„Babciu, czy mogę na chwilę z Tobą porozmawiać?” – Historia o tym, jak rozmowa o mieszkaniu zmieniła wszystko

– Babciu, czy mogę na chwilę z Tobą porozmawiać? – zapytałam, stojąc w progu kuchni, gdzie unosił się zapach świeżo smażonych kotletów. Moje serce waliło jak młot, a dłonie drżały tak, że ledwo utrzymałam kubek z herbatą. Gabriela spojrzała na mnie znad patelni, jej siwe włosy upięte były w niedbały kok, a w oczach błyszczało coś, czego nie potrafiłam odczytać.

– Oczywiście, Noruś. Co się stało? – Jej głos był ciepły, jak zawsze. Ale ja wiedziałam, że to nie będzie zwykła rozmowa.

Usiadłam przy stole, próbując zebrać myśli. Przez dwanaście lat byłam jej cieniem – pomagałam w zakupach, gotowałam, sprzątałam, a przede wszystkim byłam jej towarzyszką w samotności. To ona nauczyła mnie wszystkiego: od robienia idealnych kotletów po recytowanie Słowackiego na szkolnych przedstawieniach. Mama… Mama była tylko wspomnieniem. Kinga zniknęła z mojego życia, gdy miałam siedem lat. Babcia nigdy nie mówiła źle o swojej córce, ale ja widziałam smutek w jej oczach za każdym razem, gdy padało imię „Kinga”.

– Babciu… – zaczęłam niepewnie. – Chciałam z Tobą porozmawiać o mieszkaniu.

Gabriela odłożyła łopatkę i usiadła naprzeciwko mnie. Przez chwilę milczałyśmy. W końcu westchnęła:

– Domyślałam się, że kiedyś ten temat wypłynie.

– Nie chodzi mi o pieniądze – powiedziałam szybko. – Po prostu… Chciałabym mieć pewność, że jeśli coś się stanie…

– Nora – przerwała mi łagodnie. – Wiem, ile dla mnie robisz. Wiem też, że możesz czuć się niepewnie. Ale to nie jest takie proste.

W tej chwili usłyszałyśmy dźwięk klucza w zamku. Drzwi otworzyły się z trzaskiem i do mieszkania weszła Kinga – moja matka, której nie widziałam od lat. Miała na sobie drogi płaszcz i perfumy tak intensywne, że aż zakręciło mi się w głowie.

– Cześć mamo! Cześć Norka! – rzuciła wesoło, jakby nic się nie stało.

Babcia zesztywniała. Ja poczułam, jak krew odpływa mi z twarzy.

– Co ty tu robisz? – zapytałam chłodno.

Kinga uśmiechnęła się szeroko.

– Przyjechałam odwiedzić mamę. I ciebie też! Słyszałam, że świetnie sobie radzisz w liceum.

Nie odpowiedziałam. Gabriela próbowała rozładować napięcie:

– Kinga, usiądź z nami. Nora właśnie zaczęła ważną rozmowę.

Kinga spojrzała na mnie z zainteresowaniem.

– O czym rozmawiacie?

Zacisnęłam pięści pod stołem.

– O mieszkaniu – powiedziałam cicho.

Kinga uniosła brwi.

– O mieszkaniu? Mamo, chyba nie zamierzasz przepisać go na Norę?

Gabriela spojrzała na nią surowo.

– Kinga, to nie jest twoja sprawa.

– Jak to nie? Jestem twoją córką! – głos Kingi podniósł się o oktawę. – Nora jest jeszcze dzieckiem! A ja… Ja przecież też mam prawo do tego mieszkania!

Poczułam łzy napływające do oczu. Przez tyle lat byłam tu jedyną rodziną dla babci. To ja ją pielęgnowałam, to ja rezygnowałam z wyjazdów i spotkań z przyjaciółmi, żeby być przy niej. A teraz Kinga wraca i chce wszystko zabrać?

Gabriela milczała długo. W końcu powiedziała:

– Kinga, przez dwanaście lat nie było cię przy mnie ani przy Norze. Nie pytam cię o powody. Ale to Nora była moją rodziną przez ten czas.

Kinga prychnęła.

– Więc co? Chcesz mnie wydziedziczyć? Oddać wszystko wnuczce?

Babcia spojrzała na mnie ze smutkiem.

– Nie wiem jeszcze, co zrobię. Ale wiem jedno: nie pozwolę wam się pokłócić o mieszkanie nad moją głową.

Kinga wstała gwałtownie.

– To niesprawiedliwe! Zawsze faworyzowałaś Norę! Zawsze byłam tą gorszą!

Wybiegła z mieszkania trzaskając drzwiami. Przez chwilę siedziałyśmy w ciszy. Babcia zaczęła płakać cicho. Usiadłam obok niej i objęłam ją ramieniem.

– Przepraszam… Nie chciałam…

Gabriela pokręciła głową.

– To nie twoja wina, kochanie. To wszystko jest trudniejsze niż myślisz.

Przez kolejne dni atmosfera była napięta jak struna. Kinga dzwoniła codziennie do babci, próbując ją przekonać do swojej racji. Ja starałam się być jak najwięcej w domu, gotowa na każdą ewentualność. Czułam się winna – czy miałam prawo prosić babcię o przepisanie mieszkania? Czy to egoizm?

Pewnego wieczoru babcia poprosiła mnie do siebie do pokoju.

– Nora… Chcę ci coś pokazać.

Wyjęła z szuflady kopertę i podała mi ją drżącą ręką.

– To testament. Spisałam go kilka miesięcy temu. Mieszkanie zostawiam tobie pod jednym warunkiem: że nigdy nie zerwiesz kontaktu z matką. Nawet jeśli będzie trudno.

Patrzyłam na nią ze łzami w oczach.

– Babciu…

– Wiem, że jesteś silna i mądra. Ale rodzina to coś więcej niż mieszkanie czy pieniądze. To więzi, które trzeba pielęgnować nawet wtedy, gdy bolą najbardziej.

Przytuliłyśmy się długo. Wiedziałam już, że żadna decyzja nie będzie łatwa ani bezbolesna. Ale może właśnie na tym polega dorosłość?

Czasem zastanawiam się: czy można być lojalnym wobec siebie i rodziny jednocześnie? Czy dom to tylko cztery ściany – czy może coś znacznie więcej? Co wy byście zrobili na moim miejscu?