Gdy Moja Mama Wyszła Za Mąż w Wieku 62 Lat i Zostawiła Nas Bez Słowa

– Dlaczego nie odbierasz, mamo? Dlaczego? – szepczę przez łzy, wpatrując się w ekran telefonu. Zielone kółeczko przy jej nazwisku na Messengerze świeci się jasno, ale odpowiedzi nie ma. Minęły już trzy miesiące, odkąd Halina – moja mama – wyszła za mąż za Tadeusza Nowaka, faceta, którego znałam tylko z kilku niezręcznych spotkań. Od tamtej pory nie odezwała się ani do mnie, ani do moich dzieci. Jej wnuki pytają o nią niemal codziennie, a ja nie mam już siły wymyślać kolejnych kłamstw.

Wszystko zaczęło się pewnej jesiennej soboty w naszym mieszkaniu na Pradze. Mama siedziała przy stole, popijając herbatę z cytryną i patrząc przez okno na szare blokowisko. – Wiesz, Karolina – zaczęła nagle – mam już dość tego ciągłego liczenia grosza. Chcę jeszcze coś przeżyć.

– Przecież masz emeryturę, a jak trzeba, zawsze ci pomagam – odpowiedziałam spokojnie.

Machnęła ręką. – Nie rozumiesz. Nie chcę być ciężarem. Chcę być wolna.

Kilka tygodni później pojawił się Tadeusz. Starszy pan z zadbanym wąsem, zawsze w eleganckim płaszczu i z kluczami do nowego volvo. Przynosił mamie kwiaty, zabierał ją do restauracji na Nowym Świecie. Mama zaczęła się zmieniać: farbowała włosy na kasztanowy brąz, kupowała nowe sukienki i coraz rzadziej dzwoniła.

– Co sądzisz o Tadeuszu? – zapytała mnie pewnego dnia, poprawiając kolczyki przed lustrem.

– Jest… miły, ale wszystko dzieje się tak szybko – powiedziałam ostrożnie.

Zmrużyła oczy. – Może właśnie tego potrzebuję.

Potem zaczęły się zapomniane urodziny dzieci, odwołane spotkania, coraz rzadsze wiadomości. Aż pewnego wieczoru zadzwoniła.

– Karolina, wychodzę za Tadeusza. Za miesiąc.

– Co? Mamo, żartujesz?

– Nie. Chcę być szczęśliwa.

– A my? Twoje wnuki? Po prostu nas zostawiasz?

– Dacie sobie radę beze mnie – powiedziała cicho i rozłączyła się.

Ślub był kameralny, nas nie zaproszono. Mój brat Michał próbował się z nią skontaktować – bez skutku. Odpisała mu tylko: „Dajcie mi spokój”.

Próbowałam wszystkiego: dzwoniłam, pisałam listy, pojechałam nawet pod jej dawny adres na Grochowie – mieszkanie było już puste. Nowego adresu nie podała nikomu.

Moja córka Zosia pytała codziennie: – Kiedy babcia przyjdzie na plac zabaw?

Kłamałam: – Ma dużo spraw na głowie.

Ale widziałam jej smutne oczy i czułam, jak coś we mnie pęka.

Pewnego dnia Michał przyszedł do mnie wieczorem. Był blady i miał podkrążone oczy.

– Zablokowała mnie wszędzie – powiedział cicho.

Usiedliśmy razem przy stole, jak kiedyś u mamy.

– Co mamy robić? – spytałam bezradnie.

Wzruszył ramionami. – Chyba nic już nie możemy.

Nie mogłam się z tym pogodzić. Czy to przez pieniądze? Przez Tadeusza? Czy może przez coś, czego nigdy nie zauważyliśmy?

Zebrałam się na odwagę i zadzwoniłam do Tadeusza. Numer miałam zapisany jeszcze z czasów, gdy mama zostawiła go na lodówce „na wszelki wypadek”.

– Halo? – usłyszałam jego głos.

– Dzień dobry, mówi Karolina… córka Haliny.

Chwila ciszy.

– Czego pani chce?

– Chcę porozmawiać z mamą.

– To niemożliwe. Halina nie chce mieć kontaktu z rodziną.

– Dlaczego? Co jej zrobiliśmy?

Westchnął ciężko. – Wybrała nowe życie. Proszę to uszanować.

Rozłączył się bez słowa pożegnania.

Tej nocy nie mogłam zasnąć. Przypominałam sobie dzieciństwo: jak mama piekła dla nas racuchy, jak tuliła mnie po pierwszym zawodzie miłosnym, jak śmiała się głośno na wakacjach nad Bałtykiem. Czy to wszystko już nic nie znaczyło?

Mijały tygodnie. Zosia zamknęła się w sobie, Michał rzucił się w wir pracy, a ja czułam pustkę. Pewnego dnia znalazłam stare zdjęcie: ja i mama na molo w Sopocie, obie uśmiechnięte od ucha do ucha. Poczułam ukłucie żalu i napisałam ostatni list:

„Mamo,
Tęsknimy za Tobą bardzo. Zosia codziennie pyta o Ciebie. Nie rozumiem, dlaczego nas zostawiłaś, ale mam nadzieję, że jesteś szczęśliwa. Jeśli kiedyś zechcesz wrócić – nasze drzwi są zawsze otwarte.
Karolina”

Nie dostałam odpowiedzi.

Czasem śni mi się, że mama nagle wraca – z uśmiechem i przeprosinami na ustach. Ale rano budzę się w tej samej ciszy.

Czy to egoizm? Czy może wreszcie wolność? Czy miłość do siebie jest ważniejsza niż miłość do dzieci?

Może rodzina to nie oczywistość – może to wybór, którego trzeba dokonywać każdego dnia?