Między dwoma sercami: Matka, mąż i mieszkanie, które dzieli miłość
– Iwona, ile razy mam powtarzać? Nie dam rady żyć z twoją matką pod jednym dachem! – głos Pawła odbijał się echem od ścian naszego dwupokojowego mieszkania na warszawskim Bródnie. Stałam przy kuchennym blacie, ściskając kubek z zimną już herbatą. W powietrzu wisiała cisza, która bolała bardziej niż krzyk.
– Paweł, ona nie ma dokąd pójść. Po tym udarze nie poradzi sobie sama. – Mój głos był cichy, prawie błagalny. W oczach czułam łzy, ale nie pozwoliłam im spłynąć.
– Wynajmiemy jej kawalerkę. Pomogę finansowo, ale nie chcę jej tutaj. Przepraszam, Iwona, ale to jest nasz dom. – Paweł odwrócił się do mnie plecami i wyszedł do salonu, zostawiając mnie samą z moim strachem i poczuciem winy.
Mama leżała w szpitalu na Banacha. Każdego dnia po pracy jeździłam do niej, trzymałam ją za rękę i słuchałam jej cichego szeptu: „Córeczko, nie chcę być ciężarem…”. Ale przecież była moją mamą! To ona nauczyła mnie czytać, to ona tuliła mnie po nocnych koszmarach, to ona płakała ze szczęścia na moim ślubie. Jak mogłam ją teraz zostawić samą?
W domu atmosfera była coraz gęstsza. Paweł zamykał się w sobie, unikał rozmów. Nasza córka Zosia patrzyła na nas wielkimi oczami, czując napięcie, choć miała dopiero siedem lat. Pewnego wieczoru podeszła do mnie i zapytała:
– Mamo, dlaczego tata się złości?
Zabrakło mi słów. Przytuliłam ją mocno i tylko wyszeptałam: – Dorośli czasem się kłócą, kochanie.
Ale to nie była zwykła kłótnia. To był konflikt dwóch światów: mojego obowiązku wobec matki i lojalności wobec męża. Każda decyzja wydawała się złą.
Mama została wypisana ze szpitala szybciej niż się spodziewałam. Lekarz powiedział jasno: „Potrzebuje stałej opieki. Samotność może pogorszyć jej stan.”
Zadzwoniłam do Pawła z pracy:
– Musimy porozmawiać. Mama wraca za tydzień.
– Iwona, nie zmuszaj mnie do wyboru. – Jego głos był zimny jak lód.
Wieczorem usiedliśmy naprzeciwko siebie przy stole. Próbowałam tłumaczyć:
– Paweł, to tylko na jakiś czas. Pomogę mamie stanąć na nogi, potem poszukamy jej czegoś…
– A co z nami? Z Zosią? Odkąd twoja mama zachorowała, nie ma cię w domu. Zosia tęskni za tobą! Ja też… – Jego głos zadrżał pierwszy raz od tygodni.
Poczułam się rozdarta na pół. Czy naprawdę muszę wybierać?
W końcu znalazłam kawalerkę na Targówku. Mała, ciemna, ale blisko nas. Mama płakała, gdy jej o tym powiedziałam:
– Iwonko, ja nie chcę być sama…
Zawiozłam ją tam razem z Pawłem. Pomagał jej rozpakować rzeczy, ale widziałam w jego oczach ulgę pomieszaną z wyrzutem sumienia.
Przez kolejne tygodnie biegałam między domem a mieszkaniem mamy. Zosia zaczęła mieć problemy w szkole – nauczycielka zadzwoniła do mnie zaniepokojona jej zamknięciem się w sobie. Paweł coraz częściej wychodził z domu wieczorami „na siłownię”.
Pewnej nocy obudziłam się i zobaczyłam Pawła siedzącego w kuchni przy zgaszonym świetle.
– Nie śpisz? – zapytałam cicho.
– Nie mogę spać… Czuję się jak potwór – odpowiedział bez patrzenia na mnie.
Usiadłam obok niego. Po raz pierwszy od dawna rozmawialiśmy szczerze:
– Paweł… Ja też nie wiem, co robić. Boję się, że stracę mamę… Ale boję się też o nas.
Objął mnie mocno i długo milczeliśmy.
Następnego dnia zadzwoniła sąsiadka mamy: mama przewróciła się w łazience i nie mogła wstać przez kilka godzin. Zawiozłam ją znów do szpitala. Lekarz spojrzał na mnie surowo:
– Pani matka nie może mieszkać sama.
Wróciłam do domu i powiedziałam Pawłowi:
– Nie mogę już wybierać między wami. Mama wraca do nas.
Nie odpowiedział od razu. Przez kilka dni panowała cisza, potem Paweł zaczął pomagać mi organizować pokój dla mamy.
Nie było łatwo – mama czuła się intruzem, Paweł był spięty, Zosia zamknięta w sobie. Ale powoli zaczęliśmy się docierać: wspólne obiady, rozmowy o dawnych czasach, śmiech Zosi podczas gry w warcaby z babcią.
Czasem jednak czuję ciężar tej decyzji – czy naprawdę można pogodzić bycie dobrą córką i żoną? Czy każda miłość wymaga poświęcenia czegoś ważnego?
A wy? Co byście zrobili na moim miejscu? Czy można ocalić rodzinę bez rozdarcia własnego serca?