Przyjaciel, który zdradził: Jak jedno przypadkowe połączenie zburzyło moje zaufanie

– No i co, jedziemy do tych wieśniaków na działkę? – usłyszałem głos Michała, zanim zdążyłem się rozłączyć. Przez chwilę nie mogłem uwierzyć, że to naprawdę on. Jeszcze przed sekundą rozmawialiśmy o kiełbasie, którą miałem kupić na grilla, o pogodzie i o tym, jak bardzo cieszy się na spotkanie. Teraz, z głośnika mojego telefonu, płynęły słowa, które wbijały mi się w serce jak sztylety.

– No, chyba nie mamy wyjścia, nie? – odpowiedziała jego żona, Anka. – Ale wiesz, ja już nie mogę patrzeć na tę ich córkę. Zawsze taka wymuskana, a przecież wiadomo, że to tylko poza. I ten ich dom… Wszystko na pokaz.

Poczułem, jak krew odpływa mi z twarzy. Stałem w kuchni, z telefonem w ręku, a świat wokół mnie nagle przestał istnieć. Moja żona, Kasia, weszła do pomieszczenia z uśmiechem, trzymając w ręku listę zakupów.

– Coś się stało? – zapytała, widząc moją minę.

Nie potrafiłem odpowiedzieć. W głowie miałem tylko te słowa: „wieśniacy”, „wszystko na pokaz”, „poza”. Michał był moim przyjacielem od podstawówki. Razem przechodziliśmy przez pierwsze miłości, matury, studia. Był świadkiem na moim ślubie. To do niego dzwoniłem, kiedy urodziła się nasza córka, Zosia. To jemu powierzałem swoje największe sekrety.

A teraz…

– Słyszałem, jak Michał i Anka rozmawiają o nas – powiedziałem w końcu cicho. – Przez przypadek nie rozłączyli się po rozmowie. Usłyszałem wszystko.

Kasia spojrzała na mnie z niedowierzaniem. – Co powiedzieli?

Powtórzyłem jej każde słowo. Widziałem, jak jej oczy robią się coraz większe, a potem pojawia się w nich łza.

– Przecież oni zawsze byli tacy mili…

– Właśnie – przerwałem jej. – Zawsze byli tacy mili.

Przez kolejne dni nie mogłem spać. W pracy byłem rozkojarzony, w domu wybuchałem bez powodu. Zosia pytała, czy wszystko w porządku, a ja tylko głaskałem ją po głowie i mówiłem, że to nic takiego. Ale to nie było nic takiego. To była zdrada.

W piątek wieczorem Michał zadzwonił jeszcze raz.

– Cześć, stary! Wszystko aktualne na jutro? – zapytał z entuzjazmem.

– Tak – odpowiedziałem chłodno. – Wszystko aktualne.

Kasia patrzyła na mnie pytająco. Wiedziała, że nie potrafię udawać. Ale ja chciałem zobaczyć ich twarze, kiedy spojrzę im prosto w oczy. Chciałem usłyszeć, czy będą potrafili kłamać na żywo tak samo dobrze, jak przez telefon.

Sobota była słoneczna. Przygotowałem grilla, Kasia nakryła do stołu na tarasie. Zosia biegała po ogrodzie z naszym psem, a ja czułem się jak aktor w kiepskim przedstawieniu. O siedemnastej podjechali Michał i Anka. Uśmiechnięci, z butelką wina i ciastem własnej roboty.

– Ale tu pięknie! – zachwycała się Anka. – Jak zawsze u was cudownie!

Michał poklepał mnie po ramieniu. – Stary, dzięki, że nas zaprosiłeś. Potrzebowałem tego.

Patrzyłem na nich i czułem, jak narasta we mnie gniew. Kasia próbowała rozmawiać z Anką o szkole Zosi, o pracy, o wakacjach. Michał opowiadał o nowym samochodzie. Wszystko było takie… normalne. Tylko ja wiedziałem, że to wszystko to gra.

W końcu nie wytrzymałem.

– Powiedzcie mi szczerze – zacząłem, patrząc im prosto w oczy. – Co naprawdę o nas myślicie?

Michał zamarł z kiełbasą na widelcu. Anka spojrzała na Kasię, potem na mnie.

– O co ci chodzi? – zapytał Michał, próbując się uśmiechnąć.

– Może o to, że przez przypadek nie rozłączyliście się ostatnio po rozmowie? – powiedziałem cicho. – Słyszałem wszystko.

Zapadła cisza. Michał pobladł. Anka spuściła wzrok.

– To nie tak… – zaczął Michał. – My… To był głupi żart.

– Głupi żart? – powtórzyła Kasia, a w jej głosie drżały łzy. – Przez tyle lat byliśmy dla was rodziną. A wy za naszymi plecami…

– Przepraszamy – powiedziała Anka. – Naprawdę nie chcieliśmy was zranić.

– Ale zraniliście – odpowiedziałem. – I nie wiem, czy da się to naprawić.

Michał próbował jeszcze coś tłumaczyć, ale już go nie słuchałem. Widziałem tylko, jak Zosia patrzy na nas z daleka, nie rozumiejąc, dlaczego dorośli nagle przestali się śmiać.

Po ich wyjściu długo siedzieliśmy z Kasią na tarasie. Milczeliśmy. W końcu odezwała się pierwsza:

– Myślisz, że można jeszcze komuś ufać?

Nie odpowiedziałem. W głowie miałem tylko jedno pytanie: ile jeszcze razy pozwolę komuś wejść do mojego życia, zanim znów zostanę zdradzony?

Czy wy też kiedyś doświadczyliście takiej zdrady? Czy można wybaczyć komuś, kto za plecami mówi o nas najgorsze rzeczy?