Odmówiłem ślubu z ciężarną dziewczyną. Mama mnie wsparła, ale ojciec postanowił działać po swojemu…
– I co teraz zamierzasz zrobić, Jakubie? – głos ojca odbijał się echem od ścian naszej kuchni, a ja czułem, jak pot spływa mi po karku. Mama stała przy zlewie, udając, że myje naczynia, ale widziałem, jak jej ręce drżą. Ojciec patrzył na mnie z tym swoim surowym wyrazem twarzy, który znałem od dziecka. – Emily jest w ciąży. To twoja odpowiedzialność.
Milczałem przez chwilę, próbując zebrać myśli. W głowie miałem chaos: maturę za kilka miesięcy, marzenia o studiach w Krakowie, pierwszą poważną pracę na wakacje. I nagle to – wiadomość, która wywróciła wszystko do góry nogami.
– Nie chcę się żenić – powiedziałem cicho, ledwo słyszalnie. – Jestem za młody. Nie jestem gotowy.
Ojciec parsknął śmiechem, ale w jego oczach nie było ani krzty rozbawienia.
– A na dorosłe zabawy byłeś gotowy? – rzucił z ironią. – To teraz bądź dorosły do końca.
Mama odwróciła się do nas, ocierając dłonie o fartuch.
– Tomku, daj mu chwilę…
– Nie! – przerwał jej ojciec. – Nie będziemy udawać, że nic się nie stało. W tej rodzinie bierze się odpowiedzialność za swoje czyny.
Poczułem, jak łzy napływają mi do oczu. Wyszedłem z kuchni, trzaskając drzwiami. W pokoju zadzwoniłem do Emily. Odebrała po kilku sygnałach.
– Jakub…
– Mój ojciec chce, żebym się z tobą ożenił – powiedziałem bez wstępu.
Po drugiej stronie zapadła cisza.
– A ty czego chcesz?
Zacisnąłem powieki.
– Nie wiem. Boję się. Chciałem iść na studia, mieć czas dla siebie…
– Myślisz, że ja się nie boję? – jej głos był cichy, drżący. – Ale to już nie tylko o nas chodzi.
Rozłączyłem się bez słowa. Przez kolejne dni w domu panowała napięta atmosfera. Ojciec chodził naburmuszony, rzucał krótkie uwagi pod moim adresem. Mama próbowała mnie pocieszać, ale widziałem w jej oczach smutek i rozczarowanie.
Pewnego wieczoru usiadła obok mnie na łóżku.
– Kuba… Cokolwiek zdecydujesz, będę przy tobie. Ale musisz porozmawiać z Emily. To wasza decyzja.
Spojrzałem na nią z wdzięcznością i poczułem ulgę. Przynajmniej ona mnie rozumiała.
Następnego dnia spotkałem się z Emily w parku. Siedzieliśmy na ławce pod wielkim kasztanem, który pamiętał nasze pierwsze randki.
– Nie chcę cię zmuszać do ślubu – powiedziała nagle. – Ale musimy ustalić, co dalej.
Patrzyłem na nią długo. Była przestraszona, ale silna. Wiedziałem, że nie mogę jej zostawić samej z tym wszystkim.
– Będę przy tobie i dziecku – powiedziałem w końcu. – Ale ślub… Nie teraz. Może kiedyś.
Emily skinęła głową i uśmiechnęła się przez łzy.
Wróciłem do domu z poczuciem ulgi i strachu jednocześnie. Ojciec czekał na mnie w salonie.
– I co postanowiłeś?
– Nie bierzemy ślubu – powiedziałem stanowczo. – Ale będę ojcem dla tego dziecka.
Ojciec zerwał się z fotela.
– Wstyd przynosisz rodzinie! Co ludzie powiedzą?!
Mama weszła do pokoju i stanęła między nami.
– Tomku, daj mu spokój! To jego życie!
Ojciec spojrzał na nią z niedowierzaniem.
– Ty go jeszcze wspierasz?!
Mama przytuliła mnie mocno.
– Tak. Bo wiem, że nie można nikogo zmusić do szczęścia na siłę.
Ojciec wyszedł trzaskając drzwiami. Przez kolejne tygodnie prawie się do mnie nie odzywał. W domu panowała cisza przerywana tylko krótkimi zdaniami wymienianymi przy stole.
Emily zaczęła chodzić do lekarza, a ja towarzyszyłem jej na każdej wizycie. Zaczęliśmy razem planować przyszłość: jak pogodzić studia z wychowywaniem dziecka, gdzie zamieszkać, jak powiedzieć o wszystkim jej rodzicom.
Pewnego dnia jej ojciec zadzwonił do mojego taty. Spotkali się w naszej kuchni. Siedziałem przy stole jak na przesłuchaniu.
– Panie Tomaszu – zaczął pan Andrzej, ojciec Emily – młodzi są młodzi. Ale to nasze wnuki będą cierpieć przez ich decyzje.
Ojciec spojrzał na mnie z pogardą.
– Mówiłem mu to samo! Ale on wie lepiej!
Mama weszła do kuchni i postawiła przed nimi herbatę.
– Panowie, może zamiast kłótni spróbujmy ich wesprzeć? To nie jest łatwe dla nikogo.
Obaj spojrzeli na nią zdziwieni, jakby pierwszy raz usłyszeli rozsądny głos w tej sprawie.
Po tej rozmowie atmosfera trochę się poprawiła. Ojciec przestał mnie oskarżać przy każdej okazji, choć nadal patrzył na mnie z rozczarowaniem. Zrozumiałem wtedy, że nigdy nie spełnię wszystkich jego oczekiwań i muszę żyć po swojemu.
Kiedy urodziła się Zosia, trzymałem Emily za rękę przez całą noc w szpitalu. Patrzyłem na maleńką istotę i czułem strach pomieszany z dumą i miłością tak wielką, że aż bolało.
Ojciec przyszedł do szpitala dopiero po kilku dniach. Stanął w drzwiach sali i patrzył na wnuczkę przez dłuższą chwilę. Potem podszedł do mnie i położył mi rękę na ramieniu.
– Może jednak coś z ciebie będzie – powiedział cicho i wyszedł bez słowa więcej.
Dziś Zosia ma już dwa lata. Studiuję zaocznie i pracuję wieczorami w sklepie spożywczym u pana Marka z sąsiedztwa. Z Emily mieszkamy razem w małym mieszkaniu po babci. Jest ciężko, ale jesteśmy rodziną – taką naszą własną, nieidealną.
Czasem zastanawiam się: czy gdybym wtedy posłuchał ojca i ożenił się z Emily wbrew sobie, bylibyśmy szczęśliwsi? Czy można być dobrym ojcem i partnerem bez ślubu? A może najważniejsze to mieć odwagę żyć po swojemu?