Nieposklejane Odłamki: Okruchy, których nie da się posklejać
— Jadwiga, zostaw to! — głos mojej córki rozbrzmiał w pustym mieszkaniu jak echo. Stałam w przedpokoju, z kartonowym pudłem w rękach, drżącymi palcami ścierając kurz z wieka. Trzeciego dnia po pogrzebie mojego męża, Adama, nie mogłam już dłużej udawać, że wszystko jest w porządku. Mieszkanie było ciche, zbyt ciche. Nawet zegar na ścianie tykał jakby ciszej, jakby żałował razem ze mną.
Pudełko stało w schowku za workiem z bombkami, przyprószone kurzem, jakby życie samo delikatnie schowało je tam na później. Na później, gdy ból już nie rozdziera każdej komórki ciała, lecz tylko tępo pulsuje pod żebrami. Albo wręcz przeciwnie – gdy nie można już dłużej uciekać przed tym, co zostało niewypowiedziane.
Otworzyłam wieko. W środku leżały stare listy, fotografie, kilka pożółkłych kartek zapisanych charakterystycznym pismem Adama. Przez chwilę miałam ochotę wszystko zamknąć i schować z powrotem. Ale coś mnie powstrzymało. Może to była potrzeba zrozumienia? A może po prostu tęsknota za głosem Adama, którego już nigdy nie usłyszę.
— Mamo, po co ci to? — zapytała cicho Ania, moja córka. Stała w drzwiach kuchni, z kubkiem herbaty w dłoniach. Miała podkrążone oczy i rozczochrane włosy. Od pogrzebu prawie nie spała.
— Muszę… Muszę wiedzieć — odpowiedziałam szeptem.
Usiadłam na podłodze i zaczęłam przeglądać zawartość pudła. Pierwszy list był datowany na 1983 rok. Adam pisał do mnie z wojska. „Jadziu, tęsknię za tobą bardziej niż za domowym chlebem…” Uśmiechnęłam się przez łzy. Pamiętałam ten czas — młodość, pierwsze zauroczenie, marzenia o wspólnej przyszłości.
Ale potem natrafiłam na coś innego. Koperta bez znaczka, bez adresu. W środku kilka kartek zapisanych drobnym pismem mojej teściowej, Zofii. „Adam nigdy nie powinien był cię poślubić,” zaczynał list. „Jesteś dla niego ciężarem. Nie rozumiesz naszej rodziny.”
Zadrżałam. Przez lata czułam chłód ze strony Zofii, ale nigdy nie wiedziałam dlaczego. Adam nigdy o tym nie mówił. Zawsze powtarzał: „Mama jest trudna, ale cię lubi.” Kłamał? Chronił mnie? Czy może sam nie wiedział?
Ania usiadła obok mnie i spojrzała na listy przez ramię.
— Co to jest? — zapytała.
— Listy od babci Zofii… do mnie… a raczej o mnie — odpowiedziałam z goryczą.
Przez chwilę siedziałyśmy w ciszy. Wspomnienia wracały falami: pierwsze święta u teściów, kiedy Zofia patrzyła na mnie z wyższością; kłótnie o wychowanie Ani; wieczne porównania do „prawdziwych kobiet” z rodziny Kowalskich.
— Dlaczego nigdy mi o tym nie powiedziałaś? — Ania spojrzała na mnie z wyrzutem.
— Chciałam cię chronić… Chciałam wierzyć, że rodzina może być lepsza niż to, co sama przeżyłam — odpowiedziałam cicho.
Wśród papierów znalazłam jeszcze jeden list — tym razem od Adama do jego matki. „Mamo, przestań mieszać się w moje życie. Jadwiga jest moim wyborem i moim szczęściem.” Łzy napłynęły mi do oczu. Adam walczył o mnie bardziej niż kiedykolwiek przypuszczałam.
Ale wtedy przypomniałam sobie ostatnią rozmowę z Adamem przed jego śmiercią. Był już bardzo słaby. Leżał w łóżku i patrzył na mnie tymi swoimi smutnymi oczami.
— Jadziu… Przepraszam za wszystko… Za to, że czasem byłem tchórzem…
Nie rozumiałam wtedy tych słów. Teraz zaczynały nabierać sensu.
W pudle znalazłam jeszcze jedno zdjęcie — Adam z jakąś kobietą. Nie była to Zofia ani żadna z naszych znajomych. Na odwrocie napis: „Dziękuję za wszystko — Basia”.
Serce mi zamarło.
— Kim jest Basia? — zapytała Ania.
Nie wiedziałam. Nigdy nie słyszałam tego imienia w kontekście Adama.
Przez kolejne dni próbowałam dowiedzieć się prawdy. Przeglądałam stare dokumenty, dzwoniłam do dawnych znajomych Adama. W końcu natrafiłam na trop — Basia była jego dawną narzeczoną sprzed naszego poznania. Rozstali się podobno w zgodzie, ale zdjęcie wyglądało na świeże.
Zaczęłam podejrzewać najgorsze. Czy Adam miał romans? Czy przez całe nasze małżeństwo żyliśmy w kłamstwie?
Ania widziała moje rozterki i próbowała mnie uspokoić.
— Mamo, tata cię kochał… Może to tylko przyjaźń?
Ale ja nie potrafiłam już myśleć racjonalnie. Każdy okruch wspomnień ranił mnie coraz bardziej.
Pewnego wieczoru zadzwoniła do mnie Basia.
— Pani Jadwigo… Przepraszam, że dzwonię… Adam prosił mnie o pomoc przy sprawach urzędowych przed śmiercią… Nic więcej nas nie łączyło od lat…
Jej głos był szczery i pełen współczucia. Poczułam ulgę i jednocześnie wstyd za swoje podejrzenia.
Ale wtedy Ania wybuchła płaczem.
— Mamo! Dlaczego zawsze musimy żyć w cieniu tajemnic? Dlaczego nie potrafimy być po prostu rodziną?
Nie umiałam jej odpowiedzieć. Może dlatego, że sama tego nie rozumiałam.
Ostatniej nocy przed zamknięciem pudła napisałam własny list do Adama:
„Adamie,
Nie wiem, czy kiedykolwiek uda mi się posklejać te odłamki naszego życia. Każdy okruch boli inaczej — jeden przypomina mi o miłości, inny o zdradzie czy samotności. Ale wiem jedno: kochałam cię całym sercem i zawsze będziesz częścią mnie.
Jadwiga”
Zamknęłam pudło i schowałam je z powrotem do schowka. Może kiedyś Ania je otworzy i znajdzie tam odpowiedzi na swoje pytania.
Czasem myślę: czy można naprawdę poznać drugiego człowieka? Czy jesteśmy tylko sumą okruchów wspomnień i sekretów? Może właśnie dlatego tak trudno jest posklejać rozbite życie…