Prawdziwa męskość: Między miłością a oczekiwaniami

— Henio, ile jeszcze będziesz się zastanawiał? — głos pani Marii, mamy Kasi, rozbrzmiewał w moich uszach jak dzwon alarmowy. Siedzieliśmy przy kuchennym stole, a przez okno widać było, jak deszcz rozmywał kontury świata za szybą. Kasia nerwowo obracała w palcach kubek z herbatą, a ja czułem, jak pot spływa mi po karku.

— Mamo, daj spokój — próbowała ją uciszyć Kasia, ale pani Maria nie dawała za wygraną.

— Dwa lata! Dwa lata razem i co? Nawet nie pierścionka! — jej głos stawał się coraz bardziej przenikliwy. — Kasia nie jest już dzieckiem. Chcesz ją trzymać w niepewności?

Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Przecież kochałem Kasię. Było nam dobrze. Ale czy to wystarczyło? Czy byłem gotów na ślub? Na wspólne życie na zawsze? W mojej głowie kłębiły się pytania, na które nie znałem odpowiedzi.

Wyszedłem wtedy na balkon, zostawiając za sobą napiętą ciszę. Liście klonu leżały na chodniku jak złoty dywan. Jesień zawsze przypominała mi o przemijaniu. O tym, że czas płynie nieubłaganie, a ja wciąż stoję w miejscu.

Kasia przyszła za mną po chwili. — Wiem, że mama przesadza — powiedziała cicho. — Ale… sama zaczynam się zastanawiać. Henio, czy ty naprawdę chcesz być ze mną?

Spojrzałem jej w oczy. Były pełne łagodności i smutku. — Chcę — odpowiedziałem bez wahania. — Ale boję się. Nie wiem, czy jestem gotów na taki krok.

— Czego się boisz? — zapytała.

— Że zawiodę. Że nie będę dobrym mężem. Że coś popsuję…

Kasia uśmiechnęła się smutno. — Każdy się boi. Ale czasem trzeba po prostu spróbować.

Wróciliśmy do kuchni. Pani Maria już nasłuchiwała zza drzwi. — No i? — zapytała z nadzieją.

— Mamo, to nasza sprawa — powiedziała stanowczo Kasia.

Przez kolejne dni atmosfera była napięta. Mama Kasi zaczęła coraz częściej dzwonić do mojej mamy, wypytując o „postępy”. Moja własna mama zaczęła mnie wypytywać: — Henio, a może rzeczywiście czas się ustatkować? Przecież Kasia to porządna dziewczyna.

Czułem się osaczony. W pracy nie mogłem się skupić, koledzy żartowali: — No Henio, kiedy zaprosisz nas na wesele? Nawet szef rzucił raz: — Lepiej się pospiesz, zanim cię ktoś ubiegnie!

Wieczorami leżałem na łóżku i patrzyłem w sufit. Czy prawdziwa męskość polega na tym, żeby spełniać oczekiwania innych? Czy powinienem się oświadczyć tylko dlatego, że wszyscy tego chcą?

Pewnego dnia Kasia przyszła do mnie zapłakana. — Mama powiedziała, że jeśli się nie zdecydujesz do końca roku, powinnam cię zostawić.

Zrobiło mi się zimno. — I co ty na to?

— Nie wiem… Kocham cię, ale nie chcę żyć w zawieszeniu.

Przez następne tygodnie unikaliśmy trudnych rozmów. Spotykaliśmy się rzadziej, każde z nas zamknięte w swoim świecie lęków i oczekiwań.

W listopadzie Kasia zachorowała na grypę. Zawiozłem jej rosół i siedziałem przy niej całą noc. Patrzyłem na jej bladą twarz i nagle poczułem coś dziwnego — ogromną czułość i strach przed utratą.

— Henio… — szepnęła słabo — czy ty naprawdę mnie kochasz?

— Tak — odpowiedziałem bez namysłu.

— To dlaczego się boisz?

Nie wiedziałem, co powiedzieć. Może dlatego, że mój ojciec odszedł od mamy, gdy miałem dziesięć lat? Może dlatego, że widziałem jej łzy i samotność? Bałem się powtórzyć ten sam błąd.

W końcu zebrałem się na odwagę i poszedłem do pani Marii.

— Proszę pani… Kocham Kasię. Ale nie chcę brać ślubu tylko dlatego, że wszyscy tego oczekują. Chcę być pewny, że to moja decyzja.

Pani Maria spojrzała na mnie zaskoczona. — A jeśli Kasia odejdzie?

— Będę musiał to zaakceptować.

Wróciłem do domu z ciężkim sercem. Kasia czekała na mnie na ławce przed blokiem.

— Rozmawiałem z mamą — powiedziałem cicho.

— I?

— Powiedziałem jej prawdę. Że cię kocham, ale muszę być pewny swojej decyzji.

Kasia długo milczała. W końcu uśmiechnęła się przez łzy.

— Dziękuję ci za szczerość. Może właśnie tego potrzebowałam…

Zima przyszła szybko tego roku. Śnieg przykrył złote liście i świat stał się cichy i biały. Nasz związek przeszedł próbę — przestaliśmy rozmawiać o ślubie jak o obowiązku. Zaczęliśmy mówić o przyszłości jak o wspólnym wyborze.

Czasami myślę o tym wszystkim i pytam siebie: czy prawdziwa męskość polega na odwadze do podjęcia decyzji wbrew wszystkim? Czy może właśnie na szczerości wobec siebie i tych, których kochamy? Co wy byście zrobili na moim miejscu?