Pięć lat po rozwodzie mojego męża, a teściowa wciąż nie daje nam żyć

— Paweł, nie możesz tak po prostu zostawić swojego dziecka! — głos teściowej rozbrzmiewał w mojej głowie jeszcze długo po tym, jak zamknęłam za nią drzwi. Stałam oparta o ścianę w przedpokoju, próbując złapać oddech. Znowu to samo. Pięć lat minęło od rozwodu Pawła z Anetą, a ja wciąż czułam się jak intruz w jego życiu.

Kiedy poznałam Pawła, był już po rozwodzie. Miał wtedy czteroletnią córkę, Zosię, którą widywał co drugi weekend. Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia — był czuły, dojrzały, miał w sobie coś, co sprawiało, że czułam się przy nim bezpieczna. Wiedziałam o jego przeszłości i byłam gotowa ją zaakceptować. Nie spodziewałam się jednak, że to właśnie przeszłość stanie się naszą największą przeszkodą.

Teściowa, pani Helena, od początku dawała mi do zrozumienia, że nie jestem mile widziana. — Marta, rozumiem, że się starasz, ale Paweł powinien być z matką swojego dziecka — mówiła mi przy każdej okazji. — Rozbiłaś rodzinę. — Te słowa bolały mnie najbardziej, bo przecież to nie ja byłam powodem ich rozwodu. Paweł odszedł od Anety na długo przed tym, jak się poznaliśmy. Ale dla pani Heleny to nie miało znaczenia.

Najgorsze były święta. Pamiętam pierwszą Wigilię, którą spędziliśmy razem. Siedzieliśmy przy stole, a pani Helena co chwilę wzdychała ciężko i patrzyła na zdjęcie Zosi stojące na komodzie. — Szkoda, że nie ma tu Anety i Zosi — powiedziała głośno, ignorując mnie zupełnie. Paweł ścisnął moją dłoń pod stołem, ale czułam, jak narasta w nim napięcie.

Zosia była cudownym dzieckiem. Starałam się być dla niej dobrą przyjaciółką, nie zastępować matki. Razem piekłyśmy ciasta, chodziłyśmy na spacery do parku. Ale wiedziałam, że Aneta nie jest zachwycona moją obecnością w życiu swojej córki. Często słyszałam przez drzwi jej mieszkania podniesione głosy: — Nie chcę, żeby ta kobieta spędzała czas z moim dzieckiem! — krzyczała Aneta do Pawła.

Pewnego dnia Paweł wrócił do domu blady jak ściana. — Mama była dziś u Anety — powiedział cicho. — Próbowała ją przekonać, żebyśmy wrócili do siebie… dla dobra Zosi.

Poczułam wściekłość i bezsilność jednocześnie. Czy naprawdę nikt nie widzi, jak bardzo się staram? Czy zawsze będę tą drugą?

Z czasem zaczęłam unikać spotkań rodzinnych. Czułam się tam jak obca. Paweł próbował rozmawiać z matką, tłumaczyć jej, że nasze życie to nasza sprawa. Ale pani Helena była nieugięta. — Jesteś egoistą! Myślisz tylko o sobie! — krzyczała na niego przez telefon tak głośno, że słyszałam każde słowo.

W pewnym momencie zaczęłam mieć dość. Zaczęliśmy się kłócić z Pawłem coraz częściej. — Może twoja mama ma rację? Może lepiej byłoby ci wrócić do Anety? — wyrzuciłam z siebie podczas jednej z awantur. Paweł spojrzał na mnie z bólem w oczach. — Nie mów tak… Kocham cię. Ale nie wiem już, co robić.

Zosia coraz częściej pytała: — Dlaczego babcia mówi, że tata powinien mieszkać z mamą? Czy ty jesteś złą osobą? — Te pytania łamały mi serce.

Któregoś dnia zadzwoniła do mnie sama Aneta. Była wyraźnie zdenerwowana. — Marta, musimy porozmawiać. Twoja teściowa była dziś u mnie i powiedziała Zosi rzeczy, których nie powinna słyszeć żadna dziewczynka. Powiedziała jej, że tata ją zostawił przez ciebie.

Poczułam łzy napływające do oczu. Jak można tak manipulować dzieckiem? Spotkałyśmy się w kawiarni i po raz pierwszy rozmawiałyśmy szczerze. Okazało się, że Aneta też ma już dość tej sytuacji. — Nie chcę wracać do Pawła — powiedziała stanowczo. — Chcę tylko spokoju dla siebie i Zosi.

Zrozumiałyśmy się lepiej niż myślałam. Postanowiłyśmy razem porozmawiać z panią Heleną. Spotkanie było trudne. Teściowa siedziała sztywno na krześle i patrzyła na nas z wyrzutem.

— Mamo — zaczął Paweł spokojnie — musisz zaakceptować nasze wybory. Ja kocham Martę i chcę być z nią. Aneta też chce ułożyć sobie życie na nowo.

Pani Helena milczała przez dłuższą chwilę, a potem wybuchła płaczem. — Ja tylko chcę dobrze dla Zosi… Nie chcę, żeby cierpiała przez wasze decyzje.

— Ale ona cierpi właśnie przez to zamieszanie — odpowiedziałam cicho.

Nie wiem, czy coś się zmieniło po tej rozmowie. Pani Helena przestała nachodzić nas tak często, ale wiem, że wciąż nie pogodziła się z naszym związkiem.

Czasem zastanawiam się: czy można naprawdę zacząć nowe życie bez zgody rodziny? Czy miłość wystarczy, by pokonać przeszłość? Może nigdy nie będziemy dla niej prawdziwą rodziną… Ale czy to znaczy, że nie zasługujemy na szczęście?