Wiedziałem, że mnie słyszysz, mamo – Historia Anny i Kacpra

– Babciu, opowiesz mi bajkę? – zapytał Kacper, kiedy już prawie zasypiał, a ja poprawiałam kołdrę na jego drobnym ciele. Jego oczy błyszczały w półmroku, a głos drżał od zmęczenia i niepokoju. Przez chwilę zawahałam się, bo wiedziałam, że każda bajka to dla niego nie tylko opowieść na dobranoc, ale też próba odnalezienia mamy w świecie, w którym jej już nie było.

– Tylko krótką. Już dawno powinieneś spać. Jutro nie wstaniesz do przedszkola – powiedziałam, starając się brzmieć stanowczo, choć serce ściskało mi się z żalu.

– Wstanę – obiecał cicho Kacper.

Zgasiłam główne światło, zostawiłam tylko lampkę nad łóżkiem. Wzięłam z półki książkę, założyłam okulary i usiadłam obok niego. Przez chwilę patrzyłam na okładkę – to była ta sama książka, którą czytałam mojej córce, Magdzie, kiedy była mała. Teraz czytałam ją jej synowi. Czułam, jakby czas zatoczył koło, ale jednocześnie wszystko było inne. Magdy już nie było. Został tylko Kacper i ja.

– Babciu… – zaczął nagle Kacper, zanim otworzyłam książkę. – Czy mama mnie słyszy?

Zamarłam. To pytanie wracało do nas co kilka dni, czasem częściej. Za każdym razem bolało tak samo. Przełknęłam ślinę i pogłaskałam go po głowie.

– Myślę, że tak, kochanie. Mama zawsze cię słyszy – odpowiedziałam drżącym głosem.

Kacper przytulił się mocniej do poduszki. W jego oczach pojawiły się łzy.

– Bo ja jej codziennie mówię dobranoc…

Nie wiedziałam, co powiedzieć. Chciałam go ochronić przed bólem, ale nie potrafiłam ochronić nawet siebie. Otworzyłam książkę i zaczęłam czytać bajkę o królewnie i smoku, ale myślami byłam gdzie indziej – przy Magdzie, przy naszej ostatniej rozmowie w szpitalu.

Po śmierci Magdy wszystko się zmieniło. Mój mąż odszedł kilka lat wcześniej do innej kobiety. Zostałam sama z dorosłą córką i jej synkiem. Gdy Magda zachorowała na raka, przez długi czas udawała przed nami, że wszystko jest w porządku. Dopiero gdy było za późno na leczenie, powiedziała mi prawdę. Pamiętam jej oczy – pełne strachu i żalu.

– Mamo, obiecaj mi jedno… Zaopiekuj się Kacprem. On cię potrzebuje bardziej niż kiedykolwiek.

Obiecałam. Ale nie wiedziałam wtedy, jak trudne będzie dotrzymać tej obietnicy.

Po pogrzebie Magdy dom stał się cichy i zimny. Kacper płakał nocami, wołał mamę przez sen. Ja płakałam po cichu w kuchni, żeby nie widział. Każdego dnia walczyłam ze zmęczeniem i poczuciem winy – czy robię wszystko dobrze? Czy potrafię być dla niego matką i babcią jednocześnie?

Rodzina Magdy ze strony ojca Kacpra nie interesowała się nami. Jej były partner wyjechał za granicę zaraz po narodzinach syna i nigdy nie wrócił. Czasem dostawaliśmy pocztówkę na święta, ale to wszystko. Byliśmy tylko we dwoje – ja i Kacper.

W pracy musiałam poprosić o skrócenie etatu. Pieniądze zaczęły się kończyć szybciej niż zwykle. Często rezygnowałam z własnych potrzeb – nowej kurtki czy wizyty u fryzjera – żeby Kacper miał wszystko, czego potrzebuje do szkoły czy przedszkola.

Najtrudniejsze były wieczory. Kiedy dom cichł, a ja zostawałam sama ze swoimi myślami. Czułam wtedy ciężar odpowiedzialności i samotności tak mocno, że czasem brakowało mi tchu.

Pewnego dnia zadzwoniła do mnie siostra Magdy – ciotka Kacpra, Ewa. Od lat nie utrzymywałyśmy kontaktu po kłótni o spadek po rodzicach.

– Anka… wiem, że jest ci ciężko – zaczęła niepewnie przez telefon. – Może powinnam częściej dzwonić…

– Może powinnaś – odpowiedziałam chłodno.

– Chciałabym zobaczyć Kacpra…

Zawahałam się. Przez tyle lat żyliśmy osobno, a teraz nagle przypomniała sobie o nas? Ale widziałam w oczach Kacpra tęsknotę za rodziną. Zgodziłam się na spotkanie.

Ewa przyjechała z mężem i dwójką dzieci. Kacper bawił się z kuzynami jakby znał ich od zawsze. Patrzyłam na nich z mieszanką radości i żalu – dlaczego dopiero teraz?

Wieczorem Ewa usiadła ze mną w kuchni.

– Anka… przepraszam za wszystko. Wiem, że byłam uparta i dumna. Ale teraz widzę, jak bardzo rodzina jest ważna…

Nie odpowiedziałam od razu. Łzy napłynęły mi do oczu.

– Nie wiem, czy potrafię ci wybaczyć… Ale dla Kacpra spróbuję.

Od tamtej pory Ewa zaczęła nas odwiedzać częściej. Pomagała mi w opiece nad Kacprem, zabierała go na spacery, czasem zostawała z nim na noc. Powoli zaczynałyśmy odbudowywać naszą relację.

Jednak nawet wtedy wieczory były trudne. Często siadałam przy łóżku Kacpra i słuchałam jego szeptów skierowanych do mamy:

– Mamo… wiem, że mnie słyszysz…

Czasem miałam wrażenie, że Magda naprawdę jest gdzieś blisko nas – w zapachu jej ulubionych perfum unoszącym się nagle w powietrzu albo w cichym śmiechu Kacpra przypominającym jej głos.

Minął rok od śmierci Magdy. Wciąż bolało tak samo mocno jak pierwszego dnia. Ale nauczyliśmy się żyć z tym bólem – razem.

Dziś wieczorem znów siedzę przy łóżku Kacpra i czytam mu bajkę. On zasypia spokojnie, trzymając mnie za rękę.

Patrzę na niego i myślę: czy robię wszystko dobrze? Czy Magda byłaby ze mnie dumna? Czy kiedyś przestaniemy tęsknić?

Może każdy z nas nosi w sobie taki brak – pustkę po kimś bliskim – której nigdy nie da się do końca wypełnić? Jak myślicie… czy naprawdę można nauczyć się żyć bez tych, których kochamy najbardziej?