Między czterema ścianami: Kiedy rodzina staje się twoim największym wrogiem
– Nie udawaj, że nie wiesz, o co chodzi, Aniu – głos teściowej przeszył ciszę jak nóż. Siedzieliśmy przy stole w jej mieszkaniu na warszawskim Mokotowie, a ja czułam, jak serce wali mi w piersi. Mój mąż, Tomek, patrzył na mnie z niepokojem, a jego siostra Basia nerwowo bawiła się obrączką. Pachniało pieczonym schabem i świeżo parzoną kawą, ale atmosfera była ciężka jak burzowe chmury.
Wiedziałam, że coś się święci od kilku tygodni. Teściowa – pani Halina – coraz częściej dzwoniła do Tomka, a on wracał z pracy zamyślony i milczący. Ale nie spodziewałam się, że wszystko wybuchnie właśnie teraz, podczas tej zwykłej niedzielnej kolacji.
– Aniu, musisz nam pomóc – odezwał się Tomek cicho. – Mama ma kłopoty z mieszkaniem. Chce, żebyśmy się do niej wprowadzili na jakiś czas. Sprzedamy nasze mieszkanie i pomożemy jej spłacić długi.
Zamarłam. Nasze mieszkanie na Ursynowie było moją ostoją. Przez lata odkładaliśmy każdy grosz, żeby mieć własny kąt. To tam czułam się bezpieczna, to tam planowałam przyszłość dla naszej córki, Zosi. A teraz miałam to wszystko oddać? Dla kobiety, która nigdy mnie nie zaakceptowała?
– To nie jest takie proste – wyszeptałam. – Przecież… przecież to nasze życie.
Pani Halina spojrzała na mnie z pogardą.
– Twoje życie? A co z rodziną? Myślisz tylko o sobie! Tomek zawsze był odpowiedzialny. Nie pozwoli mi zostać na ulicy!
Basia spuściła wzrok. Wiedziałam, że ona też nie chce wracać do matki, ale nie miała odwagi się odezwać.
– Mamo… – zaczął Tomek niepewnie.
– Nie! – przerwała mu ostro. – Albo jesteście rodziną, albo nie!
Wróciliśmy do domu w milczeniu. Zosia spała już w swoim pokoju. Usiadłam na kanapie i rozpłakałam się jak dziecko. Tomek próbował mnie objąć, ale odsunęłam się.
– Jak możesz to rozważać? – zapytałam przez łzy. – Przecież ona nas zniszczy!
– To moja matka – odpowiedział cicho. – Nie mogę jej zostawić.
Przez kolejne dni żyliśmy jak obcy ludzie. Tomek coraz częściej wychodził z domu, wracał późno i unikał rozmów. Ja zamykałam się w łazience i płakałam w ciszy, żeby Zosia nie słyszała.
W pracy nie mogłam się skupić. Koleżanka z biura, Magda, zauważyła moje rozkojarzenie.
– Coś się stało? – zapytała delikatnie.
Opowiedziałam jej wszystko. Magda pokiwała głową ze współczuciem.
– Musisz walczyć o siebie, Aniu. Jeśli raz się zgodzisz, już nigdy nie będziesz miała własnego życia.
Ale jak miałam walczyć? Tomek był rozdarty między mną a matką. Czułam się winna, że każę mu wybierać. Ale jeszcze bardziej bałam się utraty siebie.
Pewnego wieczoru usłyszałam rozmowę Tomka z matką przez telefon.
– Ona się nie zgadza… Tak, próbowałem… Nie wiem… Może powinniśmy… – urwał nagle, gdy weszłam do pokoju.
Spojrzał na mnie z wyrzutem.
– Musisz podjąć decyzję – powiedział zimno. – Albo jesteśmy razem i pomagamy mamie, albo…
Nie dokończył. Ale wiedziałam, co miał na myśli.
Tej nocy nie spałam ani minuty. Przewracałam się z boku na bok, słuchając spokojnego oddechu Zosi za ścianą. W głowie miałam tylko jedno pytanie: czy jestem egoistką?
Rano zadzwoniła Basia.
– Aniu… Mama zawsze była taka. Wymagała od nas wszystkiego, nigdy nie pytała o zdanie. Ja uciekłam do Gdańska właśnie dlatego. Ale Tomek… On nigdy nie potrafił jej odmówić.
– Co mam zrobić? – zapytałam bezradnie.
– Zrób to, co czujesz. Inaczej stracisz siebie.
Tego dnia wróciłam wcześniej z pracy i usiadłam z Tomkiem przy stole.
– Nie zgodzę się na sprzedaż mieszkania – powiedziałam stanowczo. – Jeśli chcesz pomóc mamie, znajdziemy inne rozwiązanie. Ale ja nie poświęcę naszego domu.
Tomek patrzył na mnie długo w milczeniu. Widziałam w jego oczach ból i gniew.
– Myślałem, że jesteś inna – powiedział cicho i wyszedł bez słowa.
Przez kolejne tygodnie żyliśmy obok siebie jak współlokatorzy. Zosia zaczęła pytać, dlaczego tata jest smutny i dlaczego mama płacze nocami.
Pani Halina dzwoniła codziennie, grożąc mi i wyzywając od najgorszych. Basia próbowała mediować, ale bez skutku.
W końcu Tomek spakował walizkę i wyprowadził się do matki. Zosia płakała przez całą noc, a ja czułam się jak najgorsza matka świata.
Ale po raz pierwszy od lat poczułam też ulgę. Wiedziałam, że jeśli teraz się złamię, już nigdy nie będę sobą.
Dziś mieszkam sama z Zosią. Jest ciężko – finansowo i emocjonalnie – ale przynajmniej wiem, że jestem wierna sobie.
Czasem zastanawiam się: czy mogłam zrobić coś inaczej? Czy egoizm to naprawdę najgorsza rzecz na świecie? A może czasem trzeba być egoistą, żeby przetrwać?