Moja córka poprosiła mnie, bym zaopiekowała się wnukiem, gdy była w szpitalu: Rodzinne sekrety, które złamały mi serce
– Mamo, musisz mi pomóc. – Głos Marty drżał przez telefon. – Nie mam nikogo innego.
Była środa, godzina 21:17. Andrzej oglądał wiadomości w salonie, a ja już szykowałam się do snu. Słysząc ten ton, poczułam, jak serce zaczyna mi walić.
– Co się stało? – spytałam, próbując nie panikować.
– Muszę jechać do szpitala. Nie pytaj teraz dlaczego. Czy możesz przyjechać po Antosia?
Nie pytać? Jak miałam nie pytać? Ale w głosie córki było coś takiego, że nie śmiałam się sprzeciwić. Włożyłam płaszcz na piżamę i pobiegłam do samochodu.
Marta mieszkała w naszym drugim mieszkaniu na Pradze – tym, które Andrzej i ja kupiliśmy po latach pracy w biurze podróży. Miała wszystko: własny kąt, dobrą pracę w wydawnictwie, kochającego męża… Tak przynajmniej myślałam.
Kiedy otworzyła drzwi, wyglądała jak cień samej siebie. Oczy podkrążone, włosy niedbale związane. Antoś spał już w swoim pokoju.
– Marta, co się dzieje? – zapytałam cicho.
– Mamo, proszę… – szepnęła tylko i podała mi klucze. – Jutro zadzwonię.
Zostałam sama w jej mieszkaniu. Przez całą noc nie mogłam zasnąć. Słuchałam oddechu Antosia i próbowałam zrozumieć, co się wydarzyło.
Rano zadzwonił Andrzej:
– Co z Martą?
– Nie wiem. Jestem u niej z Antosiem. Pojechała do szpitala.
– Znowu? – mruknął Andrzej. – Ostatnio była jakaś dziwna.
Przez kolejne dni Marta nie odbierała telefonu. Zostawałam z Antosiem, odwoziłam go do przedszkola, gotowałam obiady. Czułam się jak za dawnych lat, kiedy Marta była mała. Tylko że teraz towarzyszył mi niepokój.
Piątego dnia zadzwonił do mnie jej mąż, Tomek.
– Pani Aniu… czy Marta jest u pani?
– Nie. Jest w szpitalu. Myślałam, że pan wie.
Po drugiej stronie zapadła cisza.
– Nie wiedziałem… Myślałem, że wyjechała służbowo. Od tygodnia nie odbiera telefonu.
Zamarłam. Jak to możliwe? Przecież byli małżeństwem! Czyżby coś przede mną ukrywali?
Wieczorem znalazłam w szufladzie Marty listy. Nie chciałam ich czytać, ale ciekawość zwyciężyła. Były adresowane do niej od jakiegoś „Kuby”. Pisał o tęsknocie, o wspólnych chwilach, o marzeniach o wspólnym życiu. Serce mi zamarło.
Czy Marta miała romans? Czy to dlatego była taka przygaszona? Czy Tomek o tym wiedział?
Kiedy Marta wróciła ze szpitala po tygodniu, była jeszcze bledsza niż wcześniej.
– Mamo… musimy porozmawiać – powiedziała cicho.
Usiadłyśmy naprzeciwko siebie w kuchni.
– Wiem o Kubie – powiedziałam bez ogródek.
Marta spuściła głowę.
– To nie tak… Ja już nie wiem, co robić. Tomek od miesięcy mnie ignoruje. W pracy jest piekło. Kuba był jedyną osobą, która mnie słuchała…
– A Antoś? – zapytałam ostro. – Myślałaś o nim?
Marta rozpłakała się.
– Wiem! Wiem, że zawiodłam wszystkich! Ale ja już nie mam siły udawać…
Przez chwilę siedziałyśmy w milczeniu. Czułam gniew i żal. Przecież tyle dla niej zrobiliśmy! Oddaliśmy jej mieszkanie, pomagaliśmy finansowo… A ona ukrywała przede mną całe swoje życie.
Wróciłam do domu roztrzęsiona. Andrzej próbował mnie pocieszyć:
– Daj jej czas. Każdy ma swoje tajemnice.
Ale ja nie mogłam przestać myśleć o tym wszystkim. O tym, jak bardzo się oddaliłyśmy. O tym, jak niewiele wiem o własnym dziecku.
Kilka dni później Tomek przyszedł do nas z Antosiem na obiad.
– Pani Aniu… Czy Marta jest szczęśliwa? – zapytał nagle.
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć.
– Chyba nie… Ale czy to moja wina?
Tomek spuścił głowę.
– Może oboje za bardzo skupiliśmy się na pracy… Może za mało rozmawialiśmy…
Po jego wyjściu długo siedziałam przy stole i patrzyłam na zdjęcia Marty z dzieciństwa. Gdzie popełniłam błąd? Czy można było temu zapobiec?
Marta zaczęła chodzić na terapię. Tomek wyprowadził się na jakiś czas do matki. Antoś coraz częściej pytał: „Dlaczego mama płacze?” Nie umiałam mu odpowiedzieć.
Wszystko się posypało jak domek z kart. Nasza rodzina – ta sama, którą budowaliśmy przez lata z Andrzejem – nagle okazała się pełna pęknięć i niedomówień.
Czasem budzę się w nocy i pytam siebie: czy naprawdę znałam swoją córkę? Czy można uchronić dzieci przed ich własnymi błędami? A może każda rodzina ma swoje sekrety i musi przez nie przejść sama?
Czy wy też czasem czujecie się bezradni wobec problemów swoich dzieci? Jak sobie z tym radzicie?