Czy powinnam wybaczyć Grzegorzowi, który wrócił z przeprosinami?

— Naprawdę myślisz, że to takie proste? — mój głos drżał, gdy patrzyłam na Grzegorza stojącego w progu mojego mieszkania. W jego oczach widziałam zmęczenie, może nawet żal, ale przede wszystkim niepewność. Przez chwilę miałam ochotę zatrzasnąć mu drzwi przed nosem, ale coś mnie powstrzymało. Może to była ciekawość, może resztki uczuć, a może po prostu samotność, która przez ostatni rok stała się moją codziennością.

Piętnaście lat. Tyle trwało nasze małżeństwo. Przez większość tego czasu byłam pewna, że jesteśmy szczęśliwi. Mieliśmy dom pod Warszawą, dwójkę dzieci — Olę i Michała — i codzienność, która czasem nużyła, ale dawała poczucie bezpieczeństwa. Aż pewnego dnia Grzegorz wrócił później niż zwykle i powiedział mi, że się zakochał. W młodszej kobiecie, koleżance z pracy. Pamiętam, jak wtedy świat mi się zawalił. Słowa dźwięczały mi w głowie jeszcze długo po tym, jak wyszedł z domu: „To nie twoja wina. Po prostu… potrzebuję czegoś innego.”

Przez pierwsze tygodnie po jego odejściu żyłam jak w transie. Dzieci próbowały mnie pocieszać, sąsiadka przynosiła ciasto i herbatę, a ja nie potrafiłam nawet płakać. W pracy udawałam, że wszystko jest w porządku, choć wewnątrz czułam się pusta. Wieczorami siadałam na kanapie i patrzyłam na zdjęcia z wakacji — te z Mazur, kiedy jeszcze śmialiśmy się razem przy ognisku. Zastanawiałam się wtedy: czy naprawdę niczego nie zauważyłam? Czy byłam aż tak ślepa?

Minął rok. Nauczyłam się żyć sama. Dzieci dorosły szybciej niż powinny — Ola zaczęła pomagać mi w domu, Michał zamknął się w sobie i coraz częściej znikał u kolegów. Ja zaczęłam chodzić na jogę i spotykać się z koleżankami z liceum. Powoli odzyskiwałam równowagę, choć rany wciąż bolały.

Aż dziś Grzegorz wrócił. Stał w moim przedpokoju z bukietem tulipanów i przepraszał. Mówił o błędach, o tym, że tamta kobieta okazała się kimś zupełnie innym niż myślał. Że tęskni za rodziną, za domem, za mną. Patrzyłam na niego i nie wiedziałam, co czuję. Złość? Smutek? Nadzieję?

— Mamo, kto to? — Ola pojawiła się nagle w drzwiach kuchni. Miała na sobie piżamę i rozczochrane włosy.

— To tata — odpowiedziałam cicho.

Grzegorz spojrzał na nią niepewnie. — Cześć, Olu.

Dziewczynka nie odpowiedziała. Odwróciła się na pięcie i wróciła do swojego pokoju. Wtedy zobaczyłam łzy w oczach Grzegorza.

Usiedliśmy w kuchni. On mówił dużo — o samotności, o tym jak bardzo żałuje, o tym że chciałby spróbować jeszcze raz. Ja milczałam. W głowie miałam tysiące pytań: czy można wybaczyć zdradę? Czy można odbudować coś, co zostało tak brutalnie zniszczone?

Przez następne dni Grzegorz dzwonił codziennie. Pisał wiadomości: „Tęsknię”, „Chciałbym cię zobaczyć”, „Możemy porozmawiać?”. Dzieci były podzielone — Michał udawał obojętność, ale widziałam jak zerka na telefon za każdym razem, gdy dzwonił ojciec. Ola była wściekła: „Jak możesz mu wybaczyć? Przecież nas zostawił!”

Moja mama zadzwoniła wieczorem:

— Aniu, nie rób sobie tego drugi raz. On cię zranił i zrani jeszcze raz.

— Mamo, ludzie się zmieniają…

— Ale nie zawsze na lepsze.

Nie spałam całą noc. Przewracałam się z boku na bok, analizując każdy szczegół naszego małżeństwa i rozstania. Przypominałam sobie chwile szczęścia i te pełne bólu. Zastanawiałam się: czy jestem gotowa zaryzykować jeszcze raz? Czy potrafię zaufać?

W pracy koleżanki patrzyły na mnie z ciekawością:

— I co zrobisz? — zapytała Kasia podczas przerwy na kawę.

— Nie wiem… Boję się.

— Czego?

— Że znów zostanę sama. Albo że nigdy nie będę już szczęśliwa.

Wieczorem Grzegorz przyszedł jeszcze raz. Tym razem bez kwiatów.

— Aniu… — zaczął cicho — Wiem, że nie zasługuję na drugą szansę. Ale kocham cię. I chcę spróbować wszystko naprawić.

Patrzyłam na niego długo. Widziałam zmarszczki wokół jego oczu, siwe włosy przy skroniach. Był innym człowiekiem niż ten, którego kiedyś kochałam — bardziej zmęczonym, może bardziej prawdziwym.

— Nie wiem, czy potrafię ci wybaczyć — powiedziałam w końcu — Ale wiem jedno: nie chcę już żyć tak jak teraz.

Grzegorz spuścił wzrok.

— Rozumiem.

Przez następne dni unikałam kontaktu z nim. Skupiłam się na dzieciach, pracy i sobie samej. Zaczęłam chodzić na terapię — chciałam zrozumieć swoje emocje i nauczyć się żyć dla siebie.

Pewnego wieczoru Ola przyszła do mnie do pokoju.

— Mamo… jeśli chcesz spróbować jeszcze raz z tatą… ja ci nie przeszkodzę. Ale ja już mu nie ufam.

Przytuliłam ją mocno.

— Kochanie… ja też nie wiem, czy potrafię mu zaufać.

Minęły tygodnie. Grzegorz nie naciskał już tak bardzo jak wcześniej. Czasem dzwonił do dzieci, czasem pisał do mnie krótkie wiadomości: „Myślę o was.”

W końcu zaprosiłam go na wspólny spacer po parku. Rozmawialiśmy długo — o przeszłości, o błędach i o tym, czego oboje się boimy.

Dziś wiem jedno: życie nigdy nie jest czarno-białe. Każda decyzja niesie ze sobą ryzyko i ból. Czy powinnam wybaczyć Grzegorzowi? Czy można odbudować coś po zdradzie? A może lepiej nauczyć się być szczęśliwą samą ze sobą?

Czasem patrzę w lustro i pytam siebie: czy odwaga to wybaczenie komuś krzywdy… czy raczej pójście własną drogą mimo samotności? Co wy byście zrobili na moim miejscu?