Nasza córka już nie jest tą samą osobą: Jak zięć rozbił naszą rodzinę

– Nie mogę uwierzyć, że naprawdę to zrobiłaś! – krzyknęłam do telefonu, czując jak łzy napływają mi do oczu. – Twój tata miał dziś sześćdziesiąte urodziny! Czekał na ciebie cały wieczór!

Po drugiej stronie słuchawki panowała cisza. Słyszałam tylko jej przyspieszony oddech. Moja córka, Ania, kiedyś tak czuła i rodzinna, teraz była dla mnie kimś obcym. – Mamo, proszę… Nie zaczynaj znowu – powiedziała w końcu cicho. – To nie jest takie proste.

– Co nie jest proste? Przyjechać do rodziców na rodzinny obiad? – głos mi się załamał. – Twój tata nawet nie zdmuchnął świeczek na torcie, bo czekał na ciebie do ostatniej chwili. Wszyscy pytali, gdzie jesteś. Co miałam im powiedzieć?

– Mamo… Tomek miał inne plany. Obiecałam mu, że spędzimy ten dzień razem. On też ma prawo do mojej uwagi – odpowiedziała Ania, a ja poczułam wściekłość.

– A my? My już się nie liczymy? – zapytałam z goryczą.

Rozłączyła się. Zostałam sama w kuchni, wśród pustych talerzy i niedojedzonych kawałków tortu. Mój mąż, Andrzej, siedział przy stole i patrzył w okno. W jego oczach widziałam smutek i rozczarowanie.

– Daj jej spokój – powiedział cicho. – Jest dorosła. Ma swoje życie.

Ale ja nie mogłam się pogodzić z tym, co się stało. Przecież jeszcze dwa lata temu Ania była zupełnie inna. Zawsze dzwoniła, odwiedzała nas co weekend, opowiadała o wszystkim. A potem pojawił się Tomek.

Od początku coś mi w nim nie pasowało. Był uprzejmy, ale chłodny. Nigdy nie patrzył mi w oczy. Kiedy Ania zaczęła z nim chodzić, coraz rzadziej przyjeżdżała do domu. Zaczęły się wymówki: praca, zmęczenie, plany z Tomkiem. Po ślubie było już tylko gorzej.

Pamiętam ich wesele – Ania wyglądała pięknie, ale była jakaś spięta. Tomek cały czas trzymał ją za rękę i kontrolował każdy jej ruch. Nawet podczas pierwszego tańca szeptał jej coś do ucha, a ona tylko przytakiwała.

Po ślubie kontakt prawie się urwał. Dzwoniłam do niej codziennie, ale często nie odbierała. Pisałam wiadomości – odpisywała krótko: „Jestem zajęta”, „Nie mogę teraz rozmawiać”. Kiedy w końcu udało mi się ją złapać, słyszałam w jej głosie napięcie.

Zaczęłam podejrzewać, że Tomek ją ogranicza. Kiedyś zaproponowałam wspólny wyjazd na Mazury – Ania powiedziała, że Tomek nie lubi takich wyjazdów i ona też nie chce jechać. Ale przecież zawsze kochała jeziora!

Zapytałam ją wprost:
– Aniu, czy wszystko u was w porządku? Czy Tomek ci czegoś nie zabrania?

Oburzyła się:
– Mamo! Przestań! Tomek mnie kocha i dba o mnie! Po prostu mamy inne priorytety niż wy!

Ale ja widziałam coraz więcej sygnałów: przestała spotykać się z dawnymi przyjaciółkami, nie odbierała telefonów od ciotki Basi, nawet na święta przyjeżdżała tylko na chwilę i zawsze z Tomkiem.

W końcu zebrałam się na odwagę i pojechałam do nich bez zapowiedzi. Otworzył mi Tomek. Uśmiechnął się sztucznie:
– Dzień dobry, pani Elżbieto. Ania jest zajęta.

– Chciałabym z nią porozmawiać – odpowiedziałam stanowczo.

Wpuścił mnie do środka. W mieszkaniu panował idealny porządek, ale atmosfera była lodowata. Ania siedziała przy stole z laptopem.
– Mamo… co ty tu robisz?

– Martwię się o ciebie – powiedziałam szczerze.

Tomek stanął za nią i położył rękę na jej ramieniu.
– Wszystko jest w porządku – powiedział chłodno.

Czułam się jak intruz we własnej rodzinie.

Od tamtej pory widywaliśmy się coraz rzadziej. Każda rozmowa kończyła się kłótnią lub milczeniem. Andrzej próbował mnie uspokajać:
– Daj jej czas. Może sama zrozumie.

Ale ja widziałam, jak Ania gaśnie. Przestała się śmiać, przestała marzyć o podróżach, o których zawsze mówiła. Stała się cieniem samej siebie.

A teraz… nawet nie przyszła na urodziny ojca.

Siedzę sama w kuchni i pytam siebie: gdzie popełniłam błąd? Czy to moja wina? Czy mogłam zrobić coś inaczej? Czy naprawdę straciliśmy naszą córkę na zawsze?

Może to ja jestem zbyt wymagająca? Może powinnam zaakceptować wybory Ani? Ale jak mam pogodzić się z tym, że ktoś odebrał mi dziecko?

Czy to naprawdę tak wygląda dorosłość? Że dzieci odchodzą i zapominają o swoich rodzicach?

Czasem myślę: może powinnam przestać walczyć i pozwolić jej żyć własnym życiem… Ale jak mam przestać tęsknić za moją córką?

Czy ktoś z was też czuje ten ból? Czy tylko ja nie potrafię pogodzić się ze stratą?