Gdy Dom Milknie: Ciche Echa Pustego Gniazda – Moja Historia

– Mamo, nie czekaj z kolacją, nie wiem kiedy wrócę – głos Haśki brzmiał przez telefon jak echo z innego świata. Stałam przy kuchennym oknie, patrząc na rozświetlone okna sąsiadów. W ich domach ktoś się śmiał, ktoś krzyczał, ktoś płakał. U mnie panowała cisza, którą przerywał tylko szum lodówki i tykanie zegara.

Odłożyłam telefon i przez chwilę stałam bez ruchu. W kuchni pachniało jeszcze pieczonym chlebem, który upiekłam z myślą o dzieciach. Zawsze piekłam chleb w piątki – taki nasz mały rytuał. Teraz nikt już nie czekał na ciepłą kromkę z masłem. Nawet Grzesiek, który jeszcze rok temu wpadał co weekend, teraz miał swoją dziewczynę i własne sprawy. „Mamo, nie obraź się, ale muszę być u Karoliny” – mówił ostatnio, a ja kiwałam głową ze zrozumieniem, choć w środku coś we mnie pękało.

Najgorzej było wieczorami. Siadałam wtedy w salonie, otwierałam stare albumy i przeglądałam zdjęcia. Tu Nathan na rowerze, tu Haśka z rozbitym kolanem, tu Grzesiek z pierwszym świadectwem. Nathan… Odkąd wyjechał do Anglii, kontakt się urwał. Przysyła kartki na święta – krótkie, bezosobowe: „Wesołych Świąt, mama. Nathan”. Bez „kocham”, bez „tęsknię”. Czasem zastanawiam się, czy to moja wina. Czy byłam zbyt surowa? Czy za mało go przytulałam?

Pamiętam ten dzień, kiedy wyjeżdżał. Stał w drzwiach z walizką i patrzył na mnie tym swoim dorosłym wzrokiem. „Muszę spróbować, mamo” – powiedział cicho. Chciałam go zatrzymać, ale wiedziałam, że nie mogę. Od tamtej pory dom zaczął pustoszeć.

– Mamo, czemu płaczesz? – zapytała kiedyś Haśka, gdy przyłapała mnie nad albumem.
– To tylko wspomnienia – odpowiedziałam i uśmiechnęłam się przez łzy.

Ale wspomnienia bolą najbardziej wtedy, gdy nie ma już nikogo, kto by je dzielił.

Czasem próbuję zapełnić tę pustkę. Zapisuję się na zajęcia w domu kultury – ceramika, joga dla seniorów. Siedzę tam wśród innych kobiet i słucham ich rozmów o wnukach. Ja nie mam jeszcze wnuków. Moje dzieci są zbyt zajęte własnym życiem.

W niedzielę dzwonię do Grześka.
– Synku, może wpadniesz na obiad?
– Mamo, nie dam rady… Karolina źle się czuje.
– Rozumiem – mówię cicho.

Wiem, że nie powinnam się narzucać. Wiem też, że powinnam być dumna – wychowałam trójkę samodzielnych ludzi. Ale czy to znaczy, że już nie jestem im potrzebna?

Czasem mam ochotę zadzwonić do Nathana i po prostu zapytać: „Synku, dlaczego tak rzadko dzwonisz?” Ale boję się odpowiedzi. Boję się usłyszeć w jego głosie obcość.

Zimą jest najgorzej. Długie wieczory ciągną się jak guma do żucia. Siedzę w fotelu pod kocem i słucham radia. Czasem wyobrażam sobie, że zaraz usłyszę śmiech dzieci na schodach albo trzask drzwi wejściowych. Ale to tylko wyobraźnia.

Pewnego dnia postanowiłam napisać list do Nathana. Prawdziwy list, nie e-maila.

„Kochany Synku,
Nie wiem, czy jeszcze pamiętasz zapach naszego domu zimą. Pachniało wtedy chlebem i cynamonem. Brakuje mi Ciebie. Brakuje mi wszystkich Was razem przy stole. Wiem, że masz swoje życie i jestem z Ciebie dumna. Ale czasem chciałabym po prostu usłyszeć Twój głos.
Twoja Mama.”

Nie wiem, czy odpisałby na taki list. Nie wiem nawet, czy go przeczytałby do końca.

W święta dom wydaje się jeszcze większy i bardziej pusty. Stawiam trzy talerze więcej na stole – tak na wszelki wypadek. Może ktoś zadzwoni? Może ktoś wróci?

W Wigilię dzwoni Haśka:
– Mamo, przepraszam… Nie dam rady przyjechać w tym roku.
– Rozumiem – mówię i czuję łzy pod powiekami.

Wieczorem otwieram kartkę od Nathana: „Wesołych Świąt”. Nic więcej.

Siedzę przy stole sama i myślę o tym wszystkim, co mogłam zrobić inaczej. Może powinnam była częściej mówić „kocham”? Może powinnam była mniej wymagać?

Cisza w domu jest jak echo dawnych rozmów – czasem wydaje mi się, że słyszę kroki na schodach albo śmiech dzieci w ogrodzie.

Czasem pytam siebie: czy można nauczyć się żyć z pustką? Czy kiedyś przestanie boleć to czekanie na głos w telefonie? A może każda matka musi przejść przez tę ciszę sama?

Czy Wy też czasem czujecie tęsknotę za tymi, którzy odeszli? Jak radzicie sobie z ciszą po bliskich?