Wujku Romanie, powinieneś być przy niej – historia o rodzinnych tajemnicach i trudnych wyborach
– Wujku, czy mogę dziś wpaść? – Zosia mówiła cicho, jakby bała się, że ktoś ją podsłuchuje. To nie był jej zwykły ton. Zazwyczaj dzwoniła z energią, czasem nawet z pretensją, kiedy coś jej nie pasowało. Dziś jednak w jej głosie była nuta desperacji.
– Jasne, Zosiu. O której będziesz? – odpowiedziałem bez wahania, choć w środku poczułem niepokój. Ostatnio rzadko się widywaliśmy. Po śmierci mojej siostry, jej matki, nasze kontakty stały się rzadsze i bardziej powierzchowne. Każde z nas próbowało radzić sobie z żałobą na swój sposób.
Przyjechała tuż po dziewiętnastej. W progu stała drobna dziewczyna z podkrążonymi oczami, ubrana w za duży sweter. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w milczeniu.
– Wejdź, Zosiu. Herbata? – zaproponowałem, próbując rozładować napięcie.
– Poproszę – odpowiedziała cicho i usiadła przy kuchennym stole.
Zaparzyłem herbatę i usiadłem naprzeciwko niej. Przez chwilę mieszała łyżeczką w filiżance, jakby szukała odwagi.
– Wujku… ja nie wiem, od czego zacząć – powiedziała w końcu. – Chyba nigdy nie rozmawialiśmy tak naprawdę szczerze.
Poczułem ukłucie winy. Rzeczywiście, zawsze byłem tym „fajnym wujkiem”, który zabiera do kina albo daje stówkę na lody. Nigdy nie pytałem o jej problemy, nie zaglądałem głębiej.
– Może po prostu powiedz, co ci leży na sercu – zachęciłem ją łagodnie.
Zosia spojrzała na mnie ze łzami w oczach.
– Wujku… ja jestem w ciąży.
Cisza. Słyszałem tylko tykanie zegara i własne serce bijące jak oszalałe. Przez chwilę nie mogłem wydobyć z siebie głosu.
– Czy… czy tata wie? – zapytałem w końcu, mając na myśli mojego szwagra, Andrzeja.
Zosia pokręciła głową.
– Nie wiem, jak mu powiedzieć. Boję się go. Boję się jego reakcji… On zawsze był taki surowy. Po śmierci mamy jest jeszcze gorzej. Krzyczy o byle co, zamyka się w sobie…
Zacisnąłem pięści pod stołem. Andrzej nigdy nie był łatwym człowiekiem, ale po śmierci mojej siostry zamienił się w cień człowieka. Praca, dom, praca… a Zosia została sama ze swoim bólem.
– A ojciec dziecka? – spytałem ostrożnie.
Zosia spuściła wzrok.
– On… wyjechał za granicę. Powiedział, że to nie jego sprawa.
Poczułem gniew i bezradność jednocześnie. Chciałem ją przytulić, powiedzieć, że wszystko będzie dobrze – ale wiedziałem, że to nieprawda.
– Zosiu… jesteś bardzo dzielna, że mi powiedziałaś. Ale musisz też porozmawiać z tatą. Nie możesz tego dłużej ukrywać.
– Boję się, że mnie wyrzuci z domu – wyszeptała.
Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu. W mojej głowie kłębiły się wspomnienia z dzieciństwa – surowy ojciec, który nigdy nie pozwalał sobie na słabość; matka, która zawsze próbowała łagodzić konflikty; moja siostra, która była dla mnie wszystkim…
– Jeśli tak się stanie… możesz zamieszkać u mnie – powiedziałem nagle. Sam byłem zaskoczony własnymi słowami.
Zosia spojrzała na mnie z wdzięcznością i ulgą.
– Dziękuję, wujku… Naprawdę dziękuję.
Przez kolejne godziny rozmawialiśmy o wszystkim: o jej strachu przed przyszłością, o samotności po śmierci mamy, o tym, jak bardzo brakuje jej wsparcia ze strony ojca. Słuchałem uważnie i po raz pierwszy poczułem się naprawdę potrzebny.
Kiedy wyszła, długo siedziałem sam przy kuchennym stole. W głowie miałem tysiące myśli: Czy zrobiłem wszystko, co mogłem? Czy powinienem był wcześniej zainteresować się jej życiem? Czy teraz potrafię być dla niej prawdziwym wsparciem?
Następnego dnia zadzwonił Andrzej.
– Roman, coś się dzieje z Zosią? Wróciła późno i była jakaś roztrzęsiona.
Zawahałem się przez chwilę.
– Andrzej… musimy porozmawiać. Oboje zawiedliśmy Zosię. Ale jeszcze nie jest za późno, żeby to naprawić.
Po tej rozmowie wiedziałem już jedno: rodzina to nie tylko wspólne święta i zdjęcia na Facebooku. To odpowiedzialność za drugiego człowieka – nawet jeśli czasem oznacza to trudne rozmowy i bolesne wybory.
Czasem zastanawiam się: ile jeszcze takich rozmów przegapiłem? Ile razy mogłem być wsparciem dla bliskich, ale wybrałem wygodne milczenie? Czy potrafimy naprawdę słuchać tych, których kochamy?