„Twoja wnuczka żyje już sześć lat”: Prawda, która rozdarła moją rodzinę
— Pani syn jest ojcem mojej córki — usłyszałam, zanim zdążyłam przekręcić klucz w zamku. Stała przede mną kobieta, której twarz wydawała się znajoma, choć nie potrafiłam jej umiejscowić. Obok niej stała dziewczynka, może sześć lat, z wielkimi oczami i jasnymi włosami. Przez chwilę miałam wrażenie, że patrzę na zdjęcie Marka z dzieciństwa.
— Przepraszam, chyba się pani pomyliła — odpowiedziałam automatycznie, czując jak serce zaczyna mi walić. Kobieta nie odpuszczała.
— Pani syn, Marek Nowak. To on jest ojcem Julki. Nie chcę pieniędzy. Chcę tylko, żeby ją poznał.
Zamknęłam drzwi za sobą i oparłam się o nie plecami. Czułam, jak nogi mam z waty. W głowie dudniło mi jedno pytanie: czy to możliwe? Czy mój syn naprawdę mógł mieć dziecko, o którym nic nie wiem?
Wieczorem czekałam na Marka z obiadem, choć wiedziałam, że nie przełknę ani kęsa. Gdy wszedł do kuchni, spojrzałam mu prosto w oczy.
— Marek, muszę cię o coś zapytać. Znasz kobietę o imieniu Agnieszka? Ma córkę Julkę…
Marek spojrzał na mnie zaskoczony, a potem odwrócił wzrok.
— Mamo, nie wiem o co chodzi. Nie znam żadnej Agnieszki z dzieckiem.
Ale ja widziałam jego drżące dłonie. Znałam go na wylot — kłamał. Przez całą noc przewracałam się z boku na bok, próbując znaleźć logiczne wyjaśnienie. Może to pomyłka? Może ktoś chce nas szantażować?
Następnego dnia zadzwoniłam do mojej siostry, Ewy.
— Ewa, co byś zrobiła na moim miejscu? — zapytałam, ledwo powstrzymując łzy.
— Musisz porozmawiać z Markiem jeszcze raz. I z tą kobietą. Prawda zawsze wyjdzie na jaw — odpowiedziała stanowczo.
Zebrałam się na odwagę i zadzwoniłam do Agnieszki. Spotkałyśmy się w kawiarni na rogu. Przyniosła ze sobą zdjęcia Julki — na jednym była niemowlakiem, na innym miała już kilka lat. W każdym uśmiechała się tym samym uśmiechem co Marek.
— On był wtedy młody — zaczęła Agnieszka cicho. — Poznaliśmy się na studiach. Krótka historia… Potem zniknął. Nie chciałam robić problemów. Ale Julka pyta o tatę.
Wróciłam do domu roztrzęsiona. Marek siedział w swoim pokoju, słuchając muzyki.
— Synu, musimy porozmawiać — powiedziałam stanowczo.
Tym razem nie uciekł wzrokiem.
— Mamo… To było dawno temu. Myślałem, że to nie moje dziecko. Ona nigdy się nie odezwała…
— Ale teraz się odezwała! I co zamierzasz zrobić?
Marek milczał długo.
— Nie wiem… Boję się.
Wtedy po raz pierwszy zobaczyłam w nim małego chłopca, który nie wie, jak poradzić sobie z odpowiedzialnością.
Przez kolejne dni atmosfera w domu była napięta jak struna. Ojciec Marka, mój mąż Andrzej, wrócił z delegacji i od razu wyczuł napięcie.
— Co tu się dzieje? — zapytał podczas kolacji.
Nie chciałam wszystkiego wywlekać przy stole, ale Marek sam zabrał głos.
— Tato… Chyba mam córkę.
Andrzej spojrzał na niego z niedowierzaniem, potem na mnie.
— Co ty wygadujesz? To jakiś żart?
Marek opowiedział wszystko od początku do końca. Andrzej wstał od stołu i wyszedł bez słowa. Przez całą noc nie wrócił do domu.
Następnego dnia zadzwoniła do mnie teściowa.
— Słyszałam… Ludzie już gadają po osiedlu. Jak mogłaś do tego dopuścić?
Poczułam się upokorzona i bezradna. Czy to naprawdę moja wina? Czy mogłam przewidzieć taką sytuację?
W pracy nie mogłam się skupić. Koleżanka z biura zauważyła moje rozkojarzenie.
— Coś się stało? — zapytała troskliwie.
Chciałam jej wszystko opowiedzieć, ale zabrakło mi słów.
Wieczorem Marek podszedł do mnie nieśmiało.
— Mamo… Chciałbym ją poznać. Ale boję się, że mnie odrzuci…
Przytuliłam go mocno.
— Najważniejsze to być szczerym i odpowiedzialnym. Julka zasługuje na prawdę.
Kilka dni później spotkaliśmy się wszyscy razem: ja, Marek, Agnieszka i Julka. Dziewczynka patrzyła na Marka z ciekawością i lekkim strachem.
— Cześć Julka — powiedział cicho Marek. — Jestem Marek…
Julka uśmiechnęła się nieśmiało i schowała za mamą.
To spotkanie było początkiem nowego rozdziału w naszym życiu. Nie było łatwo — Andrzej długo nie mógł pogodzić się z sytuacją, teściowa przestała dzwonić, a sąsiedzi szeptali za naszymi plecami. Ale patrząc na Marka i Julkę razem w parku, wiedziałam jedno: prawda boli, ale daje szansę na coś prawdziwego.
Czasem zastanawiam się: czy lepiej byłoby żyć w nieświadomości? Czy rodzina to tylko więzy krwi, czy też odwaga stanięcia twarzą w twarz z własnymi błędami? Co byście zrobili na moim miejscu?