„Lenistwo czy rozsądek? Jak spełnienie marzeń o wygodzie stało się powodem rodzinnego konfliktu”

– Naprawdę musiałaś wydać tyle pieniędzy na ten ekspres do kawy? – głos mamy przeszył ciszę kuchni jak nóż. Stałam przy blacie, rozpakowując wymarzony sprzęt, a jej spojrzenie paliło mnie żywym ogniem. – Kiedyś wystarczał zwykły czajnik i słoik kawy.

Poczułam, jak w gardle rośnie mi gula. Przez ostatnie dwa lata odkładałam każdą złotówkę z pensji nauczycielki, rezygnowałam z wyjść do kina, nowych ubrań, nawet z wakacji nad morzem. Wszystko po to, by w końcu pozwolić sobie na odrobinę luksusu – ekspres do kawy i robot kuchenny, o których marzyłam od dawna. Chciałam, żeby poranki były łatwiejsze, żebym mogła szybciej przygotować śniadanie przed wyjściem do pracy. Czy to naprawdę takie złe?

– Mamo, to moje pieniądze – odpowiedziałam cicho, starając się nie podnosić głosu. – Sama na to zapracowałam.

– Ale po co ci to? – wtrącił się tata, który właśnie wszedł do kuchni. – Kiedyś ludzie radzili sobie bez takich bajerów. Teraz wszystko musi być na kliknięcie. Lenistwo!

Zacisnęłam dłonie na kartonie ekspresu. W głowie kłębiły mi się myśli: czy naprawdę jestem leniwa? Czy to źle, że chcę sobie ułatwić życie? Przecież nie kupiłam tego na kredyt, nie poprosiłam nikogo o pomoc. To była moja decyzja.

Wróciły wspomnienia z dzieciństwa – mama zawsze powtarzała, że trzeba być zaradnym, nie wydawać pieniędzy na głupoty. Tata z dumą opowiadał, jak sam naprawiał pralkę i lodówkę, bo „po co przepłacać za serwis”. W naszym domu wszystko miało służyć latami, nawet jeśli ledwo działało. Nowoczesność była podejrzana, a wygoda – niemal grzechem.

– Może gdybyś mniej siedziała przy komputerze i więcej się ruszała, nie potrzebowałabyś tych wszystkich urządzeń – rzuciła mama z przekąsem.

Poczułam łzy pod powiekami. Przecież pracuję ciężko, często zostaję po godzinach w szkole, żeby pomóc uczniom. Wieczorami przygotowuję materiały na lekcje, sprawdzam sprawdziany. Nie mam siły stać godzinami przy garach. Czy to naprawdę takie dziwne, że chcę sobie trochę ulżyć?

Wyszłam z kuchni bez słowa i zamknęłam się w swoim pokoju. Usiadłam na łóżku i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Widziałam zmęczoną twarz trzydziestolatki, która całe życie starała się spełniać oczekiwania innych. Dobre oceny w szkole, studia pedagogiczne, praca w szkole – wszystko po to, by rodzice byli dumni. Ale czy kiedykolwiek zapytali mnie, czego ja chcę?

Telefon zawibrował na biurku. Wiadomość od Magdy: „I jak tam nowy ekspres? Już testowałaś?”. Uśmiechnęłam się przez łzy. Magda zawsze mnie wspierała, wiedziała, jak bardzo marzyłam o tych sprzętach.

– Jeszcze nie… Rodzice mają do mnie pretensje – napisałam szybko.

Po chwili przyszła odpowiedź: „Nie przejmuj się nimi! To twoje życie. Zasłużyłaś na trochę wygody”.

Westchnęłam ciężko. Może Magda ma rację? Może czas przestać przejmować się tym, co powiedzą inni?

Wieczorem usiadłam z rodzicami przy stole. Cisza była gęsta jak śmietana.

– Wiem, że nie rozumiecie mojej decyzji – zaczęłam niepewnie. – Ale naprawdę długo na to pracowałam. Chciałabym mieć trochę łatwiej w życiu. To nie znaczy, że jestem leniwa.

Tata spojrzał na mnie spod krzaczastych brwi.

– My po prostu martwimy się o ciebie. Boimy się, że wydasz wszystko na głupoty i zostaniesz z niczym.

– Ale ja nie jestem już dzieckiem! – wybuchłam nagle. – Mam trzydzieści lat! Chcę sama decydować o swoim życiu!

Mama spuściła wzrok.

– Może masz rację… Po prostu trudno nam się pogodzić z tym, że świat tak szybko się zmienia.

Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu. Czułam ulgę i smutek jednocześnie. Ulgę, bo w końcu powiedziałam głośno to, co od dawna mnie gryzło. Smutek – bo wiedziałam, że nigdy nie będziemy się do końca rozumieć.

Następnego dnia rano zrobiłam sobie pierwszą kawę z nowego ekspresu. Aromat rozszedł się po całym mieszkaniu. Usiadłam przy oknie i patrzyłam na budzące się miasto.

Czy naprawdę wygoda to coś złego? Czy muszę całe życie udowadniać innym swoją wartość przez wyrzeczenia? A może czas zacząć żyć po swojemu?

Ciekawa jestem Waszych historii… Czy też spotkaliście się z niezrozumieniem ze strony bliskich? Jak radzicie sobie z krytyką za własne wybory?