„Mój mąż chce wysłać mojego syna do swojej matki. Nie pozwolę na to!” – Historia o walce o własne dziecko i godność
– Nie rozumiesz, Anka, to dla jego dobra! – Adam podniósł głos, trzaskając szklanką o blat kuchenny.
Stałam naprzeciwko niego, z rękami zaciśniętymi w pięści. Czułam, jak łzy napływają mi do oczu, ale nie pozwoliłam im spłynąć. Kuba siedział w swoim pokoju, pewnie słyszał każde słowo. Miał tylko dziewięć lat i już musiał być świadkiem tego, jak jego matka i ojczym rozdzierają dom na strzępy.
– Dla jego dobra? – powtórzyłam cicho, próbując nie krzyczeć. – Chcesz go wysłać do swojej matki, bo ci przeszkadza! Bo nie jest twoim synem!
Adam spojrzał na mnie z pogardą. – Przeszkadza? To ty nie widzisz, jak się zachowuje! Odkąd tu zamieszkał, wszystko jest na opak. Moja matka ma czas, może mu poświęcić uwagę. Ty jesteś wiecznie zmęczona, ja pracuję… To logiczne.
Logiczne? Moje serce waliło jak oszalałe. Przypomniałam sobie dzień naszego ślubu. Adam wiedział, że mam syna. Obiecał, że będzie go traktował jak własnego. Przez pierwsze miesiące starał się – zabierał Kubę na rower, pomagał przy lekcjach. Ale potem coś się zmieniło. Zaczął się denerwować o drobiazgi: rozrzucone klocki, niedokończone śniadanie, głośny śmiech Kuby.
– Adamie – powiedziałam spokojniej – Kuba jest moim dzieckiem. Nie oddam go twojej matce tylko dlatego, że ci przeszkadza.
– To nie tak! – Adam uderzył pięścią w stół. – Chcę tylko, żeby miał lepiej! Ty tego nie rozumiesz?
Wiedziałam, że to nieprawda. Adam chciał mieć dom pod linijkę. Chciał mieć mnie tylko dla siebie. Kuba był dla niego balastem.
Wieczorem usiadłam na łóżku Kuby. Był skulony pod kołdrą.
– Mamo… – szepnął – czy ja coś zrobiłem źle?
Serce mi pękło. Przytuliłam go mocno.
– Nie, kochanie. Jesteś cudowny. Po prostu dorośli czasem się kłócą.
Nie spałam tej nocy. Wpatrywałam się w sufit i myślałam o tym, jak bardzo się pogubiłam. Po śmierci Tomka, mojego pierwszego męża i ojca Kuby, długo byłam sama. Adam pojawił się nagle – czuły, opiekuńczy, obiecywał nowy początek. Chciałam wierzyć, że możemy być rodziną.
Ale teraz widziałam wyraźnie: Adam nigdy nie zaakceptował Kuby. Udawał przed znajomymi i rodziną, ale w domu coraz częściej dawał upust frustracji.
Następnego dnia zadzwoniła teściowa.
– Aniu, ja naprawdę chętnie zajmę się Kubusiem – powiedziała słodkim głosem. – U mnie będzie miał spokój, ogród… Ty odpoczniesz.
Słuchałam jej i czułam narastającą złość. Wiedziałam, że Adam musiał z nią rozmawiać wcześniej. Wszystko było już ustalone za moimi plecami.
– Dziękuję za troskę – odpowiedziałam chłodno – ale Kuba zostaje ze mną.
Wieczorem Adam wrócił późno. Wszedł do kuchni i rzucił klucze na stół.
– Rozmawiałaś z mamą?
– Tak.
– I?
– Kuba zostaje ze mną.
Patrzył na mnie długo. W jego oczach widziałam gniew i coś jeszcze – może strach? Wiedziałam już wtedy, że ta rozmowa to dopiero początek wojny.
Przez kolejne dni atmosfera w domu była nie do zniesienia. Adam przestał się odzywać do Kuby. Ja chodziłam jak cień – w pracy udawałam uśmiechniętą księgową, w domu byłam wrakiem człowieka.
Pewnego wieczoru usłyszałam rozmowę Adama przez telefon:
– Ona nie rozumie… Tak, próbowałem… Może trzeba inaczej…
Zadrżałam. Czy naprawdę byłby zdolny do czegoś gorszego? Do szantażu? Do odebrania mi dziecka?
Zadzwoniłam do mojej mamy.
– Mamo… chyba muszę wrócić do ciebie na jakiś czas.
Nie chciałam tego robić. Ale wiedziałam jedno: nie pozwolę nikomu odebrać mi syna. Nawet jeśli będę musiała zacząć wszystko od nowa.
Spakowałam walizkę Kuby i swoją torbę. Adam patrzył na mnie bez słowa.
– To twoja decyzja? – zapytał zimno.
– Tak. Dopóki nie zrozumiesz, że Kuba jest częścią mnie – nie możemy być razem.
Wyszliśmy w ciszy. Na klatce schodowej Kuba ścisnął moją dłoń.
– Mamo… czy wrócimy kiedyś do domu?
Zatrzymałam się i spojrzałam mu w oczy.
– Dom jest tam, gdzie jesteśmy razem.
Dziś mieszkamy u mojej mamy. Nie wiem jeszcze, co dalej z moim małżeństwem. Ale wiem jedno: nikt nigdy nie powinien wybierać między dzieckiem a partnerem.
Czy naprawdę można być szczęśliwym w związku, gdzie trzeba walczyć o własne dziecko? Czy kompromis zawsze oznacza poświęcenie tego, co najważniejsze?