Zobaczyłam go po 35 latach. Myślałam, że to ktoś podobny. Ale kiedy spojrzał na mnie i powiedział „Anka?”, wszystko wróciło…

– Anka? – usłyszałam głos, który znałam lepiej niż własny oddech. Stałam w środku galerii handlowej, z siatkami pełnymi zakupów, a czas nagle się zatrzymał. Ludzie mijali mnie w pośpiechu, dzieci śmiały się gdzieś w oddali, a ja patrzyłam w oczy mężczyzny, którego nie widziałam od 35 lat.

– Michał? – wyszeptałam, czując jak serce wali mi jak oszalałe.

On się uśmiechnął. Ten sam uśmiech, który kiedyś sprawiał, że zapominałam o całym świecie. Przez chwilę miałam ochotę rzucić wszystko i po prostu go przytulić. Ale zaraz potem poczułam ból – ten sam, który towarzyszył mi przez całe dorosłe życie.

– To naprawdę ty – powiedział cicho. – Myślałem, że już nigdy cię nie zobaczę.

Chciałam odpowiedzieć coś dowcipnego, ale głos ugrzązł mi w gardle. Przez głowę przelatywały mi obrazy: nasze wspólne spacery po parku Skaryszewskim, pierwsze pocałunki na ławce pod blokiem, jego obietnice, że nigdy mnie nie zostawi. I ten jeden dzień, kiedy dowiedziałam się, że spotyka się z moją najlepszą przyjaciółką.

– Co tu robisz? – zapytałam w końcu, próbując brzmieć obojętnie.

– Przyjechałem na pogrzeb mamy – odpowiedział. – Zostałem kilka dni dłużej… Chciałem zobaczyć Warszawę jeszcze raz. I ciebie.

Zacisnęłam dłonie na rączkach siatek. Przez chwilę miałam ochotę po prostu odejść. Ale coś mnie zatrzymało.

– Po tylu latach? – spytałam z goryczą.

Michał spuścił wzrok.

– Wiem, że nie mam prawa cię o nic prosić. Ale chciałem cię przeprosić. Za wszystko.

Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu. Przeprosiny po 35 latach? Co one miały zmienić?

– Nie wiem, czy potrafię ci wybaczyć – powiedziałam szczerze. – Zniszczyłeś wtedy wszystko…

– Wiem – przerwał mi cicho. – Nie ma dnia, żebym o tym nie myślał.

Przez chwilę staliśmy w milczeniu. Ludzie mijali nas obojętnie, a ja czułam się jakbyśmy byli jedynymi osobami na świecie.

– Może… napijemy się kawy? – zaproponował niepewnie.

Wbrew sobie skinęłam głową. Chciałam usłyszeć jego wersję wydarzeń. Może potrzebowałam tego zamknięcia bardziej niż sądziłam?

Usiedliśmy w małej kawiarni na piętrze galerii. Michał zamówił dla mnie latte, tak jak lubiłam kiedyś. Pamiętał.

– Dlaczego to zrobiłeś? – zapytałam wprost, zanim zdążył zacząć rozmowę o pogodzie czy polityce.

Westchnął ciężko.

– Byłem głupi, Anka. Miałem 19 lat i myślałem, że świat należy do mnie. Twoja przyjaciółka… ona była inna. Pociągała mnie ta nowość, ta adrenalina. Ale to ciebie kochałem. Zrozumiałem to dopiero wtedy, gdy cię straciłem.

Zacisnęłam usta.

– A ona? Byliście razem długo?

Pokręcił głową.

– To był tylko krótki romans. Szybko się rozpadło. Potem wyjechałem do Gdańska na studia i próbowałem o wszystkim zapomnieć.

Patrzyłam na niego i widziałam wciąż tego samego chłopaka sprzed lat, choć czas odcisnął na nim swoje piętno: siwe włosy przy skroniach, zmarszczki wokół oczu.

– A ty? – zapytał cicho. – Ułożyłaś sobie życie?

Uśmiechnęłam się smutno.

– Mam męża, dwóch synów. Pracuję jako nauczycielka polskiego w liceum na Grochowie. Życie… płynie dalej.

Nie powiedziałam mu o samotności, która czasem mnie dopadała nawet wśród najbliższych. O tym, że nigdy już nikogo nie pokochałam tak jak jego.

– Często o tobie myślałem – powiedział nagle Michał. – Zastanawiałem się, czy jesteś szczęśliwa.

Spojrzałam mu prosto w oczy.

– Szczęście to wybór – odpowiedziałam powoli. – Ale są rany, które nigdy się nie goją.

Przez chwilę milczeliśmy. Potem Michał wyjął z portfela stare zdjęcie – nasze wspólne z tamtego lata nad jeziorem Zegrzyńskim. Byliśmy młodzi, uśmiechnięci i naiwni.

– Zawsze je noszę przy sobie – powiedział cicho.

Poczułam ukłucie żalu i gniewu jednocześnie.

– Po co tu wróciłeś naprawdę? – spytałam ostrożnie.

Michał spojrzał mi w oczy z rozpaczą.

– Chciałem ci powiedzieć prawdę. Że nigdy cię nie przestałem kochać. I że żałuję każdego dnia bez ciebie.

Zamilkłam. Przez głowę przelatywały mi wszystkie te lata: ślub z Markiem, narodziny dzieci, codzienne kłótnie o drobiazgi, ciche wieczory przed telewizorem… I ta pustka gdzieś głęboko we mnie.

– To za późno – wyszeptałam drżącym głosem. – Mam rodzinę…

Michał skinął głową ze smutkiem.

– Wiem. Ale musiałem ci to powiedzieć. Choćby raz jeszcze spojrzeć ci w oczy i przeprosić za wszystko.

Wstał powoli i położył dłoń na mojej ręce.

– Żegnaj, Anka.

Patrzyłam jak odchodzi między stolikami kawiarni i czułam, jak coś we mnie umiera po raz drugi. Przez chwilę miałam ochotę pobiec za nim, zatrzymać go… Ale wiedziałam, że nie mogę tego zrobić rodzinie ani sobie samej.

Wróciłam do domu później niż zwykle. Marek siedział przed telewizorem i nawet nie zauważył mojego spóźnienia. Synowie byli zajęci swoimi sprawami. W kuchni usiadłam przy stole i rozpłakałam się jak dziecko.

Czy można wybaczyć zdradę sprzed lat? Czy da się zapomnieć o pierwszej miłości? A może są rany, które nigdy się nie goją?