Ten dzień, kiedy nieznajomy przy grobie rodziców wywrócił moje życie do góry nogami – prawda, której nie chciałam znać
– Pani Anno? – głos mężczyzny był cichy, ale stanowczy. Zatrzymałam się gwałtownie, zaskoczona, że ktoś zna moje imię. Jesienne liście szeleściły pod moimi butami, a zimny wiatr przeszywał mnie na wskroś. Właśnie wyszłam z cmentarza po kolejnej wizycie przy grobie rodziców. Zawsze miałam wrażenie, że to miejsce jest jedynym, gdzie mogę być naprawdę sobą – bez masek, bez udawania. Ale tego dnia wszystko miało się zmienić.
Spojrzałam na mężczyznę – był wysoki, siwiejący, z twarzą pooraną zmarszczkami. W jego oczach widziałam coś znajomego, choć byłam pewna, że nigdy wcześniej go nie spotkałam.
– Przepraszam, ale… kim pan jest? – zapytałam niepewnie.
– Nazywam się Marek Nowak. Musimy porozmawiać. To ważne. Chodzi o pani ojca.
Serce zaczęło mi walić jak oszalałe. Odsunęłam się od niego odruchowo, czując narastający niepokój.
– O co chodzi? – spytałam, próbując zachować spokój.
Marek spojrzał na mnie z żalem. – Twój ojciec… nie był tym, za kogo go uważałaś.
Zamarłam. Przez chwilę miałam ochotę uciec, zostawić tego człowieka i jego słowa za sobą. Ale coś mnie powstrzymało. Może to była ciekawość, a może strach przed tym, co mogłabym odkryć.
– Co pan chce przez to powiedzieć?
Marek westchnął ciężko i spojrzał w bok. – Twój ojciec był moim przyjacielem. Pracowaliśmy razem przez wiele lat w tej samej fabryce. Ale pewnego dnia… zrobił coś, czego nigdy mu nie wybaczyłem.
Zacisnęłam dłonie na pasku torebki. – Proszę mówić wprost.
– Twój ojciec… doniósł na mnie do dyrekcji. Przez niego straciłem pracę i przez lata nie mogłem znaleźć nowej. Moja rodzina ledwo wiązała koniec z końcem. A on… on awansował na moje miejsce.
Poczułam, jak świat zaczyna wirować. Mój ojciec? Ten sam człowiek, który zawsze powtarzał mi, że uczciwość jest najważniejsza? Ten sam, który uczył mnie szacunku do ludzi i ciężkiej pracy?
– To niemożliwe – wyszeptałam.
Marek pokiwał głową ze smutkiem. – Rozumiem, że trudno ci w to uwierzyć. Ale mam dowody. Listy, które pisał do dyrekcji. Kopie raportów. Przechowywałem je przez lata… Nie chciałem cię krzywdzić, ale musisz znać prawdę.
Wpatrywałam się w niego bez słowa. W głowie kłębiły mi się wspomnienia: ojciec wracający zmęczony z pracy, jego opowieści o kolegach z fabryki, o lojalności i przyjaźni. Czy to wszystko było kłamstwem?
– Dlaczego mi pan to mówi dopiero teraz? – zapytałam cicho.
– Bo widzę cię tu co roku. Przychodzisz do grobu rodziców z kwiatami i świecami. Wiem, że ich kochałaś. Ale wiem też, jak bardzo bolało mnie to wszystko przez te lata. Chciałem zamknąć ten rozdział… może nawet wybaczyć.
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Czułam się zdradzona przez własnego ojca i jednocześnie winna wobec tego człowieka stojącego przede mną.
Wróciłam do domu jak we śnie. Mama zawsze mówiła: „Nie oceniaj ludzi po pozorach”. Ale czy można nie oceniać własnego ojca po tym, co właśnie usłyszałam?
Wieczorem zadzwoniła do mnie siostra, Magda.
– Anka? Coś się stało? Słyszę po głosie…
Opowiedziałam jej wszystko – każde słowo Marka Nowaka, każdy szczegół tej rozmowy.
– To niemożliwe – przerwała mi Magda. – Tata by czegoś takiego nie zrobił! Przecież zawsze był taki uczciwy!
– A jeśli to prawda? Jeśli całe nasze dzieciństwo było oparte na kłamstwie?
Zapadła cisza.
– Może powinniśmy zobaczyć te listy – powiedziała w końcu Magda cicho.
Następnego dnia spotkałyśmy się z Markiem w kawiarni na rynku. Przyniósł teczkę pełną dokumentów. Przeglądałyśmy je razem z Magdą w milczeniu. Były tam listy podpisane charakterystycznym pismem ojca, raporty z datami i szczegółami sprawy sprzed lat.
– To on… – wyszeptała Magda ze łzami w oczach.
Wyszłyśmy z kawiarni w milczeniu. Przez kolejne dni nie mogłam spać ani jeść. Każde wspomnienie z dzieciństwa wydawało się teraz podejrzane, każde słowo ojca miało inny wydźwięk.
Mama zawsze była cicha i zamknięta w sobie po śmierci taty. Teraz zaczęłam rozumieć dlaczego – może ona też znała tę prawdę?
Zadzwoniłam do ciotki Basi, siostry mamy.
– Ciociu… czy tata kiedyś zrobił coś złego? – zapytałam drżącym głosem.
Po drugiej stronie zapadła długa cisza.
– Aniu… twoja mama bardzo cierpiała przez tę sprawę. Wiedziała o wszystkim, ale nigdy nie chciała was obciążać tym ciężarem. Uważała, że dzieci powinny pamiętać ojca takim, jakim był dla nich.
Łzy popłynęły mi po policzkach.
Przez kolejne tygodnie próbowałam poukładać sobie wszystko na nowo. Czy można kochać kogoś mimo jego błędów? Czy można wybaczyć zdradę ideałów?
Pewnego wieczoru usiadłam przy stole z Magdą.
– I co teraz? – spytała cicho.
Patrzyłam na zdjęcie rodziców stojące na komodzie.
– Nie wiem… Może musimy nauczyć się żyć z tą prawdą i nie pozwolić jej odebrać nam dobrych wspomnień?
Czasem zastanawiam się: czy lepiej żyć w błogiej nieświadomości czy znać całą prawdę – nawet jeśli boli? Czy można wybaczyć komuś tylko dlatego, że się go kocha? Co wy byście zrobili na moim miejscu?