Moja matka, mój wróg? Jak jeden dzień zmienił całe moje życie

– Nie wracaj tu więcej! – krzyknęła mama, a jej głos odbił się echem od ścian naszego starego mieszkania na Pradze. Stałam w przedpokoju z walizką w ręku, czując, jak łzy pieką mnie pod powiekami. W powietrzu unosił się zapach smażonej cebuli i starego wosku do podłóg. Był środek listopada, a za oknem padał deszcz, który tłukł o parapet jakby chciał dobić się do środka.

Jeszcze wczoraj myślałam, że jestem silna. Że dam radę. Ale kiedy usłyszałam te słowa, poczułam się jak mała dziewczynka, której zabrano dom. – Mamo, proszę… – zaczęłam cicho, ale ona już odwróciła się na pięcie i weszła do kuchni. Zostałam sama z echem jej gniewu i własnym strachem.

Wszystko zaczęło się kilka tygodni wcześniej. Mój brat Tomek wrócił z Anglii – bez pracy, bez pieniędzy, z długami i pretensjami do całego świata. Mama od razu przyjęła go z otwartymi ramionami. Ja? Ja miałam już dość jego wiecznych problemów i tego, że zawsze to ja muszę być tą odpowiedzialną. Pracowałam na dwa etaty – w szkole jako nauczycielka polskiego i wieczorami w księgarni. Każdy grosz odkładałam na własne mieszkanie. Marzyłam o tym od lat.

Ale kiedy Tomek wrócił, mama zaczęła mnie prosić o pieniądze dla niego. Najpierw drobne pożyczki, potem coraz większe sumy. – On jest twoim bratem! – powtarzała z wyrzutem. – Musimy sobie pomagać! Ale ja już nie miałam siły. W końcu powiedziałam „nie”.

Pamiętam tamten wieczór. Siedzieliśmy przy stole – ja, mama i Tomek. On patrzył na mnie spode łba, mama miała łzy w oczach. – Nie rozumiesz? On nie ma gdzie mieszkać! – krzyczała. – Ty masz pracę, jesteś zaradna! A on? Co on ma?!

– Mamo, całe życie mu pomagałaś! Może czas, żeby sam coś zrobił ze swoim życiem? Ja nie mogę już dłużej płacić za jego błędy!

Wtedy pierwszy raz zobaczyłam w jej oczach coś więcej niż smutek – zobaczyłam gniew. – Ty egoistko! – wycedziła przez zaciśnięte zęby. – Zawsze myślisz tylko o sobie!

Od tamtej pory wszystko się zmieniło. Mama przestała ze mną rozmawiać. Tomek chodził po domu jak pan i władca, a ja czułam się jak intruz we własnym domu. Każdego dnia wracałam coraz później z pracy, byle tylko nie musieć patrzeć im w oczy.

Aż do dziś.

Dziś rano mama znalazła mój list – napisałam jej, że zamierzam wyprowadzić się do Magdy, mojej przyjaciółki z liceum. Że nie mogę już dłużej żyć w tym napięciu i poczuciu winy za cudze błędy. Kiedy wróciłam po pracy, czekała na mnie w przedpokoju. Nie było łez ani próśb – tylko ten jeden krzyk: „Nie wracaj tu więcej!”

Wyszłam na klatkę schodową i przez chwilę stałam bez ruchu. Słyszałam zza drzwi głosy sąsiadów, szuranie kapci po linoleum i czułam zapach gotującego się rosołu z mieszkania obok. Nagle ogarnęła mnie panika: co teraz? Gdzie pójdę? Czy naprawdę jestem taka zła?

Magda przyjęła mnie bez słowa. – Wiedziałam, że tak się skończy – powiedziała tylko i nalała mi herbaty do kubka z napisem „Najlepsza przyjaciółka”. Siedziałyśmy do późna w nocy, a ja opowiadałam jej wszystko: o mamie, Tomku, o tym jak bardzo boli mnie ta cała sytuacja.

– Może ona po prostu nie umie inaczej? – zapytała Magda cicho. – Może boi się, że Tomek sobie nie poradzi?

– Ale dlaczego ja mam płacić za jego błędy? Dlaczego zawsze to ja muszę być tą silną?

Nie spałam całą noc. Przewracałam się z boku na bok, myśląc o dzieciństwie: o wspólnych wakacjach nad morzem, o zapachu świeżo upieczonego chleba, o tym jak mama tuliła mnie do snu po złym śnie. Gdzie to wszystko się podziało?

Następnego dnia zadzwoniła babcia. – Dziecko, nie kłóćcie się… Rodzina jest najważniejsza… – Ale czy naprawdę? Czy rodzina to tylko więzy krwi? Czy może coś więcej?

Mijały tygodnie. Mama nie dzwoniła. Tomek podobno znalazł jakąś dorywczą pracę na budowie. Ja zaczęłam oddychać pełną piersią po raz pierwszy od lat. Wynajęłam pokój u Magdy i powoli układałam sobie życie na nowo.

Ale każdego wieczoru myślałam o mamie. Czy tęskni za mną? Czy żałuje swoich słów? A może czuje ulgę?

W końcu zebrałam się na odwagę i napisałam do niej list:

„Mamo,
Nie wiem, czy kiedykolwiek mi wybaczysz. Ale musiałam odejść, żeby nie stracić siebie. Kocham Cię i zawsze będziesz moją mamą. Ale muszę nauczyć się żyć dla siebie.”

Nie dostałam odpowiedzi.

Czasem mijam ją na bazarze pod Halą Mirowską. Udaje, że mnie nie widzi. Ja też udaję obojętność, ale serce ściska mi się z bólu.

Czy można wybaczyć matce to, że wybrała kogoś innego? Czy można być szczęśliwym bez rodziny?

A może to ja jestem tą złą córką?

Czy Wy też kiedyś musieliście wybierać między sobą a rodziną?