Nie chcę kolejnego pokoju dla teściowej: Dom, który rozdzielił nasze życie

– Nie będziemy robić dodatkowego pokoju dla mojej mamy! – krzyknęłam, czując jak łzy napływają mi do oczu. Bartek stał przy oknie, zaciśnięte pięści wbijał w parapet. W mieszkaniu pachniało świeżością farby i nowością mebli, ale atmosfera była ciężka jak przed burzą.

– Ola, ona nie ma się gdzie podziać. Tata zmarł, a ona sama w tym wielkim mieszkaniu na Pradze… – Bartek mówił cicho, jakby się bał, że usłyszy go ktoś jeszcze.

– To nie nasz problem! – wybuchłam. – Mieliśmy zacząć tu nowe życie. Razem. Bez niej.

Wiedziałam, że jestem okrutna. Ale ile można? Od początku naszego związku pani Halina była obecna w każdej naszej decyzji. Gdy wybieraliśmy mieszkanie, to ona znalazła ogłoszenie. Gdy szukaliśmy kredytu, to ona znała „lepszego doradcę”. Nawet kolor ścian w sypialni musiał być „ciepły, żeby się dobrze spało” – jej słowa.

Pamiętam ten dzień, gdy podpisywaliśmy umowę kredytową. Bartek trzymał mnie za rękę, a jego mama siedziała obok i co chwilę poprawiała okulary na nosie.

– Ola, pamiętajcie o pokoju gościnnym – rzuciła niby od niechcenia. – Nigdy nie wiadomo, kiedy ktoś będzie potrzebował pomocy.

Wtedy tylko się uśmiechnęłam. Teraz wiem, że to był plan od początku.

Po przeprowadzce wszystko zaczęło się sypać. Bartek coraz częściej jeździł do mamy – „bo trzeba jej pomóc z zakupami”, „bo coś się zepsuło”. Ja zostawałam sama w naszym nowym mieszkaniu, które coraz mniej przypominało dom.

Pewnego wieczoru usłyszałam rozmowę przez telefon:

– Mamo, Ola się nie zgadza… Tak, wiem… Ale ona też chce mieć coś swojego… Nie wiem, czy dam radę ją przekonać.

Wtedy poczułam się zdradzona. Jakby ktoś wyrwał mi serce i rzucił na podłogę. Przecież to miało być nasze miejsce! Nasz azyl!

Następnego dnia Bartek wrócił późno. Usiadł na kanapie i długo milczał.

– Ola… Musimy pomóc mamie. Ona nie da sobie rady sama. Może na jakiś czas? – spojrzał na mnie błagalnie.

– A co ze mną? Ze mną się nie liczysz? – zapytałam drżącym głosem.

– Liczę… Ale to moja mama…

Wiedziałam, że przegrywam tę walkę. Zawsze przegrywałam z panią Haliną. Nawet wtedy, gdy Bartek oświadczał mi się na Mazurach – ona zadzwoniła dokładnie w tej chwili i musiał odebrać.

Zaczęliśmy się kłócić o wszystko: o pieniądze (bo przecież „mama może dorzucić do raty”), o plany na przyszłość („może mama zostanie z nami na stałe?”), nawet o to, gdzie postawić kwiaty w salonie („mama mówiła, że tu lepiej rosną”).

Pewnego dnia wróciłam z pracy i zobaczyłam ją w naszym mieszkaniu. Stała w kuchni i kroiła warzywa na zupę.

– Ola, zrobiłam twoją ulubioną pomidorową – uśmiechnęła się szeroko.

Nie odpowiedziałam. Przeszłam obok niej jak cień i zamknęłam się w łazience. Płakałam długo. Czułam się jak intruz we własnym domu.

Wieczorem usiedliśmy wszyscy przy stole. Pani Halina opowiadała o sąsiadkach z Pragi i o tym, jak ciężko jej samej.

– Ale tu jest tak przytulnie… Może rzeczywiście powinnam się przenieść? – rzuciła niby od niechcenia.

Bartek spojrzał na mnie z nadzieją. Ja patrzyłam w talerz.

Po kolacji wybuchłam:

– To jest mój dom! Mój i Bartka! Nie chcę tu nikogo więcej!

Pani Halina spojrzała na mnie z wyrzutem:

– Ola, ja tylko chcę pomóc… Nie musisz być taka samolubna.

Bartek milczał. Wiedziałam już wtedy, że przegrałam.

Przez kolejne tygodnie żyliśmy jak współlokatorzy. Bartek coraz częściej spał na kanapie. Ja zamykałam się w sypialni i płakałam po cichu.

W pracy zaczęli zauważać, że coś jest nie tak. Koleżanka zapytała:

– Ola, co się dzieje? Wyglądasz jak cień samej siebie.

Nie potrafiłam odpowiedzieć.

W końcu przyszedł dzień decyzji. Bartek wrócił do domu i powiedział:

– Mama już spakowała rzeczy. Wraca na Pragę. Powiedziała, że nie chce być ciężarem.

Poczułam ulgę i… pustkę. Bo wiedziałam, że coś się skończyło. Nasze małżeństwo już nigdy nie będzie takie samo.

Dziś siedzę w naszym mieszkaniu sama. Bartek wyprowadził się do mamy „na jakiś czas”. Nie wiem, czy wróci.

Czasem zastanawiam się: czy mogłam zrobić coś inaczej? Czy naprawdę byłam samolubna? A może po prostu chciałam mieć swoje miejsce na ziemi?

Czy miłość jest w stanie przetrwać wszystko – nawet wtedy, gdy rodzina staje się największym przeciwnikiem?