Pamiętnik matki, którego nie chciałam czytać: Czy można wybaczyć przeszłość?

— Katarzyno, poczekaj! — głos pani Zofii rozległ się na klatce schodowej, gdy już miałam przekroczyć próg mieszkania mamy. Odwróciłam się niechętnie. Sąsiadka trzymała w rękach stary zeszyt w kwiecistej okładce. — Twoja mama prosiła, żebym ci to dała, jeśli kiedykolwiek tu wrócisz.

Zanim zdążyłam zaprotestować, wsunęła mi pamiętnik do dłoni i zniknęła za drzwiami swojego mieszkania. Stałam przez chwilę oszołomiona, czując ciężar zeszytu jakby ważył tonę. Przez pięć miesięcy unikałam tego miejsca. Nie chciałam wracać do wspomnień, do zapachu jej perfum i herbaty malinowej, do ciszy, która po niej została.

Weszłam do środka. Zapach stęchlizny i kurzu uderzył mnie w twarz. Mieszkanie wyglądało tak, jakby mama wyszła tylko na chwilę: na stole stała filiżanka z resztką herbaty, w szafie wisiały jej bluzki, a na parapecie leżał niedokończony list. Przeszłam przez pokój, dotykając palcami znajomych przedmiotów. Każdy z nich przypominał mi o naszej trudnej relacji — o kłótniach, o milczeniu przy stole, o jej rozczarowaniu moimi wyborami.

Usiadłam na kanapie i otworzyłam pamiętnik. Pierwsze słowa były skierowane do mnie: „Kasiu, jeśli to czytasz, to znaczy, że już mnie nie ma. Wiem, że nie umiałyśmy rozmawiać. Może tu znajdziesz odpowiedzi na pytania, których nigdy nie zadałaś.”

Zaczęłam czytać. Każda strona była jak cios. Mama pisała o swoim dzieciństwie w małej wsi pod Gnieznem, o ojcu alkoholiku i matce, która nigdy nie przytulała. Pisała o marzeniach o studiach w Poznaniu, które musiała porzucić, gdy zaszła w ciążę ze mną. O samotności wśród ludzi i o tym, jak bardzo bała się powtórzyć błędy swojej matki.

„Nie umiałam cię kochać tak, jak powinnam” — czytałam przez łzy. „Bałam się bliskości. Każde twoje nieposłuszeństwo bolało mnie podwójnie — bo widziałam w tobie siebie z młodości.”

Przypomniałam sobie nasze awantury o studia — ja chciałam iść na ASP, ona nalegała na ekonomię. „Nie stać nas na twoje fanaberie” — powtarzała wtedy z goryczą. Teraz rozumiałam: bała się, że skończę jak ona — z niespełnionymi marzeniami i pustką w sercu.

Przewracałam kolejne strony. Mama opisywała swoje lęki przed samotnością po śmierci taty i żal do mnie za to, że wyjechałam do Warszawy. „Nie umiałam ci powiedzieć: zostań. Bałam się być ciężarem.” Wspominała o moim dzieciństwie — o tym, jak czuła się bezradna wobec moich łez i napadów złości. „Czasem zamykałam się w łazience i płakałam po cichu, żebyś nie słyszała.”

Z każdą stroną czułam coraz większy żal — do niej i do siebie. Ile razy mogłyśmy porozmawiać szczerze? Ile razy mogłam ją przytulić zamiast trzaskać drzwiami? Czy naprawdę była taka zimna, czy tylko nie umiała okazywać uczuć?

W pewnym momencie natrafiłam na fragment o ojcu:

„Kiedy twój tata odszedł do tej kobiety z pracy, myślałam, że się rozpadnę. Ale musiałam być silna dla ciebie. Nigdy ci nie powiedziałam prawdy — że wrócił po roku i błagał o wybaczenie. Nie przyjęłam go z dumy. Może powinnam była? Może wtedy byłabyś szczęśliwsza?”

Zamarłam. Przez całe życie wierzyłam, że tata nas zostawił i nigdy więcej się nie odezwał. Mama nigdy nie pozwoliła mi z nim rozmawiać. Teraz dowiadywałam się prawdy z pożółkłych kartek.

Telefon zadzwonił nagle, wyrywając mnie z zamyślenia. To była moja siostra Ania.

— Kasiu? Jesteś tam?
— Tak… jestem u mamy.
— Znalazłaś coś?
— Pamiętnik… Aniu, ona wiedziała więcej niż myślałyśmy.

Przez chwilę milczałyśmy obie.

— Może powinniśmy pogadać…
— Tak… chyba tak.

Wieczorem przyszła Ania. Siedziałyśmy przy kuchennym stole, popijając herbatę z tej samej filiżanki co mama.

— Wiesz… zawsze jej zazdrościłam tej siły — powiedziała Ania cicho. — Ale teraz widzę, że to była tylko maska.
— Myślisz, że mogłyśmy coś zmienić?
— Nie wiem… Może gdybyśmy więcej pytały?

Przeglądałyśmy pamiętnik razem. Odkrywałyśmy kolejne tajemnice: o jej pierwszej miłości, o aborcji, której dokonała jako młoda dziewczyna, o strachu przed opinią sąsiadów i rodzinnych plotkach.

Nagle poczułam złość — na nią za milczenie i na siebie za obojętność. Ile razy mogłyśmy usiąść razem przy stole i po prostu porozmawiać? Ile razy mogłam zapytać: „Mamo, czego się boisz?” Zamiast tego wybierałam ucieczkę — najpierw do Warszawy, potem w pracę.

Kiedy Ania wyszła, zostałam sama z pamiętnikiem na kolanach. Przez okno wpadało blade światło latarni. Zrozumiałam wtedy coś ważnego: każda rodzina ma swoje tajemnice i każdy nosi w sobie ból, którego nie umie nazwać.

Ostatni wpis był najkrótszy:

„Kasiu, wybacz mi wszystko, czego ci nie powiedziałam. Kocham cię bardziej niż umiałam okazać.”

Poczułam łzy spływające po policzkach.

Czy można wybaczyć przeszłość? Czy da się pokochać kogoś na nowo po śmierci? A może najtrudniej jest wybaczyć samemu sobie?