Babcia kontra Kasjerka: Jak upokorzenie w sklepie zamieniło się w nieoczekiwaną przyjaźń
— Proszę pani, czy może się pani pospieszyć? — głos kasjerki przeszył mnie jak igła. Stałam przy kasie w osiedlowym sklepie, z drżącymi rękami próbując znaleźć drobne w portmonetce. Za mną już ustawiła się kolejka, a ludzie przewracali oczami. — No ile można! — mruknęła młoda dziewczyna z końca kolejki.
Poczułam, jak policzki płoną mi ze wstydu. Zawsze byłam dumna, że radzę sobie sama, nawet po śmierci męża. Ale tego dnia, w tej chwili, czułam się jak nikomu niepotrzebna staruszka. Kasjerka — Magda, jak przeczytałam z plakietki — spojrzała na mnie z niecierpliwością.
— Przepraszam, już… już mam — wyjąkałam, podając jej drobne. Odpowiedziała tylko chłodnym „dziękuję”, nawet nie patrząc mi w oczy.
Wyszłam ze sklepu z głową spuszczoną. Przez całą drogę do domu czułam narastającą złość. Jak ona mogła mnie tak potraktować? Przecież całe życie ciężko pracowałam, wychowałam troje dzieci, a teraz mam być traktowana jak zawalidroga? W domu rzuciłam siatki na stół i usiadłam ciężko na krześle. W głowie już układałam plan zemsty.
Wieczorem zadzwoniłam do córki, Ewy. — Wiesz, co się dziś stało? Ta kasjerka w sklepie na rogu mnie upokorzyła! — żaliłam się, oczekując współczucia.
— Mamo, może miała zły dzień? — usłyszałam w odpowiedzi. — Nie przejmuj się takimi rzeczami.
Ale ja nie mogłam odpuścić. Przez kolejne dni chodziłam do sklepu tylko po to, by obserwować Magdę. Zauważyłam, że nie tylko mnie traktuje oschle. Była szorstka dla wszystkich, zwłaszcza starszych ludzi. Postanowiłam działać. Napisałam skargę do kierownika sklepu, opisując jej zachowanie. Czekałam na efekty z satysfakcją.
Kilka dni później zobaczyłam Magdę na ławce przed sklepem. Siedziała sama, z twarzą ukrytą w dłoniach. Podeszłam bliżej, udając, że szukam czegoś w torebce.
— Przepraszam… — usłyszałam cichy głos. — Czy mogę panią o coś zapytać?
Spojrzałam na nią zaskoczona. — O co chodzi?
— Czy to pani napisała na mnie skargę? — zapytała, patrząc mi prosto w oczy. W jej spojrzeniu nie było złości, tylko smutek i zmęczenie.
Zawahałam się. — Tak, to byłam ja. Ale musiała pani wiedzieć, że nie można tak traktować ludzi.
Magda spuściła głowę. — Wiem. Przepraszam. Ja… mam ostatnio ciężko. Mój synek jest chory, a ja pracuję na dwa etaty. Czasem po prostu nie daję rady być miła dla wszystkich.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Nagle cała moja złość wydała mi się dziecinna. Przypomniałam sobie, jak sama kiedyś musiałam radzić sobie z chorobą męża i opieką nad dziećmi. Ile razy byłam zmęczona i rozdrażniona, a nikt tego nie widział.
— Może… może mogę pani jakoś pomóc? — zaproponowałam niepewnie.
Magda spojrzała na mnie z niedowierzaniem. — Naprawdę?
— Tak. Może mogę odebrać pani synka ze szkoły albo zrobić zakupy?
Tak zaczęła się nasza dziwna znajomość. Z początku było niezręcznie. Magda była zamknięta w sobie, a ja czułam się winna. Ale z każdym kolejnym spotkaniem rozmawiałyśmy coraz więcej. Opowiadała mi o swoim synku, Kubusiu, o samotności po rozstaniu z mężem, o strachu przed utratą pracy.
Ja też zaczęłam się otwierać. Mówiłam o mojej samotności po śmierci męża, o tym, jak trudno mi czasem znaleźć sens w codzienności. Magda słuchała uważnie, czasem nawet płakałyśmy razem.
Pewnego dnia Kubuś zachorował na zapalenie płuc. Magda była przerażona, musiała brać wolne w pracy, a pieniędzy ledwo starczało na leki. Bez wahania zaniosłam im rosół i trochę zakupów. Magda przytuliła mnie wtedy pierwszy raz.
— Dziękuję, pani Zosiu. Nie wiem, co bym bez pani zrobiła.
Z czasem stałyśmy się sobie coraz bliższe. Magda zaczęła zapraszać mnie na kawę po pracy, a ja czułam się potrzebna. Nawet moja córka zauważyła zmianę.
— Mamo, jesteś jakaś inna. Bardziej pogodna — powiedziała pewnego dnia Ewa.
Uśmiechnęłam się tylko. Wiedziałam już, że zemsta nie daje szczęścia. To przebaczenie i zrozumienie drugiego człowieka potrafi odmienić życie.
Dziś Magda jest dla mnie jak córka. Pomagam jej, a ona pomaga mi. Kubuś mówi do mnie „babciu”. Czasem myślę, jak niewiele brakowało, byśmy zostały sobie wrogami na zawsze.
Czy warto było pielęgnować w sobie złość? Czy nie lepiej czasem spróbować zrozumieć drugiego człowieka, zanim go osądzimy? Może każdy z nas nosi w sobie historię, o której inni nie mają pojęcia?