„Niechciane dziedzictwo” – historia o rodzinnych sekretach, które niszczą i ratują życie

– Znowu to samo, mamo? – wykrzyknęłam, czując jak łzy napływają mi do oczu. – Ile jeszcze będziemy udawać, że wszystko jest w porządku?

Mama spojrzała na mnie z tym swoim zmęczonym wzrokiem, który pamiętam od dzieciństwa. Siedziałyśmy przy kuchennym stole, a za oknem szarzał listopadowy wieczór. W powietrzu unosił się zapach zupy ogórkowej i czegoś jeszcze – czegoś ciężkiego, niewypowiedzianego.

– Arleta, nie teraz – szepnęła, odwracając wzrok. – Twój ojciec zaraz wróci z pracy.

Ale ja nie mogłam już dłużej milczeć. Od miesięcy czułam, że coś jest nie tak. Od kiedy babcia Zosia zmarła, w naszym domu pojawiła się jakaś pustka, a mama coraz częściej zamykała się w sobie. Ojciec wracał późno, a kiedy już był, milczał albo wybuchał gniewem z byle powodu.

– Mamo, musisz mi powiedzieć prawdę – powiedziałam cicho. – Kim był ten mężczyzna na pogrzebie babci? Dlaczego płakałaś, kiedy z nim rozmawiałaś?

Mama zbladła. Przez chwilę myślałam, że zemdleje. Wstała gwałtownie i zaczęła nerwowo wycierać blat kuchenny.

– To nie twoja sprawa – rzuciła przez zaciśnięte zęby.

– Ale ja chcę wiedzieć! – krzyknęłam. – Mam już dwadzieścia dwa lata! Nie możesz mnie traktować jak dziecka!

Wtedy usłyszałyśmy trzask drzwi. Ojciec wrócił. Przez chwilę panowała cisza, jakby cały dom wstrzymał oddech.

– Co tu się dzieje? – zapytał groźnie, patrząc na mnie spod krzaczastych brwi.

– Nic, tato – odpowiedziałam szybko, ale głos mi zadrżał.

Ojciec spojrzał na mamę. W jego oczach zobaczyłam coś dziwnego – strach? Wyrzuty sumienia?

– Arleta pytała o pogrzeb mamy – powiedziała cicho mama. – I o… o Władysława.

Ojciec zacisnął pięści. Przez chwilę myślałam, że uderzy w stół.

– Nie będziemy o tym rozmawiać! – ryknął. – To przeszłość! Nie twoja sprawa!

Wybiegłam z kuchni i zamknęłam się w swoim pokoju. Siedziałam na łóżku i płakałam. Czułam się jak intruz we własnym domu. Dlaczego wszyscy wokół mnie kłamią? Dlaczego nikt nie chce mi powiedzieć prawdy?

Następnego dnia poszłam do cioci Haliny, siostry mamy. Zawsze była dla mnie jak druga matka.

– Ciociu… musisz mi powiedzieć prawdę – wyszeptałam. – Kim jest Władysław?

Ciocia spojrzała na mnie długo i ciężko westchnęła.

– Arletko… czasem lepiej nie wiedzieć wszystkiego.

– Ale ja muszę! Inaczej zwariuję!

Ciocia nalała mi herbaty i zaczęła mówić:

– Władysław był pierwszą miłością twojej mamy. Poznali się jeszcze w liceum. Byli nierozłączni… Ale twoja babcia nie akceptowała go. Był biedny, miał trudną rodzinę…

Zamarłam.

– I co się stało?

– Babcia zrobiła wszystko, żeby ich rozdzielić. Twoja mama wyszła za twojego ojca… Ale nigdy nie przestała kochać Władysława.

Poczułam, jak świat usuwa mi się spod nóg.

– Czy… czy ja jestem córką taty? – zapytałam drżącym głosem.

Ciocia spojrzała na mnie ze łzami w oczach.

– Tego nie wiem… Ale wiem jedno: twoja mama bardzo cię kocha. I bardzo cierpiała przez te wszystkie lata.

Wróciłam do domu późnym wieczorem. Mama siedziała w salonie przy zgaszonym świetle.

– Arleta… przepraszam cię – powiedziała cicho. – Chciałam ci oszczędzić bólu.

Usiadłam obok niej i objęłam ją ramieniem.

– Mamo… ja już nie chcę żyć w kłamstwie.

Przez kolejne tygodnie nasz dom był pełen napięcia. Ojciec unikał mnie wzrokiem, mama chodziła jak cień. Czułam się rozdarta między lojalnością wobec rodziców a potrzebą poznania prawdy o sobie.

W końcu zebrałam się na odwagę i zrobiłam test DNA. Wynik przyszedł po miesiącu.

Nie byłam córką mojego ojca.

Kiedy pokazałam wynik mamie, rozpłakała się jak dziecko.

– Przepraszam… Przepraszam cię za wszystko…

Ojciec wyprowadził się tydzień później. Przez długi czas nie odzywał się do mnie ani do mamy. Władysław próbował się ze mną skontaktować, ale nie byłam gotowa na rozmowę.

Minął rok. Dziś siedzę przy tym samym kuchennym stole i patrzę na mamę. Jesteśmy same, ale pierwszy raz od dawna czuję spokój.

Czy można wybaczyć rodzinie kłamstwa? Czy lepiej żyć w niewiedzy czy znać bolesną prawdę? Może ktoś z was zna odpowiedź…