unikała jej wzroku, chowała się za mną albo zamykała w swoim pokoju. Pewnego dnia usłyszałam, jak teściowa mówi do niej szeptem:
— Twoja mama nie wie, co robi. Lepiej słuchaj mnie.
Wtedy coś we mnie pękło.
Zadzwoniłam do swojej mamy. Płakałam przez telefon jak dziecko.
— Aniu, musisz walczyć o siebie i o Zosię — powiedziała spokojnie moja mama. — Jeśli Tomek nie potrafi postawić granic swojej matce, musisz zrobić to sama.
Ale jak? Jak powiedzieć kobiecie, która straciła męża i dom, że jest niechciana? Jak przekonać męża, że jego lojalność wobec matki niszczy naszą rodzinę?
Zaczęłam szukać pomocy w internecie. Czytałam fora dla kobiet w podobnej sytuacji. Okazało się, że nie jestem sama. Setki historii takich jak moja: kobiety zmęczone walką o własny dom, o szacunek dla siebie i swoich dzieci.
Pewnego wieczoru zebrałam całą odwagę i usiadłam z Tomkiem przy stole.
— Tomek… jeśli nic się nie zmieni, zabiorę Zosię i odejdę na jakiś czas do mamy. Nie chcę tego robić, ale muszę chronić nasze dziecko i siebie.
Patrzył na mnie długo w milczeniu. Widziałam w jego oczach strach i ból.
— Aniu… ja cię kocham. Ale ona jest moją matką…
— A ja jestem twoją żoną! I matką twojego dziecka! — przerwałam mu drżącym głosem.
Wtedy po raz pierwszy zobaczyłam łzy w jego oczach.
Następnego dnia Tomek porozmawiał z matką. Było dużo krzyku i płaczu za zamkniętymi drzwiami salonu. Siedziałam z Zosią w jej pokoju i tuliłam ją mocno do siebie.
Wieczorem teściowa przyszła do mnie bez słowa. Spojrzała mi prosto w oczy i powiedziała:
— Nie musisz mnie lubić. Ale jestem tu dla Tomka i Zosi.
Nie odpowiedziałam nic. Wiedziałam już wtedy, że nic się nie zmieni.
Dwa dni później spakowałam walizkę swoją i Zosi. Pojechałyśmy do mojej mamy na kilka dni.
Tomek dzwonił codziennie. Przepraszał, prosił o powrót. Obiecywał zmiany.
Nie wiem jeszcze, co zrobię dalej. Kocham go… ale czy miłość wystarczy? Czy można budować rodzinę tam, gdzie nie ma szacunku? Czy mam prawo walczyć o siebie kosztem czyjegoś cierpienia?
Czasem zastanawiam się: ile kobiet jeszcze musi przeżyć to samo? Ile rodzin rozpadnie się przez brak granic i odwagi? Czy naprawdę musimy wybierać między sobą a rodziną partnera?