Nieproszony sąsiad: Kiedy granice zostają przekroczone – historia o zaufaniu, które łatwo stracić

– Pani Marto, przepraszam, że tak wcześnie, ale czy mogłabym pożyczyć trochę cukru? – głos pani Haliny rozległ się tuż za moimi plecami, gdy jeszcze w szlafroku otwierałam drzwi balkonowe. Zaskoczyła mnie, jak zwykle. Zawsze była tam, gdzie jej nie oczekiwałam.

Z początku myślałam, że to tylko uprzejmość. Sąsiedzi powinni sobie pomagać, prawda? Tak mnie wychowano. Ale kiedy po raz trzeci w tym tygodniu poprosiła o coś z lodówki, a potem zaczęła zostawiać swoje rzeczy na naszym korytarzu, poczułam niepokój. Mój mąż, Tomek, machnął ręką: – Daj spokój, Marta, starsza kobieta, samotna. Może jej ciężko?

Ale ja czułam, że coś jest nie tak. Zaczęło się od drobiazgów – pożyczony cukier, potem mleko, potem kilka jajek. Potem przyszła z prośbą o przechowanie jej paczki na kilka dni. Zgodziłam się. Po tygodniu paczka nadal leżała w naszym przedpokoju. Kiedy zapytałam o nią, wzruszyła ramionami: – A co ci przeszkadza? Macie tyle miejsca.

Pewnego dnia wróciłam wcześniej z pracy i zastałam ją w naszym mieszkaniu. Stała w kuchni i parzyła sobie herbatę. Klucz? Okazało się, że Tomek dał jej zapasowy „na wszelki wypadek”, kiedy byliśmy na urlopie. – Przecież to nic takiego – tłumaczył mi potem. – Lepiej mieć kogoś zaufanego pod ręką.

Ale ja nie czułam się już bezpiecznie. Każde skrzypnięcie na klatce schodowej sprawiało, że serce podchodziło mi do gardła. Zaczęłam zamykać drzwi na dwa zamki nawet wtedy, gdy byłam w domu. Przestałam spać spokojnie.

– Przesadzasz – powtarzał Tomek. – Halina jest jak rodzina.

Ale czy rodzina wchodzi bez pytania do twojego domu? Czy rodzina przeszukuje twoje szafki pod pretekstem szukania herbaty? Pewnego wieczoru zauważyłam, że brakuje mi kilku tabletek z apteczki. Następnego dnia Halina przyszła z ciastem i mimochodem wspomniała o swoim bólu głowy.

– Może powinna pani zapytać zanim coś weźmie? – powiedziałam ostrożnie.
– Oj, nie bądź taka drobiazgowa! – roześmiała się głośno.

Zaczęłam unikać spotkań na klatce schodowej. Przemykałam się do windy z nadzieją, że jej nie spotkam. Ale ona zawsze wiedziała, kiedy wychodzę do pracy, kiedy wracam, kiedy robię zakupy. Pewnego dnia zadzwoniła do mnie do pracy:

– Marta, widziałam, że zostawiłaś światło w łazience. Chcesz, żebym weszła i zgasiła?

Zamarłam. Skąd wiedziała? Czy naprawdę obserwowała mnie przez okno naprzeciwko?

W domu wybuchła awantura.
– Tomek, ona przekracza granice! Czuję się jak w klatce!
– Przesadzasz! To starsza kobieta! Może po prostu się nudzi?
– To nie jest normalne! To nasz dom!

Tomek wzruszył ramionami i wyszedł trzaskając drzwiami.

Następnego dnia znalazłam Halinę siedzącą na naszym balkonie. Paliła papierosa i rozmawiała przez telefon.
– Co pani tu robi?!
– Och, chciałam tylko zaczerpnąć świeżego powietrza. Twój mąż powiedział, że mogę przyjść.

Czułam się zdradzona przez własnego męża. Przez kilka dni nie odzywałam się do niego słowem. W pracy byłam rozkojarzona, w domu spięta i nerwowa.

W końcu zebrałam się na odwagę i porozmawiałam z Haliną szczerze:
– Proszę pani, to jest mój dom i nie życzę sobie takich wizyt bez zapowiedzi.
– Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami – odpowiedziała z wyrzutem.
– Potrzebuję prywatności.
– No dobrze… – westchnęła ciężko i wyszła.

Przez kilka dni był spokój. Ale potem zaczęły się plotki na klatce schodowej. Sąsiedzi patrzyli na mnie krzywo. Ktoś napisał anonimowy list: „Nieładnie tak traktować starszych ludzi”.

Tomek był coraz bardziej zdystansowany.
– Po co ci te konflikty? Nie możesz po prostu być miła?
– A ty nie widzisz, jak ona nas wykorzystuje?

Czułam się coraz bardziej samotna we własnym domu. Zaczęłam myśleć o przeprowadzce.

Pewnego wieczoru usłyszałam pukanie do drzwi. To była Halina. Miała łzy w oczach.
– Przepraszam… Chciałam tylko mieć kogoś bliskiego…

Nie wiedziałam co powiedzieć. Stałyśmy tak przez chwilę w milczeniu.

Czy można jeszcze zaufać ludziom? Czy dobroć zawsze musi być wykorzystywana? A może to ja jestem zbyt zamknięta na innych?