Córka wyznała mi zdradę. Czy powinnam ją chronić, czy wymagać prawdy? Moje serce matki w ogniu wyboru.

— Mamo, muszę ci coś powiedzieć — jej głos drżał, a oczy miała zaczerwienione, jakby płakała całą drogę z Ursynowa. Stała w progu, wciąż w płaszczu, z torbą przewieszoną przez ramię. W kuchni pachniało jeszcze rosołem, a ja, z łyżką w ręku, poczułam, jak serce zaczyna mi walić.

— Co się stało, Aniu? — zapytałam, próbując ukryć niepokój.

Zamiast odpowiedzi, rzuciła torbę na podłogę i usiadła przy stole. Przez chwilę patrzyła w okno, jakby szukała tam ratunku. W końcu spojrzała na mnie i wyszeptała:

— Zdradziłam Pawła.

Cisza, która zapadła, była cięższa niż cokolwiek, co kiedykolwiek czułam. Przez głowę przetoczyły mi się obrazy z jej dzieciństwa: pierwsze kroki, rozbite kolano, matura, ślub. Zawsze byłam przy niej. Zawsze ją chroniłam. Ale teraz?

— Aniu… — zaczęłam, ale głos mi się załamał. — Jak to się stało?

— Nie wiem… — zaszlochała. — Byłam na delegacji w Poznaniu. Wieczorem poszliśmy całą grupą na kolację. Był tam Tomek z działu IT… Wypiliśmy trochę wina, rozmawialiśmy… Mamo, ja nie chciałam! To się po prostu stało…

Patrzyłam na nią, a w mojej głowie kłębiły się pytania. Jak mogła? Przecież Paweł ją kocha, mają razem małego Jasia. Czy jeden błąd przekreśla wszystko?

— Powiedziałaś Pawłowi? — zapytałam cicho.

— Nie… I nie wiem, czy powinnam. Boję się, że mnie zostawi. Że zabierze Jasia. Mamo, co mam zrobić?

Wstałam i zaczęłam krążyć po kuchni. Zawsze byłam tą, która miała odpowiedzi. Ale teraz…

— Aniu, to nie jest takie proste. Zdrada… to nie tylko twój ból. To też jego ból. I Jasia. — Próbowałam mówić spokojnie, choć w środku wszystko we mnie krzyczało.

— Ale ja go kocham! — wybuchnęła. — To był tylko jeden raz. Przysięgam! Nie chcę stracić rodziny.

Usiadłam obok niej i objęłam ją ramieniem. Czułam, jak jej ciało drży. Była moją córką, moim dzieckiem, a jednocześnie dorosłą kobietą, która popełniła błąd. Czy powinnam ją chronić? Czy powinnam ją zmusić do prawdy?

— Mamo, powiedz mi, co robić. Proszę…

Wiedziałam, że cokolwiek powiem, będzie miało konsekwencje. Jeśli doradzę jej milczenie, będę współwinna kłamstwu. Jeśli powiem jej, by wyznała prawdę, mogę rozbić jej rodzinę.

— Aniu… — zaczęłam ostrożnie. — Każdy związek jest inny. Ale musisz się zastanowić, czy będziesz umiała żyć z tym ciężarem. Czy będziesz mogła patrzeć Pawłowi w oczy? Czy nie zniszczy cię to od środka?

— Ale jeśli mu powiem, wszystko się skończy…

— Może nie. Może Paweł ci wybaczy. Ale musisz być gotowa na każdą reakcję. I musisz pamiętać o Jasiu. On potrzebuje obojga rodziców.

Zobaczyłam w jej oczach przerażenie. Była zagubiona jak dziecko. Przypomniałam sobie, jak kiedyś ukryła przed nami złamaną szybę w oknie. Wtedy też przyszła do mnie po radę. Ale to nie była szyba. To było jej małżeństwo.

— Mamo, ja nie chcę żyć w kłamstwie… Ale nie chcę też stracić wszystkiego.

— Czasem trzeba wybrać mniejsze zło — powiedziałam cicho. — Ale pamiętaj, że prawda zawsze wychodzi na jaw. Lepiej, żeby usłyszał ją od ciebie, niż od kogoś innego.

Przez kolejne dni Ania mieszkała u mnie. Chodziła po domu jak cień, nie odbierała telefonów od Pawła. Ja też nie spałam po nocach. Zastanawiałam się, czy dobrze zrobiłam, nie naciskając jej na natychmiastowe wyznanie prawdy. Przypomniałam sobie własne małżeństwo z jej ojcem. Też nie było idealne. Były sekrety, przemilczane sprawy. Ale nigdy nie zdrada.

W piątek wieczorem Paweł zadzwonił do mnie.

— Dzień dobry, pani Krystyno. Czy Ania jest u pani? Martwię się o nią…

Słyszałam w jego głosie niepokój. Skłamałam, że Ania źle się czuje i potrzebuje odpoczynku. Po rozmowie poczułam się podle. Czy to właśnie znaczy być matką? Kłamać dla dobra dziecka?

W sobotę Ania powiedziała, że wraca do domu. Spakowała rzeczy i poprosiła mnie, żebym nie dzwoniła przez kilka dni. Pojechała do Pawła i Jasia. Wieczorem napisała mi SMS-a: „Powiedziałam mu wszystko. Nie wiem, co będzie dalej. Kocham cię, mamo.”

Siedziałam w kuchni i płakałam. Czułam ulgę, że wybrała prawdę, ale też strach o jej przyszłość. Czy Paweł jej wybaczy? Czy ich rodzina przetrwa?

Od tamtej pory minęły dwa tygodnie. Ania mieszka z Jasiem u mnie, Paweł nie chce jej widzieć. Każdego dnia patrzę na nią i zastanawiam się, czy dobrze zrobiłam. Czy matka powinna zawsze chronić swoje dziecko? A może czasem trzeba pozwolić mu ponieść konsekwencje?

Czasem siedzę sama przy stole i pytam siebie: czy miłość matki polega na tym, by zawsze stać po stronie dziecka? A może prawdziwa miłość to umiejętność powiedzenia: „Zawiodłaś, ale jestem przy tobie”? Co wy byście zrobili na moim miejscu?