Brat, którego nie znałam – czy można wybaczyć zdradę, gdy los znowu stawia nas przed wyborem?
– Otwórz, proszę… – głos zza drzwi był cichy, ale nie mogłam się pomylić. To był Bartek. Mój brat, którego nie widziałam od siedmiu lat, od tamtej nocy, kiedy wszystko się rozpadło. Stałam w przedpokoju, z ręką zawieszoną nad klamką, a w głowie dudniło mi jedno pytanie: po co on tu przyszedł?
Otworzyłam. Bartek wyglądał na starszego, niż pamiętałam – zmęczone oczy, zarost, ubranie jakby zbyt duże. Obok niego stała Magda, jego żona, której nigdy nie miałam okazji poznać. Trzymała się go kurczowo za rękę, jakby bała się, że zaraz się rozpadnie.
– Cześć, Anka – powiedział cicho Bartek. – Wiem, że to dziwne… ale…
Nie pozwoliłam mu dokończyć. – Czego chcesz? – zapytałam chłodno.
Magda spuściła wzrok. Bartek przełknął ślinę. – Straciliśmy mieszkanie. Nie mamy dokąd pójść. Czy moglibyśmy… zostać u ciebie na jakiś czas?
W tej chwili poczułam, jak wracają wszystkie wspomnienia. Siedem lat temu Bartek ukradł pieniądze z konta naszej mamy, kiedy była ciężko chora. Zostawił mnie samą z długami i z jej opieką. Potem zniknął. Nie było go przy jej śmierci. Nie było go, kiedy musiałam sprzedać rodzinny dom, żeby spłacić zobowiązania.
– Naprawdę nie macie nikogo innego? – zapytałam, próbując ukryć drżenie głosu.
Bartek pokręcił głową. – Próbowałem u ojca Magdy, ale…
– On nas nie chce widzieć – dodała Magda cicho.
Zrobiło mi się jej żal. Była blada, wyglądała na wyczerpaną. Ale to Bartek był moim bratem. Tym samym, który mnie zdradził.
Wpuściłam ich do środka. Przez pierwsze dni panowała między nami niezręczna cisza. Bartek unikał mojego wzroku, Magda zamykała się w pokoju gościnnym i płakała po nocach. Ja chodziłam do pracy, wracałam późno i udawałam, że ich nie widzę.
Pewnego wieczoru usłyszałam ich rozmowę przez uchylone drzwi.
– Ona mnie nienawidzi – szeptał Bartek.
– Daj jej czas – odpowiadała Magda. – Przecież to twoja siostra.
– Po tym wszystkim… nie wiem, czy da się to naprawić.
Zacisnęłam pięści. Chciałam wejść i wykrzyczeć mu wszystko: jak bardzo mnie zranił, jak bardzo zawiódł mamę. Ale nie miałam siły.
Następnego dnia Bartek czekał na mnie w kuchni.
– Anka… musimy porozmawiać.
Usiadłam naprzeciwko niego. Przez chwilę patrzył na swoje dłonie.
– Wiem, że nie masz powodu mi ufać – zaczął. – Wiem, co zrobiłem. Nie oczekuję wybaczenia. Ale Magda jest w ciąży. Straciliśmy wszystko przez moje długi… Próbuję to naprawić, ale nie wiem jak.
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
– W ciąży? – powtórzyłam głucho.
Bartek skinął głową. – Boję się o nią. O dziecko. O nas wszystkich.
W tej chwili coś we mnie pękło. Zobaczyłam w nim nie tylko brata-zdrajcę, ale też człowieka, który się pogubił. Przypomniałam sobie nasze dzieciństwo: jak razem budowaliśmy szałas na działce dziadków, jak śmialiśmy się do łez z byle czego.
Ale potem wróciły obrazy mamy w szpitalu, jej łzy i moje bezsilne próby ratowania tego, co zostało z naszej rodziny.
– Dlaczego wtedy uciekłeś? – zapytałam cicho.
Bartek spuścił głowę.
– Bałem się. Byłem głupi. Myślałem, że jakoś to będzie… że wrócę i wszystko się ułoży. Ale potem było już za późno.
Przez kolejne dni próbowałam poukładać to wszystko w sobie. Magda zaczęła mi pomagać w domu, gotowała obiady, sprzątała. Bartek szukał pracy, chodził na rozmowy kwalifikacyjne, wracał coraz bardziej przygnębiony.
Pewnego popołudnia zadzwoniła do mnie ciotka Ela.
– Słyszałam, że Bartek u ciebie mieszka – powiedziała bez ogródek. – Uważaj na niego, Anka. Ludzie się nie zmieniają tak łatwo.
Zacisnęłam zęby. Wiedziałam, że ciotka ma rację… ale czy naprawdę nie zasługujemy na drugą szansę?
W pracy zaczęły się plotki. Koleżanka z biura zapytała: – To prawda, że twój brat był zamieszany w jakieś przekręty?
Czułam się upokorzona. Wstydziłam się własnej rodziny.
Któregoś wieczoru Magda przyszła do mnie do pokoju.
– Aniu… wiem, że to dla ciebie trudne. Ale Bartek naprawdę się stara. On się boi…
Popatrzyłam na nią długo.
– A ty? Nie boisz się?
Magda uśmiechnęła się smutno.
– Boję się każdego dnia. Ale kocham go. I wierzę, że może być lepiej.
Tej nocy nie mogłam zasnąć. Myślałam o mamie, o tym, co by zrobiła na moim miejscu. Czy potrafiłaby wybaczyć?
Minęły tygodnie. Bartek w końcu znalazł pracę w magazynie budowlanym. Magda zaczęła chodzić na badania do przychodni na osiedlu. Powoli zaczynaliśmy rozmawiać jak dawniej – ostrożnie, z dystansem, ale jednak.
Pewnego dnia Bartek przyniósł mi bukiet tulipanów.
– Dziękuję, że nam pomogłaś – powiedział cicho.
Nie odpowiedziałam od razu. Wciąż miałam w sobie żal i gniew… ale też nadzieję, że może kiedyś uda nam się odbudować to, co straciliśmy.
Czasem patrzę na Bartka i zastanawiam się: czy ludzie naprawdę mogą się zmienić? Czy wybaczenie jest możliwe? A może są rany, które nigdy się nie zagoją?