Nie wpuszczaj samotnej przyjaciółki za próg: głos mojej matki i moja samotność

– Anna, pamiętaj, nigdy nie wpuszczaj samotnej przyjaciółki za próg. – Głos mojej matki był ostry jak nóż, gdy wypowiadała te słowa w kuchni, mieszając rosół. Miałam wtedy dwadzieścia lat i śmiałam się z jej przesądów. Ale teraz, stojąc w tym samym mieszkaniu, z synkiem na rękach i mężem, który coraz częściej wracał późno z pracy, słyszałam jej głos wyraźniej niż kiedykolwiek.

Magda była moją najlepszą przyjaciółką od liceum. Razem przechodziłyśmy przez pierwsze miłości, egzaminy, imprezy na stancji. Była zawsze – kiedy płakałam po rozstaniu z Pawłem, kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, kiedy bałam się porodu. Była też wtedy, gdy wróciłam ze szpitala z małym Jasiem na rękach i świat nagle wywrócił się do góry nogami.

– Jak się czujesz? – zapytała pewnego popołudnia, przynosząc domowe ciasto i kawę.
– Zmęczona. I trochę przestraszona – odpowiedziałam szczerze.
– Dasz radę. Jesteś silniejsza niż myślisz – uśmiechnęła się ciepło.

Wtedy jeszcze nie czułam niepokoju. Ale potem zaczęły się drobiazgi. Magda coraz częściej zostawała na nocnych pogaduchach, pomagała mi kąpać Jasia, gotowała obiady, gdy ja nie miałam siły. Mój mąż, Tomek, śmiał się z jej żartów przy kolacji. Raz nawet złapałam ich spojrzenia – krótkie, ale jakby zbyt intensywne.

Głos matki wracał do mnie w snach. „Samotna kobieta zawsze szuka swojego miejsca. A jeśli twoje życie wygląda lepiej niż jej?” – powtarzała mi w myślach.

Zaczęłam obserwować Magdę. Czy naprawdę patrzy na Tomka inaczej? Czy on jej odpowiada? Czy to tylko moja wyobraźnia? Każdy jej gest wydawał mi się podejrzany: kiedy poprawiała włosy przy nim, kiedy śmiała się z jego żartów, kiedy przynosiła mu kawę.

Pewnego wieczoru, gdy Tomek wrócił późno i zmęczony rzucił torbę pod drzwiami, zapytałam:
– Długo byłeś w pracy?
– Tak, mieliśmy zebranie do późna – odpowiedział bez entuzjazmu.
– Magda dzwoniła do ciebie dzisiaj?
Spojrzał na mnie zdziwiony:
– Nie. Dlaczego miałaby dzwonić?
– Nie wiem… Po prostu pytam.

Zaczęłam sprawdzać jego telefon. Czułam się podle, ale nie mogłam przestać. Każda wiadomość od Magdy była jak ukłucie igły. „Jak się czujesz?”, „Może pomóc ci z Jasiem?”, „Daj znać, jeśli czegoś potrzebujesz” – nic podejrzanego. Ale przecież zdrada zaczyna się od niewinnych słów.

Przestałam zapraszać Magdę tak często. Zauważyła to.
– Co się dzieje? – zapytała pewnego dnia, gdy przyszła bez zapowiedzi.
– Nic… Po prostu jestem zmęczona.
– Anna, znam cię lepiej niż ktokolwiek. Coś jest nie tak.
Milczałam długo. W końcu wybuchłam:
– Moja mama zawsze mówiła, żeby nie wpuszczać samotnej przyjaciółki za próg. Że to przynosi nieszczęście…
Magda spojrzała na mnie jak na obcą osobę.
– Myślisz, że chcę ci zabrać męża?
– Nie wiem… Po prostu…
– Anna! – jej głos drżał ze złości i bólu. – Zawsze byłam po twojej stronie! Pomagałam ci, kiedy wszyscy inni mieli cię gdzieś! Naprawdę myślisz, że mogłabym ci to zrobić?

Nie odpowiedziałam. Magda wyszła trzaskając drzwiami. Przez kilka dni nie odzywała się do mnie. W domu panowała cisza – Tomek był coraz bardziej zamknięty w sobie, a ja czułam się coraz bardziej samotna.

Pewnej nocy usiadłam na łóżku obok śpiącego Jasia i zaczęłam płakać. Przypomniałam sobie wszystkie chwile z Magdą: nasze wspólne wagary nad Wisłą, pierwsze papierosy palone ukradkiem za garażami, śmiech do łez podczas oglądania głupich komedii. Czy naprawdę mogłam uwierzyć w coś takiego? Czy jedno zdanie mojej matki mogło zniszczyć lata przyjaźni?

Następnego dnia zadzwoniłam do Magdy.
– Przepraszam – powiedziałam cicho do słuchawki. – To nie ty zawiniłaś. To ja… Jestem zmęczona i przestraszona. Boję się być sama.
Po drugiej stronie długo panowała cisza.
– Anna… Ja też jestem samotna. Ale nigdy nie chciałam ci zabrać rodziny. Chciałam być częścią twojego życia, nie przeszkodą.

Spotkałyśmy się w kawiarni na Mokotowie. Rozmawiałyśmy długo – o strachu przed samotnością, o tym jak łatwo można kogoś zranić przez własne lęki i cudze słowa wbite w głowę od dzieciństwa.

Dziś wiem jedno: strach przed samotnością potrafi być silniejszy niż miłość czy przyjaźń. Ale czy warto pozwolić mu rządzić naszym życiem?

Czasem zastanawiam się: ile jeszcze takich zdań powtarzamy bezmyślnie naszym dzieciom? Ile przyjaźni i miłości niszczymy przez cudze lęki? Czy naprawdę musimy wybierać między bliskością a bezpieczeństwem?