Na fali serca: Historia Magdy z blokowiska
Wszystko zaczęło się w środowe popołudnie, kiedy wróciłam do domu i zobaczyłam, że drzwi do mieszkania są uchylone. Serce mi zamarło. – Znowu! – syknęłam pod nosem, bo wiedziałam, że to znak, że mama znowu pokłóciła się z ojczymem i wyszła trzaskając drzwiami. Weszłam do środka, a w powietrzu wisiał zapach smażonej cebuli i niedopitej kawy. – Magda, jesteś? – usłyszałam głos ojczyma z kuchni. – Jestem, ale nie mam ochoty na żadne rodzinne dramy – odparłam, rzucając torbę na podłogę.
– Twoja matka… – zaczął, ale przerwałam mu ruchem ręki. – Wiem. Znowu się pokłóciliście. Może po prostu przestaniecie udawać, że jesteście szczęśliwi? – powiedziałam ostrzej niż zamierzałam. Ojczym spojrzał na mnie z wyrzutem i wyszedł bez słowa. Zostałam sama w przedpokoju, czując jak narasta we mnie gniew i bezsilność.
Miałam wtedy 27 lat i czułam się jak dziecko uwięzione w ciele dorosłej kobiety. Mieszkanie na Bródnie było moją twierdzą i więzieniem jednocześnie. Po śmierci taty mama szybko wyszła za mąż za Zbyszka – człowieka, który nigdy nie potrafił mnie zaakceptować. Zawsze byłam dla niego „tą córką z pierwszego małżeństwa”.
W szkole byłam typową szarą myszką. Najlepsza przyjaciółka, Anka, powtarzała: – Magda, musisz się w końcu zakochać! Ale ja nie wierzyłam w bajki o księciu z bloków. Aż do dnia, kiedy na imprezie u kolegi poznałam Michała. Był inny niż wszyscy – miał ciepły uśmiech i słuchał mnie naprawdę. Po kilku tygodniach już nie wyobrażałam sobie życia bez niego.
– Magda, zamieszkajmy razem – powiedział pewnego wieczoru, kiedy siedzieliśmy na ławce pod blokiem. – Zwariowałeś? Przecież ledwo się znamy! – śmiałam się, ale serce biło mi szybciej. W końcu się zgodziłam.
Początki były piękne. Michał przynosił mi rano kawę do łóżka, gotował obiady i mówił, że jestem najważniejsza na świecie. Ale po kilku miesiącach coś zaczęło się psuć. Coraz częściej wracał późno z pracy, a ja czułam się coraz bardziej samotna.
Pewnego dnia znalazłam w jego telefonie wiadomości od jakiejś Pauliny. „Tęsknię za tobą” – pisała ona. „Ja za tobą też” – odpisał Michał. Świat mi się zawalił.
– Michał, kim jest Paulina? – zapytałam drżącym głosem. Zbladł. – To tylko koleżanka z pracy…
– Nie kłam! Wiem, że mnie zdradzasz! – krzyknęłam i wybiegłam z mieszkania.
Przez kilka dni nie odbierałam od niego telefonów. Mama próbowała mnie pocieszać: – Magda, życie to nie bajka. Każdy facet prędzej czy później zdradzi…
– Nie chcę tak żyć! – wykrzyczałam jej w twarz.
Po tygodniu Michał przyszedł pod mój blok z bukietem róż. – Przepraszam, Magda. Popełniłem błąd…
– Nie wracaj już nigdy! – zamknęłam mu drzwi przed nosem.
Zaczęła się dla mnie nowa epoka samotności. W pracy byłam coraz bardziej zamknięta w sobie. Anka próbowała mnie wyciągać na imprezy: – Magda, nie możesz tak wiecznie siedzieć w domu!
Ale ja nie miałam siły na ludzi.
Wszystko zmieniło się pewnego wieczoru, kiedy wróciłam do domu i zobaczyłam mamę płaczącą w kuchni.
– Co się stało? – zapytałam cicho.
– Zbyszek mnie zostawił…
Usiadłam obok niej i po raz pierwszy od lat poczułyśmy się sobie bliskie.
– Może to czas, żebyśmy zaczęły żyć dla siebie? – powiedziałam.
Mama spojrzała na mnie przez łzy i przytuliła mnie mocno.
Od tamtej pory zaczęłyśmy budować naszą relację od nowa. Chodziłyśmy razem na spacery po Lasku Bródnowskim, gotowałyśmy wspólnie obiady i rozmawiałyśmy godzinami o wszystkim.
Ale życie nie przestawało mnie testować. W pracy pojawiły się plotki o zwolnieniach. Każdego dnia bałam się, że dostanę wypowiedzenie. Pewnego dnia szef wezwał mnie do gabinetu.
– Magda, musimy ograniczyć etaty…
Zamarłam.
– Ale twoja praca jest dla nas bardzo ważna. Chciałem ci zaproponować awans na kierownika działu.
Nie wierzyłam własnym uszom!
Wróciłam do domu szczęśliwa jak nigdy wcześniej. Mama czekała z kolacją.
– Coś się stało? Wyglądasz jakbyś wygrała w totka!
– Dostałam awans!
Przytuliłyśmy się obie ze łzami w oczach.
Z czasem zaczęłam znów ufać ludziom. Poznałam Szymona na kursie języka hiszpańskiego. Był rozwiedziony, miał córkę w wieku szkolnym i ogromny bagaż doświadczeń.
– Magda, boisz się jeszcze kochać? – zapytał któregoś wieczoru.
– Boję się tylko tego, że znów zostanę sama – odpowiedziałam szczerze.
Szymon ujął moją dłoń i powiedział: – Ja też się boję. Ale może warto spróbować?
Nie wiem jeszcze, co przyniesie przyszłość. Ale wiem jedno: każda fala bólu i rozczarowania nauczyła mnie czegoś o sobie. Może właśnie o to chodzi w życiu? Żeby nie bać się kochać mimo wszystko?
A wy? Czy potrafilibyście jeszcze zaufać sercu po tylu ranach?