Pięć lat temu pożyczyliśmy teściom dużą sumę. Teraz mąż chce im darować dług, ale moja mama mówi: 'Nie rób tego!’
— To nie jest sprawiedliwe, Michał! — krzyknęłam, czując jak łzy napływają mi do oczu. — Po prostu chcesz im to darować? Tak po prostu? Przecież to były nasze pieniądze, pieniądze z mojego zasiłku, z naszych oszczędności!
Michał stał przy oknie, patrząc na szare, listopadowe niebo. W jego oczach widziałam zmęczenie. — Oni są moimi rodzicami, Aniu. Wiesz, że wtedy byli w trudnej sytuacji. Mama płakała przez telefon, tata nie spał po nocach. To tylko pieniądze.
Poczułam, jak wzbiera we mnie gniew. „Tylko pieniądze” — powtarzałam w myślach. Przez pięć lat żyliśmy skromniej, odkładaliśmy na czarną godzinę, a ja wracałam do pracy wcześniej niż planowałam, bo bałam się, że zabraknie nam na rachunki. A teraz miałam po prostu zapomnieć?
Wszystko zaczęło się pięć lat temu. Byłam wtedy na macierzyńskim z naszą córeczką Zosią. Michał pracował w urzędzie miasta, ja byłam nauczycielką w podstawówce. Mieliśmy trochę oszczędności — odkładaliśmy na remont łazienki i może kiedyś na większe mieszkanie. Pewnego wieczoru zadzwoniła teściowa.
— Aniu, Michałku… — jej głos drżał. — Mamy ogromny problem. W domku w Międzyzdrojach pękła rura, wszystko zalane… Ubezpieczenie nie pokryje całości, a my nie mamy takich pieniędzy… Czy moglibyście nam pożyczyć?
Pamiętam, jak spojrzałam wtedy na Michała. Był rozdarty. Zawsze miał słabość do swojej mamy, pani Heleny. Zgodziłam się, choć w środku czułam niepokój. Ustaliliśmy z teściami termin spłaty — za rok, kiedy sprzedadzą działkę pod Warszawą.
Rok minął, potem drugi. Działka się nie sprzedała. Teściowie zaczęli unikać tematu pieniędzy. Każda rozmowa kończyła się zapewnieniami: „Jak tylko będziemy mogli…”. Z czasem przestałam pytać. Michał prosił: „Nie rób im przykrości”.
Moja mama, pani Barbara, od początku była sceptyczna.
— Aniu, rodzina rodziną, ale pieniądze to pieniądze. Nie wolno tak po prostu zapominać o swoich potrzebach.
Próbowałam ją uspokoić: — Mamo, przecież to rodzice Michała. Pomogli nam przy ślubie, przy Zosi…
— Ale to nie znaczy, że mają prawo was wykorzystywać! — upierała się mama.
W tym roku sytuacja wróciła jak bumerang. Zosia poszła do pierwszej klasy i nagle okazało się, że nasze oszczędności są na wyczerpaniu. Ceny wszystkiego poszły w górę, a my nadal nie mieliśmy zwrotu pieniędzy od teściów.
Pewnego wieczoru Michał wrócił z pracy zamyślony.
— Aniu… Myślę, że powinniśmy im darować ten dług.
— Co?!
— Oni już nie mają tej działki, sprzedali ją za bezcen kuzynowi. Tata jest coraz słabszy, mama też nie daje rady… Nie chcę ich dręczyć.
— A co z nami? Co z Zosią? Co z naszymi planami? — głos mi się załamał.
Michał milczał długo.
— Wiem, że to trudne… Ale chyba ważniejsze jest to, żebyśmy mieli spokój w rodzinie.
Nie mogłam spać tej nocy. Przewracałam się z boku na bok, myśląc o wszystkich wyrzeczeniach ostatnich lat. O tym, jak tłumaczyłam Zosi, że nie pojedziemy na wakacje nad morze, bo „musimy oszczędzać”. O tym, jak mama pomagała nam finansowo przy zakupie podręczników dla Zosi.
Następnego dnia zadzwoniłam do mamy.
— Mamo… Michał chce darować dług rodzicom.
— Nie zgadzaj się! — jej głos był stanowczy jak nigdy. — To nie chodzi tylko o pieniądze. To kwestia szacunku do siebie i do waszej pracy! Jeśli teraz odpuścicie, zawsze będą uważać, że mogą was prosić o wszystko bez konsekwencji.
Zaczęłam się zastanawiać: czy jestem złą osobą, jeśli chcę odzyskać te pieniądze? Czy jestem egoistką? A może to Michał jest naiwny?
W sobotę zaprosiliśmy teściów na obiad. Atmosfera była napięta od samego początku.
— Aniu, Michałku… — zaczęła teściowa nerwowo mieszając herbatę — wiemy, że długo czekaliście na zwrot pieniędzy… Bardzo nam przykro…
Michał spojrzał na mnie pytająco.
— Mamo… Chcemy wam powiedzieć, że nie musicie już oddawać tych pieniędzy — powiedział cicho.
Poczułam jak serce mi zamiera. Teściowa rozpłakała się.
— Dziękuję wam… Nie wiecie nawet jak bardzo nam ulżyło…
Tylko ja czułam się coraz gorzej. Po obiedzie wyszłam do kuchni i zadzwoniłam do mamy.
— Oni nawet nie zapytali czy nam to nie przeszkadza! Po prostu przyjęli to jak coś oczywistego! — mówiłam przez łzy.
Mama westchnęła:
— Aniu… Musisz sama zdecydować co jest dla ciebie ważniejsze: spokój w rodzinie czy poczucie sprawiedliwości wobec siebie i swojej pracy.
Od tamtej pory coś się we mnie zmieniło. Zaczęłam stawiać granice — nie tylko teściom, ale i Michałowi. Zrozumiałam też coś jeszcze: czasem pomagając innym za bardzo zapominamy o sobie.
Dziś patrzę na Zosię bawiącą się w swoim pokoju i zastanawiam się: czy dobrze zrobiłam? Czy powinnam była walczyć o swoje? Czy rodzina zawsze powinna być ponad wszystkim?
A wy co byście zrobili na moim miejscu? Czy można wybaczyć taki dług bez żalu?