To lato, które rozdarło moją rodzinę: Prawda, której nie chciałam znać
– Znowu się spóźniasz, Magda! – głos mamy przebił się przez szum fal i gwar ludzi na plaży. Stałam z ręcznikiem w ręku, mokra od słonej wody, patrząc na jej zaciśnięte usta i zmarszczone brwi. – Ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie znikała sama?
– Przecież jestem dorosła, mamo – odpowiedziałam cicho, choć w środku aż mnie skręcało. Miałam dwadzieścia dwa lata, a czułam się jak dziecko pod jej spojrzeniem. Tata siedział obok na leżaku, udając, że czyta gazetę. Ale widziałam, jak jego palce nerwowo drżą na kartkach.
To miały być nasze pierwsze wspólne wakacje od lat. Ja, mama, tata i mój młodszy brat Bartek. Mieliśmy spędzić dwa tygodnie w wynajętym domku w Jastrzębiej Górze. Miało być słońce, śmiech i rodzinne obiady. Ale już pierwszego dnia wszystko zaczęło się sypać.
Bartek zamknął się w pokoju z laptopem i słuchawkami na uszach. Mama chodziła spięta, ciągle licząc pieniądze i narzekając na ceny w sklepach. Tata coraz częściej wychodził na długie spacery, z których wracał z butelką piwa w ręku i ciężkim milczeniem na ustach.
Wieczorem usiedliśmy do kolacji. Mama podała schabowe z ziemniakami – jej popisowe danie. – Magda, podaj surówkę – rzuciła beznamiętnie. Podałam miskę Bartkowi, który nawet nie oderwał wzroku od telefonu.
– Możesz chociaż na chwilę odłożyć ten telefon? – syknęła mama.
– Daj spokój, mamo – odburknął Bartek. – I tak nie mamy o czym gadać.
Wtedy tata odłożył widelec i spojrzał na nas wszystkich. – Może byśmy przestali się żreć? Przecież to miały być wakacje.
Zapadła cisza. Poczułam gulę w gardle. Chciałam coś powiedzieć, ale słowa ugrzęzły mi w ustach.
Następnego dnia poszłam sama na spacer po klifie. Wiatr targał mi włosy, a ja czułam się wolna tylko przez chwilę. Wróciłam do domku i usłyszałam podniesione głosy.
– Nie rozumiesz? Nie stać nas na takie wydatki! – krzyczała mama.
– To po co tu przyjechaliśmy? – odpowiedział tata. – Chciałaś tych wakacji!
– Bo myślałam, że nam to pomoże! Że znów będziemy rodziną!
Stałam za drzwiami, słuchając ich kłótni. Nagle poczułam się jak intruz we własnym domu. Wróciły wspomnienia z dzieciństwa – wieczne awantury o pieniądze, ciche dni po kłótniach, łzy mamy zamkniętej w łazience.
Wieczorem usiadłam z Bartkiem na tarasie.
– Myślisz, że oni się rozwiodą? – zapytał szeptem.
– Nie wiem – odpowiedziałam szczerze. – Ale chyba już nie potrafią ze sobą rozmawiać.
Bartek wzruszył ramionami i wrócił do swojego świata za ekranem telefonu.
Kolejne dni były coraz trudniejsze. Mama zaczęła kontrolować każdy grosz. Zabrakło nam pieniędzy na wycieczkę do Trójmiasta, o której marzyłam od miesięcy. Tata coraz częściej wychodził wieczorami i wracał późno, czasem lekko podpity.
Pewnego popołudnia znalazłam mamę płaczącą w kuchni.
– Mamo…
– Magda… ja już nie wiem, co robić – wyszeptała. – Twój ojciec… on chyba ma kogoś innego.
Zamarłam.
– Skąd wiesz?
– Widziałam wiadomości w jego telefonie… jakieś Ania…
Poczułam, jak świat mi się wali. Tata zawsze był moim bohaterem. Jak mógł?
Wieczorem zebrałam się na odwagę i poszłam z nim porozmawiać.
– Tato… czy ty masz kogoś?
Spojrzał na mnie zaskoczony, potem spuścił wzrok.
– To nie tak… Magda…
– To jak?
Milczał długo.
– Jestem zmęczony… wszystkim. Twoja mama ciągle narzeka, Bartek mnie ignoruje… A ja… po prostu chciałem poczuć się znowu ważny dla kogoś.
Łzy napłynęły mi do oczu.
– A my? My się nie liczymy?
Nie odpowiedział. Wyszedł na taras i zapalił papierosa.
Tej nocy nie mogłam zasnąć. Słyszałam ciche szlochy mamy za ścianą i stłumione kroki taty wracającego późno do pokoju. Bartek spał jak dziecko, nieświadomy burzy wokół nas.
Ostatniego dnia pobytu poszliśmy razem na plażę. Siedzieliśmy w milczeniu, patrząc na zachód słońca. Mama trzymała mnie za rękę tak mocno, jakby bała się mnie stracić. Tata siedział kilka metrów dalej, zamyślony.
Wróciliśmy do domu inni niż wyjechaliśmy. Mama zaczęła szukać pracy na pół etatu, tata wyprowadził się do kolegi „na jakiś czas”. Bartek zamknął się jeszcze bardziej w sobie.
A ja? Zrozumiałam, że czasem trzeba postawić granice nawet najbliższym. Że nie jestem odpowiedzialna za szczęście rodziców ani za ich błędy. Że mam prawo do własnego życia i własnych wyborów.
Czasem zastanawiam się: czy gdybyśmy wtedy nie pojechali nad morze, wszystko potoczyłoby się inaczej? Czy lepiej znać prawdę, nawet jeśli boli? Co wy byście zrobili na moim miejscu?