W cieniu teściowej: Moje życie w trzypokojowym mieszkaniu na warszawskim Ursynowie
— Znowu źle umyłaś te szklanki, Aniu. Widzisz ten zaciek? — głos teściowej przeszył ciszę kuchni jak nóż. Stałam nad zlewem, z rękami mokrymi od piany, i czułam, jak w gardle rośnie mi gula. Mąż, Tomek, siedział w pokoju obok i udawał, że nie słyszy. Jak zwykle.
To był zwyczajny wieczór w naszym trzypokojowym mieszkaniu na Ursynowie. Zwyczajny, czyli pełen napięcia. Od pięciu lat żyliśmy razem z matką Tomka. Miało być tymczasowo, dopóki nie uzbieramy na własne mieszkanie. Tymczasowość zamieniła się w codzienność, a ja coraz częściej łapałam się na tym, że nie poznaję samej siebie.
— Przepraszam, poprawię — odpowiedziałam cicho, choć miałam ochotę rzucić szklanką o podłogę. Ale nie mogłam. Bo przecież „to jej mieszkanie”, „ona nam pomaga”, „bez niej byśmy sobie nie poradzili”. Tak przynajmniej powtarzał Tomek.
Wieczorem, gdy teściowa oglądała swój ulubiony serial, weszłam do pokoju Tomka.
— Możemy porozmawiać? — zapytałam.
— O czym? — nawet nie oderwał wzroku od telefonu.
— O twojej mamie. O tym, jak się czuję… Tomek, ja już nie daję rady. Ona mnie kontroluje na każdym kroku. Czuję się jak intruz we własnym domu.
Westchnął ciężko.
— Ania, przecież ona jest starsza, trzeba jej trochę ustąpić. Poza tym to jej mieszkanie. Nie możemy się z nią kłócić o byle co.
— To nie jest byle co! — podniosłam głos. — Ja tu nie żyję, tylko wegetuję! Nawet nie mogę sama zdecydować, co zjemy na kolację!
Tomek wzruszył ramionami i wrócił do telefonu. Poczułam się niewidzialna.
Nocami leżałam bezsennie i rozmyślałam: jak to się stało, że moje życie tak wygląda? Przecież kiedyś miałam marzenia — chciałam być nauczycielką, mieć własny dom, dzieci… Teraz jestem tylko „żoną Tomka” i „synową pani Haliny”.
Najgorsze były weekendy. Wtedy teściowa organizowała nam dzień co do minuty: zakupy na bazarku, sprzątanie mieszkania (po swojemu!), obiad według jej przepisu. Nawet kiedy chciałam wyjść na spacer sama, słyszałam: „A dokąd to tak sama? Nieładnie zostawiać rodzinę”.
Pewnego dnia przelała się czara goryczy. Była sobota rano. Siedziałam przy stole z kubkiem kawy, gdy teściowa weszła do kuchni.
— Aniu, dlaczego jeszcze nie posprzątałaś łazienki? Przecież mówiłam wczoraj!
— Pani Halino, miałam ciężki tydzień w pracy… Chciałam chwilę odpocząć.
— Odpoczywać to można na emeryturze! Młoda kobieta powinna dbać o dom!
Wtedy coś we mnie pękło.
— A może pani sama posprząta? To też pani dom! — wybuchłam.
Teściowa spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
— Co ty sobie wyobrażasz?! Gdyby nie ja, nie mielibyście gdzie mieszkać! Powinnaś być wdzięczna!
Wybiegłam z kuchni ze łzami w oczach. Zamknęłam się w łazience i pozwoliłam sobie na płacz. Po raz pierwszy od dawna poczułam złość — nie tylko na nią, ale i na siebie. Dlaczego pozwoliłam się tak zepchnąć?
Wieczorem próbowałam jeszcze raz porozmawiać z Tomkiem.
— Tomek, ja tak dłużej nie mogę. Albo coś się zmieni, albo… muszę odejść.
Spojrzał na mnie zaskoczony.
— Przesadzasz. Mama jest trudna, ale przecież cię nie bije ani nic…
— To nie o to chodzi! Ja tu nie mam prawa do własnych uczuć! Nie mogę nawet oddychać bez jej zgody!
Tomek milczał długo.
— Może powinniśmy poszukać czegoś dla siebie… Ale wiesz, jak jest z pieniędzmi…
— Wiem — przerwałam mu. — Ale jeśli nic się nie zmieni, ja po prostu odejdę. Do rodziców. Do koleżanki. Gdziekolwiek.
Przez kolejne dni atmosfera była gęsta jak śmietana. Teściowa chodziła obrażona, Tomek był zamknięty w sobie. Ja za to zaczęłam szukać ogłoszeń o wynajmie kawalerki. Po raz pierwszy od dawna poczułam nadzieję.
Któregoś wieczoru usiadłam sama przy oknie i patrzyłam na światła miasta. Zastanawiałam się: czy mam prawo walczyć o siebie? Czy jestem egoistką? A może po prostu zasługuję na własne życie?
Czasem myślę: ile kobiet w Polsce żyje tak jak ja? Ile z nas boi się powiedzieć „dość”? Może właśnie dziś jest ten dzień, kiedy warto zacząć od nowa?
Czy naprawdę musimy zawsze wybierać między lojalnością wobec rodziny a własnym szczęściem? A może można znaleźć złoty środek? Co wy byście zrobili na moim miejscu?