Dwa razy cieszymy się z gościa: Jak mój brat Bartek zamienił nasze weekendy w pole bitwy

– Znowu on? – mruknęłam pod nosem, patrząc na telefon, który wyświetlił wiadomość od mamy: „Bartek będzie u was w piątek wieczorem. Znowu miał ciężki tydzień. Proszę, postaraj się być dla niego miła.”

Nie musiałam nawet odpowiadać. Mama wiedziała, że nie jestem zachwycona. Bartek, mój młodszy brat, od kilku miesięcy regularnie przyjeżdżał do nas na weekendy. Zawsze z jakiegoś powodu: a to rozstał się z dziewczyną, a to miał kłopoty w pracy, a to po prostu „musiał odpocząć od wszystkiego”. Problem w tym, że jego odpoczynek oznaczał dla mnie i mojego męża totalny chaos.

Piątkowy wieczór. Siedzieliśmy z Pawłem przy stole, jedząc kolację w ciszy, kiedy usłyszeliśmy trzask drzwi wejściowych i głośne:

– Siema! Macie coś do jedzenia? Umieram z głodu!

Bartek wszedł do kuchni jak do siebie, rzucił plecak na podłogę i bezceremonialnie otworzył lodówkę.

– Cześć, Bartek – powiedział Paweł z wymuszonym uśmiechem.

– Cześć – dodałam chłodno. – Może byś najpierw się przywitał, zanim zaczniesz robić sobie kanapki?

Bartek wzruszył ramionami.

– Przepraszam, ale naprawdę jestem padnięty. W pracy szef mnie wykończył. A poza tym… – spojrzał na mnie z wyrzutem – …chyba nie jesteście aż tak głodni na moją obecność?

Zacisnęłam zęby. Wiedziałam, że jeśli teraz zacznę się kłócić, cały weekend będzie jednym wielkim polem minowym.

Bartek był mistrzem w rozbrajaniu atmosfery – ale tylko wtedy, gdy to jemu zależało. Potrafił być czarujący i zabawny, kiedy chciał coś osiągnąć. Ale kiedy coś szło nie po jego myśli, zamieniał się w rozkapryszone dziecko.

Sobota rano. Zamiast spokojnego śniadania we dwoje, mieliśmy koncert narzekań:

– Nie macie lepszego chleba? Ten jest suchy jak wiór! I kawa… serio? Rozpuszczalna?

Paweł spojrzał na mnie znacząco. Wiedziałam, co myśli: „Może czas powiedzieć Bartkowi dość?” Ale nie potrafiłam. Mama zawsze powtarzała: „Rodzina jest najważniejsza. Trzeba sobie pomagać.” Tylko czy pomaganie oznacza pozwalanie na wszystko?

Przez cały dzień Bartek rozsiadł się na kanapie z laptopem i głośno komentował każdy program w telewizji. Kiedy poprosiłam go, żeby pomógł mi wynieść śmieci, odpowiedział:

– Przecież jestem gościem! Gości się nie zmusza do roboty.

Wieczorem Paweł nie wytrzymał:

– Bartek, może byś chociaż po sobie posprzątał? To nie hotel.

Brat spojrzał na niego z oburzeniem:

– O co ci chodzi? Przecież i tak tu sprzątacie! Poza tym mama mówiła, że zawsze byłem twoim ulubionym szwagrem.

Poczułam, jak narasta we mnie złość. Z jednej strony chciałam go wyrzucić za drzwi, z drugiej – miałam przed oczami mamę i jej rozczarowaną minę.

Niedziela rano. Bartek spał do południa. My już dawno byliśmy po śniadaniu i zaczęliśmy sprzątać mieszkanie.

– Może byś się już zbierał? – rzuciłam ostrożnie.

– Spokojnie! Pociąg mam dopiero o siedemnastej. Poza tym… moglibyście mnie podrzucić na dworzec?

Paweł westchnął ciężko.

W drodze na dworzec panowała cisza. Bartek patrzył przez okno, ja zaciskałam dłonie na kierownicy.

– Wiesz co? – odezwałam się w końcu. – Może następnym razem spróbujesz trochę bardziej się dostosować? To nie jest łatwe dla nas.

Bartek wzruszył ramionami:

– Przesadzasz. Rodzina powinna być dla siebie wyrozumiała.

Zatrzymałam samochód przed dworcem i spojrzałam mu prosto w oczy:

– Wyrozumiałość nie oznacza pozwalania sobie wejść na głowę.

Bartek wysiadł bez słowa.

Wróciłam do domu z poczuciem winy i ulgi jednocześnie. Paweł objął mnie ramieniem:

– Musisz postawić granice. Inaczej nigdy się to nie skończy.

Wieczorem zadzwoniła mama:

– Jak było?

Zawahałam się przez chwilę.

– Było… jak zwykle. Mamo, musimy porozmawiać o Bartku. To nie może tak wyglądać.

Mama westchnęła ciężko:

– Wiem, kochanie… Ale on naprawdę nie ma nikogo poza nami.

Po tej rozmowie długo nie mogłam zasnąć. Czy naprawdę rodzina oznacza poświęcenie siebie dla innych? Gdzie jest granica między pomocą a wykorzystywaniem?

Czasem myślę: ile jeszcze weekendów wytrzymam? Czy jestem złą siostrą, jeśli powiem „dość”? A może to właśnie miłość wymaga czasem powiedzenia „nie”?